środa, 7 listopada 2012

Szewc z Lichtenrade

Tytuł: Szewc z Lichtenrade
Autor: Andrzej Pilipiuk
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Ilość stron: 384
Ocena: 3,5/6


Życie jest zbyt piękne, by marnować je na kilka chwil chemicznego oszołomienia…








Zauroczona zbiorem opowiadań Pilipiuka pt. Aparatus, nie zastanawiając się długo zamówiłam sobie powyższą pozycję. Swoje na półce odczekała w kolejce i teraz kiedy przyszła na nią czas, stwierdzam, że nie powala na kolana. 

Jest to zbiór dziesięciu opowiadań z różnymi bohaterami i z różnych czasów. A jacy to bohaterowie i jakie czasy? W Wunderwaffe opowiada o rzeczywistości równoległej do II Wojny Światowej i to z niej ma przybyć pomoc dla Hitlera… W Traktacie o higienie przenosimy się do powiatu chełmskiego u schyłku XIX wieku, gdzie lekarz walczy z zabobonami i zawszonymi pacjentami. Ślady stóp w wykopie opowiadają zgrai archeologów i jednym zapaleńcu, który do nich dołącza, natomiast w Parowozie poznajemy przeklętą wioskę, w której śmiertelność jest dużo większa, niż gdziekolwiek indziej w Polsce. Zaś w kolejnym opowiadaniu poznajemy Ludzi, którzy wiedzą… Następna w kolejce jest historia o schorowanym sąsiedzie nastoletniego Piotrka, któremu pokazuje inny świat W okularze stereoskopu… W Sekrecie Wyspy Niedźwiedzie dwie ekipy udają się na poszukiwania nieistniejącego gatunku gęsi. A o tym czy  istniał kiedykolwiek Państwowy Instytut Kryptozoologii dowiemy się z kolejnej historii pt. Yeti ciągną na zachód. Następne – Świątynia - jest opowiadaniem o grupie archeologów i szamanów, którzy przebywają w jednym miejscu i nie wiadomo co z tego wyniknie. W ostatnim opowiadaniu poznajemy Szewca z Lichtenrade, który kradnie narzędzia zamordowanym przez siebie ofiarom, aby posiąść ich umiejętności.

Jak już wspominałam wcześniej zbiór Aparatus wręcz mnie zauroczył swoim klimatem, treścią, a także okładką i to właśnie po nim po Szewcu z Lichtenrade oczekiwałam chyba zbyt wiele. Dzisiejsza pozycja nie powala na kolana. Same opowiadania nie są zbyt ciekawe, zaś moim zdaniem najsłabszym jest chyba opowiadanie pierwsze Wunderwaffe -  a najmocniejszym… sama nie wiem. CHyba ostatnie - tytułowe. Opowiadania są takie bez polotu, z kiepskimi i mało zaskakującymi zakończeniami. Jak dla mnie jest w nich zbyt mało fantastycznego świata. Fakt, w jakiś sposób magia codziennego życia też może urzec, ale tu nawet tego brakuje. No generalnie nie porywa i pozwala (moim zdaniem) nazwać Pilipiuka grafomanem. Choć w tej wykorzystał sporo swojej wiedzy archeologicznej. Fakt, podobały mi się jego wcześniejsze książki, ale jakoś ta wyjątkowo mi nie podpadła do gustu. Zdecydowany plus dla książki za ciekawe grafiki w środku, które jednak dodają uroku i są ciekawymi przystankami w drodze do końca książki. Nie mówię, że ta pozycja jest tragiczna, ale po prostu warto zaznaczyć, że autor ma zdecydowanie lepsze książki w swoim dorobku. Widocznie się przeliczyłam. Co nie zmienia faktu, że kilka jego innych książek czeka na półce na swoją kolej i zamierzam je przeczytać, choć już raczej nie będę do autora podchodzić z tak wielkim entuzjazmem. Fakt, Kroniki Jakuba Wędrowicza mu wyszły, dalszych tomów nie czytałam, choć zamierzam, Aparatus  mnie oczarował, ale Szewc z Lichtenrade jakoś do mnie nie przemawia, nie wiem jak do was… 

Opowiadania należące do zbioru:
1. Wunderwaffe
2. Traktat o higienie
3. Ślady stóp w wykopie
4. Parowóz
5. Ludzie, którzy wiedzą
6. W okularze stereoskopu
7. Sekret wyspy Niedźwiedziej
8. Yeti ciągną na zachód
9. Świątynia
10. Szewc z Lichtenrade

2 komentarze:

  1. Za opowiadaniami nie przepadam, ale inne książki tego psiarza mam w planach:)
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Może jak będzie okazja sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz :)