poniedziałek, 5 sierpnia 2013

"Trucicielka" E.E.Schmitt

Tytuł: Trucicielka
Autor: Eric-Emmanuel Schmitt
Wydawnictwo: Znak literanova
Ilość stron: 240
Ocena: 6/6 



Czy miłość nie nakazuje dbać przede wszystkim o drugiego człowieka? -Poświęcenie jest miarą każdej miłości.







Eric-Emmanuel Schmitt wsławił się najbardziej swoją książką pt. Oskar i pani Róża, od której (jeszcze w podstawówce) zaczęła się moja przygoda z jego twórczością. Należy on do grona moich ulubionych pisarzy, dlatego trudno mi go oceniać obiektywnie nie patrząc się przez pryzmat sympatii do niego. A jak było z Trucicielką?

Jest to zbiór czterech opowiadań, które choć oddzielne, tworzą spójną całość. Kobieta wyznająca młodemu księdzu w trakcie spowiedzi wszystkie swoje grzeszki związane z zabójstwem swoich mężów. Ojciec, pracujący na statku, który dowiedział się, że jego córka nie żyje. Bracia, będący niczym Kain i Abel, z których jeden ma świadomość, że zabił drugiego. Żona, która wie, że jej mąż – prezydent ją zdradza, a czułość okazuje tylko na pokaz przed ludźmi i kamerami. A w tych wszystkich historiach przeplata się jakaś myśl, która zatruwa umysł, staje się obsesją głównego bohatera... A poza nią pojawia się także miłość, ale w różnym wdaniu... A jak bardzo obsesyjne są owe myśli i jaka to miłość - przekonasz się po przeczytaniu;)

Eric-Emmanuel Schmitt
Trucicielka, moim zdaniem, to prawdziwy majstersztyk. Schmitt w pełni twórczej formy, który wciąż na nowo zachwyca swoim pisarskim warsztatem. Podobnie jak w Marzycielce z Ostendy, cały zbiór opowiadań tworzy całość, ma swój temat przewodni, jedną myśl, która przyświeca wszystkim pomniejszym formom, wyraźny, acz nie narzucający się za bardzo. Schmitt jest mistrzem w poruszaniu, w bardzo prosty i delikatny sposób, jakiejś głębokiej, wewnętrznej struny poruszenia, powodując jednocześnie głębokiego kaca książkowego, który sprawia, że nie chce wrócić się do rzeczywistości, a tym bardziej zaczynać następnej lektury. Zakochałam się w tej książce, zwłaszcza w ostatnim opowiadaniu zatytułowanym Elizejska miłość, przy którym poruszyłam się do głębi. Trzeba przyznać, że opowiadanie to trudny gatunek, jednocześnie dla autora i dla czytelnika. W końcu niełatwo tak okroić treść, żeby zostało to co najważniejsze, pozbyć się wodolejstwa, a osobie czytającej równie trudno wyłuskać sens, który chciał przekazać autor. Jednak Schmitt w tej dziedzinie jest prawdziwym mistrzem, a każde jego opowiadanie prawdziwym arcydziełem, które zachwyca, porusza i staje się celem zauroczenia.
Jak bardzo z upływem lat stajemy się wolni. W wieku 20 lat jesteśmy tym, co uczyniło z nas wykształcenie, ale już około 40-tu tym, co powstało w wyniku własnych wyborów, jeżeli takich dokonaliśmy.
Podsumowując, polecam Trucicielkę z całego serca i gwarantuję miło spędzony czas oraz książkowego kaca po książce;) Książka zdecydowanie warta przeczytania i to nawet nie raz! Perełka! A mojemu ukochanemu pięknookiemu Księciu z tej samej bajki dziękuję za taki prezent:*

3 komentarze:

  1. Też uwielbiam tego autora. Bardzo chciałabym te opowiadania przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przypomniałaś mi, jaka byłam szczęśliwa, kiedy w końcu dorwałam tę książkę. Erica pokochałam właśnie za to, że potrafi w zwięzły sposób przekazać nam najważniejsze treści, a przy okazji zapoznać nas z bohaterami, kórzy szybko zostają naszymi przyjaciółmi.
    "Trucicielka", "Marzycielka...", "Tektonika uczuć", "Oskar..." > wszystko polecam!

    OdpowiedzUsuń
  3. ehh ileż to ja już razy obiecywałam sobie przeczytać tę książkę i nic z tego nie wyszło :) muszę nadrobić braki

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz :)