piątek, 20 czerwca 2014

"Trufle. Przypadki Księdza Grosera" Jan Grzegorczyk

Tytuł: Trufle
Autor: Jan Grzegorczyk
Seria: Przypadki Księdza Grosera
Tom: drugi
Wydawnictwo: Zysk i Spółka
Czyta: Wojciech Żołądkowicz
Czas trwania: 11 godz. 21 min.
Ocena: 5/6


Kiedy człowiek zaufa Bogu, nawet jeśli dostaje po ryju to w tym zaufaniu wie, że nikt nie może mu nic zrobić.


Po pierwszym tomie opowieści o przygodach Księdza Grosera zatytułowanym Adieu, w którym zafascynowałam się twórczością Grzegorczyka i stworzoną przez niego postacią przyszedł czas na kolejny tom - Trufle, z którymi spędziłam kilka ostatnich dni.

Akcja rozpoczyna się w momencie jej urwania wraz z końcem Adieu, kiedy to Witold Olbrycht, zwany Groserem jedzie do Francji, gdzie zamierza zatrzymać się u trapistów pomagając im w ich codziennych obowiązkach – wyklejaniu bajek dla niewidomych, oczyszczaniu pól z kamieni i zbieraniu trufli. Po pewnym czasie biskup łaskawie pozwala mu wrócić z wygnania. Jednak nie na tym koniec. Jakie zadania i przygody czekają na niego w kraju? Co dla niego przygotował dla niego pasterz jego diecezji? Co z jego przyjaciółmi i wrogami? Kto się okaże cenną truflą, a kto tylko świnią czekającą, żeby je wyjeść i zniszczyć?

Oddałem życie i to życie zostanie wzięte. I zawsze będzie inaczej niż sobie wyobrażałem. Zawsze. Człowiek musi przejść przez takie nic totalne i podczas tego przechodzenia zostawia to "swoje", "ukochane". (...) Najlepsze lekarstwo na bunt to dyspozycyjność, chociaż to słowo ohydnie się kojarzy i odpycha. Dyspozycyjność wobec wszystkiego, co przychodzi na człowieka, ciągłe "tak", bo to przynosi pokój. Po co to "tak"? Bo to jest jedyny sposób na poskładanie połamanych kości w Ciele - Kościele. To bardzo boli. Kiedy człowiek zaufa Bogu, nawet jeśli dostaje po ryju, to w tym zaufaniu wie, że nikt nie może mu nic zrobić.


Trufle to kolejna książka Grzegorczyka, z którą miałam okazję się zapoznać i kolejna, którą połknęłam w bardzo krótkim czasie, słuchając jej przy każdej możliwej okazji. Wszystko chyba za sprawą fascynującej postaci jaką wykreował autor, a mianowicie księdza Witolda Olbrychta, który jest osobą nieszablonową, ale w przeciwieństwie do Adieu nie tylko on wybija się tutaj na pierwszy plan. Znajdziemy także sporo wydarzeń z życia księdza Krystiana Palecznego, zwanego wśród znajomych Warginem, z życia siostry Zuzanny zafascynowanej księdzem Groserem i poszukującej wśród ludzi zrozumienia i akceptacji, a także z życia Norberta – byłego księdza, który porzucił sutannę dla policyjnego munduru.

Trufle to kontynuacja Adieu i podobnie jak w poprzednim tomie wydarzenia niezbyt wesołe, wręcz przybijające przeplatają się z tymi radosnymi, a wszystko napisane w sposób taki, że nie chce się oderwać od wydarzeń w nich opisanych. Wbrew pozorom nie jest to tylko banalna historyjka o kapłanach i zakonnicach, bo to nie jest książka tylko o nich, bo oni są zwyczajnymi ludźmi, takimi jak my. To tu różne ciekawe sytuacje przeplatają się z filozofią, wątpliwościami bohaterów, ich słabościami i chęcią ich zwalczenia.

Spotkanie z człowiekiem jest jak święto w kalendarzu. Nie jesteśmy obrońcami Kościoła. Mamy być świadkami. Z każdego człowieka emanuje światło. Z jednych jasne, z drugich ciemne. Trzeba się nauczyć patrzeć i rozeznawać. Każdy z nas ma takie słowa klucze, które otwierają mu drogę, które są jak kromka chleba albo łyk wody.


Jestem przeciwniczką generalizowania i uleganiu stereotypom. Według mnie nie każdy ksiądz to łasy na kasę pedofil mający w dodatku kochanek na pęczki i takiego zdania jest najwidoczniej Jan Grzegorczyk, który przedstawia cały wachlarz różnych księżowskich osobowości, ale pokazuje przede wszystkim jedną i zasadniczą prawdę – ksiądz czy zakonnica to także człowiek, któremu zdarza się zbłądzić, że to nie są supersilni psychicznie herosi, za których ich tak często się uważa. I gratulacje dla Grzegorczyka, który świetnie opisał to księżowskie środowisko.


Moim zdaniem Trufle są dobrą pozycją, zmuszającą do myślenia, taką, z którą z chęcią spędza się czas, chce się porwać, napisana lekkim piórem, w sposób nieskomplikowany, aczkolwiek jest na pewno bardzo wartościowa. Moim zdaniem trochę gorsza niż jej poprzedniczka – Adieu. Tylko moje odczucie? Nie wiem. Teraz tylko czas na Cudze pole;)

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości:

2 komentarze:

  1. Czytałam jedną książkę Grzegorczyka, ale póki co kolejnej nie mam w planach ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie czytałam nic autora, ale widać warto się zapoznać, może kiedyś, w tej chwili mam inne plany czytelnicze.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz :)