sobota, 30 listopada 2019

Hadzine dyskusje: Pomysły na prezenty dla książkoholika #2


O prezentach dla książkoholika pisałam już 2 lata temu w tym poście. 
Po tych 2 latach, okresie czasu pracy w Empiku przychodzę z kolejnymi pomysłami na prezenty dla moli książkowych! <3

Zaznaczam tylko, że jest to lista bardzo subiektywna. 


1. Książka


Z pierwszym i najbardziej oczywistym punktem się powtórzę - chodzi o książkę. 
Bo czyż jest piękniejszy prezent?
Warto się zapytać wprost o koknretne tytuły - jeden lub kilka.
Nie ma co się przyjmować, że nie wypada, że po co pytać. Jednak nie ma co kupować na ślepo, bo jest spora szansa na zdublowanie się pozycji. 


2. Zakładka


Zakładka do książki to kolejna pozycja, z którą się powtórzę.
Najpiękniejsze są te ręcznie robione.
Zwłaszcza, te zrobione przez osobę wręczającą prezent.
Taki prezent od serca.
Zawsze można zamówić zakładkę u kogoś kto się tym zajmuje. 
Np. ta ze zdjęcia - jest mojego autorstwa. 
Jednak piękne zakładki z różnych miejsc, szydełkowe, z różnymi pięknymi wzorami... po prostu cudo! 
Ja np. korzystam z pocztówek jako zakładek, więc to też jest super pomysł!




Takie materiałowe torby, zwane pięknie shopperami, z książkowymi motywmi są przeurocze! Jest naprawdę sporo różnych wzorów do wyboru.
Tą ze zdjęcia można zamówić tutaj. 
Na tej stronie można kupić również kubki i bluzy z motywami czytelniczymi. 
Nie, to nie jest wpis sponsorowany - sama mam po prostu kilka kubków i koszulek stamtąd. 


4. Książkowy case na telefon


To też bardzo fajny pomysł na prezent, ale najpierw dobrze jest się upewnić, jaki dokładnie model telefonu ma osoba, którą chemy obdarować. 
Ja bym się ucieszyła. 
Mnóstwo wzorów do znalezienia na Alliexpress.


5. Kubek termiczny


Kubek termiczny to prawdziwe błogosławieństwo, naprawdę.
Ciepła herbatka czy kawa, kiedy cały dzień poza domem. 
Od razu przyjemniej się czyta <3


6. T-shirt z motywem książkowym


Koszulka przykładowa, ale nie pogardziłabym. 
Moim zdaniem świetny pomysł!


7. Gadżety i drobiazgi z ulubionych serii



Coraz więcej jest wydawanych różnych gadżetów z popularnych serii - Gra o Tron, Harry Potter... Ja bym nie pogardziła z Monopoly czy portfelem w wersji ze świata Harrego Pottera. 


Nie ukrywam, że najbezpieczniejszym i najbardziej trafionym prezentem, jest 
karta prezentowa do księgarni.


Jako rękodzielniczka sama robie prezenty na Święta - zapraszam do oglądania na blogu. 

A Wam co by przypadło do gustu?
Co Wam się podoba?
Co chcielibyście dostać?

Pozdrawiam
Asia (Hadzia)

poniedziałek, 25 listopada 2019

"Rana" Wojciech Chmielarz

Tytuł: Rana
Autor: Wojciech Chmielarz
Wydawnictwo: Marginesy
Ilość stron: 414
Ocena: 5/6




Czasami myślę, że zmarnowałam swoje życie. Nie, nie myślę. Ja wiem. Zmarnowałam je.







Z twórczością Wojciecha Chmielarza miałam kontakt już parę lat temu czytając Farmę lalek. Choć owa pozycja mi się spodobała to jednak o autorze zapomniałam na dłużej. O jego książkach zrobiło się coraz głośniej, nawet na podstawie jednej z nich (Żmijowisko) powstał niedawno serial. Podczas którejś wizyt w księgarni w rodzinnym Kluczborku – kupiłam jedną z najnowszych zatytułowaną Rana. 
Podobno czas leczy rany. Jednak niektóre nigdy się nie zabliźniają. Najpierw pod kołami pociągu ginie Marysia, uczennica ekskluzywnej prywatnej szkoły na warszawskim Mokotowie. Jej nauczycielka, Elżbieta próbuje odkryć, co się naprawdę stało. Rozpoczyna prywatne śledztwo tylko po to, żeby wkrótce sama zginąć. Ale jej ciało znika, a jedynymi osobami, które cokolwiek widziały, są Gniewomir, nieprzystosowany społecznie chłopak zafascynowany seryjnymi zabójcami, i Klementyna, samotna nauczycielka na życiowym zakręcie, której wydaje się, że zdobywszy pracę w poważanej szkole, los wreszcie się do niej uśmiechnął. Nic bardziej mylnego. Żadne z nich nie chce angażować się w tę sprawę – każde z nich ma swoje powody – ale żadne z nich nie ma wyjścia. Gdyby wiedzieli, dokąd zaprowadzi ich to śledztwo, nigdy by się na to nie odważyli. Szkoła okazuje się pełna tajemnic. Podobnie jak pracujący w niej nauczyciele…                                                                                                                               opis wydawcy
Ranę zaczęłam czytać od razu po jej zakupieniu i od samego początku bardzo mnie wciągnęła. Mroczne tajemnice, prywatna szkoła, uczniowie, morderstwo… Jest to dla mnie swoiste połączenie i nawiązanie do serialu Belfer i książek Puzyńskiej (trochę za sprawą bohaterek o tym samym imieniu). Czy jest to efekt zamierzony? Ja nie mam pojęcia - to już pytanie do autora książki. Pozycji byłam ciekawa również z tego powodu, że sama chodziłam do prywatnego liceum (to, że katolickie i z internatem – oznacza, że jeszcze bardziej specyficzne). Jednak sprawiło to, że mam jako takie pojęcie co może się dziać w takich szkołach. 
Koszmary trwały od tak dawna, że czasami miała wrażenie, że stały się jej immanentną częścią. Nowym organem ciała, chociaż bolesnym i niepotrzebnym. Nowotworem snów.
Mój instagram
Rana jest pozycją ciekawą, pełną szemranych spraw, mrocznych sekretów, wydarzeń i tajemnic ciągnących się długimi latami. Książka ma niewyróżniający się pomysł na fabułę, ale jednak wykorzystany w sposób niesztampowy i interesujący – przynajmniej moim zdaniem. W Ranie przedstawienie polskiej szkoły, nawet tej prywatnej, jest w moim odczuciu są przerysowane i nieprzystające do tego co się dzieje w szkolnictwie w realnym, codziennym życiu. Styl pisarski Wojciecha Chmielarza zdecydowanie mnie nie zawiódł – naprawdę na odpowiednim, dość wysokim poziomie. Jasne, pojawiły się wulgaryzmy, ale w moim odczuciu wcale nie na wyrost, a adekwatnie do szkolnych realiów (to akurat się udało, jeżeli chodzi o oddanie tego, co się dzieje w szkołach). Autor odpowiednio dawkował intrygę i bardzo dobrze budował napięcie, a także wykreował wyrazistych, ciekawych bohaterów, a w połączeniu z fabułą – trudno się od książki od oderwać. Najsłabszym elementem tej pozycji wcale nie jest lekko odrealnione przedstawienie polskiego szkolnictwa, a zakończenie, które wypadło dość słabo i się na nim zawiodłam… Nie tego się spodziewałam. Myślałam, że będzie przytup, szok i niedowierzanie, a dostałam nijakie i mdłe zwieńczenie historii…
Jeśli musiała, kłamała i brała na siebie ciosy przeznaczone dla innych. Na tym polegało jej życie. Zakochanie obudziło w niej marzenie, żeby było inaczej.
Rana to pozycja zdecydowanie warta przeczytania – mimo swoich wad. Jest to książka wciągająca, lekko mroczna, zapadająca w pamięć. Zdecydowanie polecam – nieważne czy czytałeś już wcześniej jakieś książki Wojciecha Chmielarza. Myślę, że to nawet dobrze, bo możesz tylko się zafascynować jego twórczością. Osobiście zamierzam czym prędzej sięgnąć po inne książki autora – m.in. po Podpalacza czy wspomniane już Żmijowisko. A Ranę zdecydowanie polecam do przeczytania – naprawdę szybko i sprawnie się czyta, a zapomnieć o niej trudno!

niedziela, 24 listopada 2019

"Kształt nocy" Tess Gerritsen


Tytuł: Kształt nocy
Autor: Tess Gerritsen
Wydawnictwo: Albatros
Ilość stron: 352
Ocena: 2/6



Ciekawość jest zaraźliwa. Zmusza nas do patrzenia na to, czego naprawdę nie chcemy oglądać...






Tess Gerritsen należy do grona moich ulubionych autorów, zwłaszcza tych, którzy tworzą thrillery. Naprawdę ze sporą dozą niecierpliwości czekam na każdą jej nową książkę wydawaną rokrocznie i tak nie mogło być w tym roku z jej pozycją pt. Kształt nocy. 
Każda kobieta, która znalazła się w tym domu, umarła w nim… Ona może być następna. Ava Collette, próbując uciec od swojej tragicznej przeszłości, przeprowadza się z Bostonu do małego miasteczka na wybrzeżu Maine. Zamierza napisać książkę, której nie może skończyć od miesięcy. Jeśli jednak potrzebowała spokoju, to nie wybrała najlepszego miejsca do życia. Atmosfera w wynajętym starym domu nie sprzyja pracy,  pojawia się w nim regularnie tajemniczy gość, a mieszkańcy miasteczka, w którym doszło do szeregu niewyjaśnionych morderstw, mają jakieś mroczne sekrety. Coraz bardziej zaniepokojona Ava dochodzi do wniosku, że jeśli sama nie podejmie śledztwa w sprawie zabójstw – i to szybko – może się stać kolejną ofiarą.
                                                        opis wydawcy 
Nie ukrywam, że naprawdę się cieszyłam na Kształt nocy, na kolejną książkę Gerritsen, tym bardziej, że opis zapowiada dość ciekawą pozycję. Cieszyłam się, bo stęskniłam się za lekkim stylem pisarskim autorki i za jej równie lekkim i przyjemnym poczuciem humoru. Nie ukrywam jednak, że zawiodłam się na tej pozycji. Zawiodłam się i to bardzo – w moim odczuciu to ledwie marna namiastka możliwości pisarskich autorki, a w końcu już się naczytałam jej książek, prawie każdą czytałam. Główna bohaterka – Ava – nie jest wykreowana źle, nie ma tragedii – naprawdę. Jak dla mnie jednak zbyt mało charakterna, zbyt mało wyrazista… Książka, tak do 1/3 długości zapowiadała się naprawdę ciekawie, ale później w moim odczuciu było tylko coraz gorzej. Motyw gościa-ducha przychodzącego do kobiety i kobieta ubierająca się dla ducha w seksowną koszulkę nocną pachnie mi już tanim romansidłem i powieścią erotyczną na poziomie Pięćdziesięciu twarzy Greya. Pomysł na fabułę z nawiedzonym domem i umierającymi tam kobietami – nie jest zły, ale jednak w moim odczuciu wykorzystany w sposób naprawdę marnie, a ten romantyczny wątek z duchem – jak dla mnie jest kiepski i zupełnie niepasujący do twórczości autorki. Styl w Kształcie nocy – prosty i skomplikowany, dość charakterystyczny dla Tess Gerritsen. Jednak to nie wszystko…

Najmroczniejsze sekrety zachowujemy dla siebie. Ukrywamy je przede wszystkim przed tymi, których kochamy.
Kształt nocy w moim odczuciu to zdecydowanie najsłabsza książka autorstwa Tess Gerritsen. Po raz pierwszy się tak zawiodłam na jej twórczości. Kiepska fabuła – sam pomysł nie rzuca na kolana, a wykonanie woła o pomstę do nieba. Do tego połączenie thrillera, romansu i fantasy to jednak dla mnie trochę za dużo. Pierwsze 1/3 książki było całkiem w porządku – później w moim odczuciu było tylko gorzej. Z Gerritsen polecam np. Grzesznika czy Ostatni,który umrze. Kształt nocy jest zdecydowanie poniżej możliwości autorki i odradzam sięgać po tę pozycję.

piątek, 15 listopada 2019

"Kosogłos" Suzanne Collins

Tytuł: Kosogłos
Autor: Suzanne Collins
Cykl: Igrzyska śmierci
Tom: trzeci
Wydawnictwo: Media Rodzina
Ilość stron: 376
Ocena: 3.5/6



Pozbierać się jest dziesięć razy trudniej, niż rozsypać.






Czasami lubię sięgnąć po pozycję z kategorii tych magicznych, po książki umieszczone w fantastycznych światach. W końcu nie bez przyczyny jestem fanką Harry’ego Pottera i tego uuniwersum. Dlatego właśnie z tego powodu sięgnęłam po serię Igrzyska śmierci, która zdobyła sporą popularność, a ja byłam ciekawa dlaczego i co w niej jest takiego wyjątkowego. Tak aż dotarło do ostattniej części trylogii pt. Kosogłos autorstwa Suzanne Collins
Katniss Everdeen wraz z matką i siostrą mieszka w Trzynastce – legendarnym podziemnym dystrykcie, który wbrew kłamliwej propagandzie Kapitolu przetrwał, a co więcej, szykuje się do rozprawy z dyktatorską władzą. Katniss mimo początkowej niechęci, wykończona psychicznie i fizycznie ciężkimi przeżyciami na arenie, zgadza się zostać Kosogłosem – symbolem oporu przeciw kapitolińskiemu tyranowi.
                                              opis wydawcy 
Kosogłos to trzeci i ostatni tom z serii o Igrzyskach śmierci. Czytałam części powoli, w długich odstępach, więc trochę czasu zajęło mi od początku do końca lektury tego cyklu. Nie zmienia to faktu, że polubiłam to uniwersum, z trzeciej części byłam wyjątkowo ciekawa, za sprawą pewnej piosenki, która robi furorę w Internecie – chodzi o Hanging tree. Samego filmu nie widziałam (ani jednej części), ale to tym lepiej, bo w końcu warto najpierw przeczytać oryginał, a dopiero później zobaczyć ekranizację. 
Może wszyscy usiłują mnie chronić i dlatego mnie okłamują, dla mojego dobra. To bez znaczenia, mam serdecznie dość ludzi, którzy mnie okłamują, dla mojego dobra, bo tak naprawdę chodzi o ich dobro. 
Kosogłos jest częścią zdecydowanie najsłabszą w moim odczuciu, ale jednocześnie dość spójną i nawiązującą do tego co się działo w poprzednich tomach, do całego uniwersum, ale jednak nie ukrywam, że fabuła najmniej ze wszystkich przypadła mi do gustu. Mimo wszystkich powiązań i spójności – w moim odczuciu Katniss nie jest tą samą postacią co na początku, zmieniła się. Jasne, naturalne jest, że bohater się zmienia na przestrzeni poszczególnych tomów, ale jednak w tym przypadku mam wrażenie, że na gorsze… Moim zdaniem, jeżeli chodzi o akcję – tutaj dzieję się najmniej, co jest… słabe. Jest pewien powtarzalny schemat, w którym Katniss oczywiście jest tą zwycięzcą i tą dobrą. Choć uniwersum dość ciekawe – jednak powtarzalny jest ów schemat. Jest domknięcie pewnych wątków, ale jednak w tej części czuję spory niedosyt. 
Oczekuję zapowiedzi, że życie będzie toczyć się dalej, bez względu na to, jak poważne ponieśliśmy straty. 
Kosogłos to książka stylistycznie i językowo na podobnym poziomie, nawiązując do wcześniejszych części, ale jednak zdecydowanie najsłabsza ze wszystkich tomów - przynajmniej w moim odczuciu. Warto przeczytać, jako domknięcie serii i poszczególnych wątków (np. Katniss i Peeta), ale nie ukrywam, że spodziewałam się większego efektu WOW i większego przytupu na sam koniec, a jednak odniosłam wrażenie, że ta ostatnia część była pisana na siłę, na fali popularności, bez dopracowania Nie wiem, może moje odczucia. Pierwsza część – Igrzyska Śmierci spodobały mi się chyba najbardziej. Teraz tylko chcę zobaczyć wszystkie ekranizację, żeby porównać.  
Wymyślili mi rolę i chcą, żebym ją przyjęła. Mam się stać symbolem rewolucji. Kosogłosem. Nie wystarcza to, co zrobiłam w przeszłości – w trakcie Głodowych Igrzysk postawiłam się Kapitolowi stworzyłam zarzewie buntu, a teraz muszę zostać najprawdziwszą przywódczynią rebelii, jej twarzą, głosem i ucieleśnieniem.

Hanging tree
w aranżacji Studia Accantus

niedziela, 3 listopada 2019

"Między palcami a ciszą kolory jej duszy się kołyszą" Anna Lisowiec, Aleksandra Anna Sikorska


Tytuł: Między palcami a ciszą kolory jej duszy się kołyszą
Autor: Anna Lisowiec, Aleksandra                           Anna Sikorska
Wydawnictwo: Autorskie
Ilość stron: 68
Ocena: 6/6




Z racji studiów psychologicznych interesuję się różnymi odchyleniami od szeroko pojętej normy, właśnie między innymi autyzmem. Stronę Oli Sikorskiej i jej twórczość obserwuję już od dłuższego czasu. A co łączy jedno i drugie? Otóż postrzegania świata Oli jest zaburzone (może nie tyle zaburzone co intensywniejsze) właśnie przez autyzm. Mimo choroby i młodego wieku już miała wystawy swoich obrazów, które są formą jej terapii. I to właśnie jej prace są ilustracjami do wierszy Anny Lisowiec w książce Między palcami a ciszą kolory jej duszy się kołyszą.

Kliknij, aby powiększyć

W swoim życiu spotkałam kilkoro dzieci autystycznych. Bez wątpienia każde dziecko jest inne – tym bardziej autystyczne, które wymaga terapii dopasowanej konkretnie właśnie do niego. Dla Oli terapią jest malowanie całą sobą. Dlatego pomysł Anny Lisowiec, która inspirowana obrazami Oli – napisała i wydała 30 wierszy inspirowanych twórczością Małej Artystki. Warto zaznaczyć, że cały dochód ze sprzedaży tej książki jest przeznaczony na rehabilitację Oli (m.in. przez malowanie – Artystka zużywa naprawdę sporo farb i podobrazi, które tanie nie są - sama maluję, więc wiem. Tym bardziej, że Ola zużywa mnóstwooo materiałów). 

Między palcami a ciszą kolory jej duszy się kołyszą są pozycją naprawdę wyjątkową. Pokazuje świat autyzmu – z perspektywy dorosłej poetki, jak i autystycznej, młodej malarki. Książka otwiera oczy, poszerza horyzonty inspiruje… Zdecydowanie warta sięgnięcia. Pokazuje jak bardzo rodzice Oli (Anna i Dominik Sikorscy) walczą o jej jak najbardziej zdrowy rozwój, jak walczą, żeby ich Artystka żyła w społeczeństwie jak najbardziej się da, co zresztą widzę również w mediach społecznościowych. A skąd inspiracja na tytuł książki? Ola maluje przede wszystkim rękami, a także używa mnóstwa kolorów. Jasne – jako narzędzia do malowania pojawiają się również inne rzeczy, ale rzadko bywają to pędzle. I w tym wszystkim Anna Lisowiec chce pokazać autystyczną duszę Oli – naszej Artystki.

Klikinij, aby powiększyć
Między palcami a ciszą kolory jej duszy się kołyszą nawet jeżeli chodzi o format jest nietypowa – pozioma, szersza niż dłuższa. Jedna strona to obraz Oli, strona obok to wiersz Anny Lisowiec – wszystko tworzy spójną całość, a wiersze inspirują do interpretacji obrazów Małej Artystki. Zdecydowanie polecam, naprawdę.  Nie tylko jako początek z poezją, ale również jako początek poznawania autystycznego świata. Polecam jako kontynuację miłości do poezji i abstrakcyjnych obrazów, ale polecam także jako osobom doświadczonym w poznawaniu obu dziedzin. Polecam osobom, które w jakikolwiek sposób interesują się autyzmem i poezją. Jednak zdecydowanie polecam każdemu, żeby ów autystyczno – artystyczny świat poznać. Serio – naprawdę warto. I to bardzo! Poza tym - mój pierwszy patronat medialny;) 


Kliknij, aby powiększyć