piątek, 9 listopada 2018

"Zimne ognie" Simon Beckett

Tytuł: Zimne ognie
Autor: Simon Beckett
Wydawnictwo: Czarna Owca
Ilość stron: 352
Ocena: 2/6



Gdyby Bóg chciał, żeby kobiety były szczupłe, nie stworzyłby czekolady.







Twórczość Simona Becketta poznałam dzięki jego świetnemu początkowi z doktorem Davidem Hunterem pt. Chemia śmierci. Od tamtego lubię wracać do twórczości autora, więc dlatego postanowiłam kupić na wyprzedaży książkę w wersji kieszonkowej o tytule Zimne ognie i zabrać się za nią niedługo po zakupieniu.

Kate to spełniona zawodowo londyńska singielka. Jest jednak bardzo samotna – niedawno rozstała się z partnerem, a jej jedynymi przyjaciółmi są Lucy i jej mąż. Marzy też o dziecku. Wkrótce poznaje przystojnego mężczyznę, z którym jest jej coraz lepiej. Gdy zachodzi w ciążę i pragnie wyznać mu tę nowinę, on nagle znika bez śladu…
                                                                    opis Wydawcy

Zaczęłam czytać Zimne ognie licząc na naprawdę dobry kawałek literatury... W końcu już czytałam serię z dr. Hunterem w roli głównej, a okazało się, że przed Chemią śmierci autor napisał jeszcze jedną książkę. Zimne ognie właśnie... niby trzymający w napięciu thriller psychologiczny... Im głębiej brnęłam w literacki las tym bardziej byłam rozczarowana. Ja rozumiem klimaty silnej i niezależnej kobiety, ja rozumiem standardy współczesnego świata... Jednak to wszystko jednak nie było godne dobrej oceny... Zimne ognie są rzekomo książką na miarę twórczości Camilli Läckberg, jednak w moim odczuciu pozycji sporo brakuje do szwedzkiej królowej kryminału, która napisała sagę o Fjällbace. Fakt, książkę czytało mi się szybko i względnie przyjemnie, ale jednak nie zmienia to faktu, że jest to literatura zdecydowanie niższych lotów, raczej z kategorii tych czytadeł, które i tak nie rzucają na kolana. Pomysł na książkę nie wyróżniający się niczym szczególnym, bo w końcu ileż jest książek o matkach pragnących potomstwa... A do tego wszystkiego styl i język niezbyt wymagające, takie wręcz banalne, czyli zasadniczo nic co wyróżniałoby książkę z tłumu.
Jeżeli postanowi urodzić dziecko, mówiła sobie w duchu, to na pewno z lepszym ojcem, nawet jeśli będzie nieobecny. Może i dawcy nasienia są anonimowi, ale zamierzała dopilnować, żeby nie trafić na kolejnego Paula. Jeden taki błąd wystarczy. Tym razem będzie ostrożniejsza.
Zimne ognie to książka, która zdecydowanie nie zachwyca i nie rzuca na kolana. Ani wybitnie wciągającej fabuły, ani rwącej akcji, przesłanie też nijakie, a język, który też niczym się nie wyróżnia... Czy polecam? Zdecydowanie nie... Szkoda czasu, choć to książka na jedno popołudnie, to jednak wciąż mierna, więc nie po co sięgać.

5 komentarzy:

  1. Wg mnie ta książka nie jest taka zła, czytałam gorsze. Na brak lepszych dzieł będzie idealna, wypełni lukę. Ale wybitne dzieło to to nie jest.

    OdpowiedzUsuń
  2. Otarłam się o tą ksiażkę niedawno dobrze że nie wzięłam do siebie skoro taka zła recenzja, jakby chociaż fabułę miało to wciągającą to jeszcze można by sprawdzić.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak słabego czegoś nie widziałam od dawien dawna.. Nie sądziłam że da się być aż tak nie twórczym jak autorka tej książki. Zdecydowanie nie polecam, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem po przeczytaniu i stwierdzam że to dobra książka ale bez polotu. W drugiej kolejności jak najbardziej, dobrze wypełni lukę pomiędzy innymi książkami.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz :)