niedziela, 15 września 2013

Blaze

Tytuł: Blaze
Autor: Stephen King jako Richard Bachman
Wydawnictwo: Prószyński i s-ka
Ilość stron: 272
Ocena: 3.5/6



Głupota to więzienie, z którego nigdy się nie wychodzi. Nie ma zwolnień za dobre sprawowanie, każdy kibluje tam na dożywociu.






W latach 70. i 80. Stephen King zasłynął jako twórca horrorów publikowanych pod pseudonimem Richard Bachman, a swoim prawdziwym nazwiskiem podpisywał się tylko w gazetach jako autor opowiadań. Blaze jest właśnie jedną z owych książek wydanych pod pseudonimem, jest jednocześnie ostatnią z nich. Ja dostałam ją od mojego Ukochanego, który postawił sobie za cel nazbierać mi na półce jak najwięcej książek Kinga;)
Świat jest brudny, a im dłużej się człowiek na nim obraca, tym bardziej nasiąka tym brudem.
Zawsze było ich dwóch. George, będący „mózgiem” wszystkich operacji, osobą która wszystko planuje oraz opóźniony w rozwoju Blaze, który był jego pomagierem. Któregoś dnia George umiera, a jego kumpel zostaje sam z ich planem. Czy upośledzony psychicznie człowiek może porwać dziecko bogatych i wysoko postawionych ludzi? Czy ktoś, kto wiecznie o czymś zapomina da radę pozacierać po sobie ślady i nagle pamiętać o wszystkich drobnych szczegółach planu? Czy mu się uda? Co się z nim stanie?



Blaze to niegruba książka, moim zdaniem zupełnie nie w stylu Kinga. Choć są takie „Kingowe” teksty, mające chyba za celu pokazać to, że autor jest wiecznie młody, ale jednak książka zdecydowanie wyróżnia się na tle innych. Zero jakiegokolwiek dreszczyka emocji czy napięcia, a sama historia momentami jest bardziej tragiczna i dramatyczna, aniżeli sensacyjna. A książka najbardziej wyróżnia się chyba samym pomysłem na fabułę. Autor w przedmowie sam ostrzega, że jest to książka „do szuflady”, więc nie należy oczekiwać od niej zbyt wiele i właśnie z takim podejściem należy ją czytać, bo inaczej nasze ambicje jej względem i zupełnie mogą się roztrzaskać. Język jak zawsze u Kinga – generalnie średnio literacki, momentami aż na siłę młodzieżowy. Sam pomysł na fabułę jest dość ciekawy, jednak akcja momentami toczy się niczym flaki z olejem, a napięcia też często tu brak. Czy to przez to, że akcja działa się na dwóch płaszczyznach czasowych? Nie wiem, ale nie zmienia to faktu, że czasami nudziłam się czytając ją. Były momenty, w których uśmiałam się podczas jej czytania, zwłaszcza jak tytułowy Blaze rozmawia ze swoim zmarłym kumplem, który daje rady swojemu byłemu partnerowi – przygłupowi. W końcu ktoś musi nim kierować... Były też momenty smutne, zwłaszcza kiedy poznajemy tragiczną historię dzieciństwa Blaza, ale niestety, jak już wspominałam, napięcie oraz akcja, w tej książce zdecydowanie zawiodły. A szkoda, bo można było z tego pomysłu wycisnąć o wiele więcej i książka mogła wypaść o wiele lepiej, ale jednak nie wyszło. A może to ja jestem zbyt wymagająca? 

7 komentarzy:

  1. Jeszcze tej książki nie czytałam, ale mam taki zamiar, zwłaszcza, że Kinga uwielbiam :D

    PS Popieram pomysł ukochanego Twojego: Kinga nigdy za wiele :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Raczej nie słyszałam wcześniej o tej książce Kinga i nie sądzę żebym miała ją przeczytać, skoro jest taka średnia. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  3. Słyszałem o tej książce ale w najbliższym czasie nie zamierzam jej przeczytać. Pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. Humor ma przedni ta książka :D Ale fakt momentami bywa też smutna;/ Książka taka inna jeśli chodzi o Kinga:P

    OdpowiedzUsuń
  5. Kinga postanowiłam przeczytać wszystko, co utworzył, także mimo niedociągnięć i tę książkę kiedyś przeczytam :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetnie się ta książka prezentuje, muszę ją chyba dodać do listy planowanych książek i być może przeczytać :) Zaobserwowałem cie i myślę ze ty tez to zrobisz :)

    A w między czasie zapraszam na mojego nowego bloga także o książkach,proszę zostawić ślad po sobie
    - http://www.pozytywniezaczytany.blogspot.com/

    Pozdrawiam Damian.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz :)