niedziela, 25 sierpnia 2013

Wyliczanka

Tytuł: Wyliczanka
Autor: John Verdon
Wydawnictwo: Otwarte
Ilość stron: 504
Ocena: 5/6


Kłamiemy po to, żeby inni nam zaufali. Ukrywamy własne ja, by osiągnąć bliskość z innym człowiekiem. A sposób, w jaki szukamy szczęścia, sprawia, że zamiast się zbliżać, oddalamy się od niego. Kiedy nie mamy racji, walczymy do upadłego, żeby udowodnić światu, że jednak ją mamy.




Czy to jest w ogóle możliwe, żeby ktoś zgadł liczbę, o której pomyślisz? Czy można czytać w myślach? Jak bardzo ten ktoś musi Cię znać? Od tego wychodzi John Verdon w swoim debiucie książkowym, który od razu trafił na listy bestsellerów...

W Wyliczance poznajemy osławionego, emerytowanego detektywa, który nazywa się Dave Gurney. Któregoś dnia, jego stary znajomy prosi go o pomoc w znalezieniu autora tajemniczych listów pisanych czerwonym atramentem. Krótko po tym zamiast nadawcy, detektyw znajduje zwłoki swojego kolegi... Kim jest zabójca? Dlaczego zamordował akurat jego? O co mu chodziło w owych wierszowanych, pisanych odręcznie listach, w których zagaduje, to o jakiej liczbie pomyślał adresat? Czy będą następne ofiary?

Ból pozostaje właśnie dlatego, że odmawiamy szukania jego źródła. Nie potrafimy go zidentyfikować, bo odmawiamy poszukania jego korzeni.


John Verdon
Wyliczanka jest książką pełną tajemnic, które są związane głównie z bardzo sprytnym i inteligentnym zabójcą i adresatem owych listów, którego odkrycie naprawdę mnie zaskoczyło. Muszę przyznać, że książka bardzo mi się spodobała. Z wielką chęcią i ciekawością brnęłam do końca tej powieści, a to wszystko, po to, żeby jak najszybciej dowiedzieć się, któż jest owym sprawcą całego zamieszania. Notabene, jest to bardzo ciekawie wykreowana postać. Inteligentny, sprytny perfekcjonista, który z zimną krwią dąży do tego co sobie zaplanował. Język, jakim autor napisał Wyliczankę, jest niezbyt skomplikowany i dość lekki, co sprawa, że książkę czyta się naprawdę przyjemnie. Choć akcja rozkręca się powoli, później już płynie wartko, ale nie za szybko, a autor nie zasypuje czytelnika mnóstwem postaci, więc dość łatwo się w niej odnaleźć. Wszystko niczym zloty środek. A do tego jako bonus dostajemy opisy trudnych relacji głównego bohatera z żoną oraz ich osobistą tragedię – śmierć synka. Świetny motyw z wierszykami, liczbami i tajemniczymi śladami butów. Naprawdę, jak na debiut – cud, miód i orzeszki. Może nie jest to arcydzieło literatury, ale ma w sobie coś, co pociąga i sprawia, że jest niebanalna. Jednak moim zdaniem polski tytuł, nie oddaje tego co miało miejsce w książce... Oryginalny Think of a Number jest zdecydowanie lepszy i bardziej adekwatny do fabuły.

8 komentarzy:

  1. A wiesz Asiu, że ostatnio myślałam o tej książce? Miałam na nią wielką ochotę w okolicach premiery, ale jakoś nie kupiłam. Teraz znów naszła mnie chęć, dziękuję za przypomnienie i cieszę się, że ona "pociąga". Od kryminałów nie wymagam bycia arcydziełami, tylko zmyślnej intrygi, która kieruje uwagę na mordercę - inteligentnego, bo o takich uwielbiam czytać! Widzę, że "Wyliczanka" ma wszystkie cechy, których mi trzeba:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja siostra sobie kupiła tę pozycję. Ale nie dla mnie, jakoś nie mój klimat.

    OdpowiedzUsuń
  3. Książki czytałam zaraz po premierze, ale do dziś ją miło wspominam. Książka idealnie wpasowała się w moje gusta.

    OdpowiedzUsuń
  4. Obawiam się, że nie trafi w moje gusta ;)
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam i mam podobne zdanie. Jak na debiut, mimo kilku niedociągnięć, książka jest świetna :) Ciekawy pomysł na fabułę.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Zaciekawiłaś mnie niemiłosiernie w najbliższym czasie postaram się rozejrzeć za tą książką. Pozdrawiam :0

    OdpowiedzUsuń
  7. Lubię takie dobrze skonstruowane kryminały, więc ten też bym przeczytała z przyjemnością:)

    OdpowiedzUsuń
  8. uwielbiam kryminały i ta książka jest jak najbardziej dla mnie !

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz :)