sobota, 23 lutego 2013

Sekret Freuda

Tytuł: Sekret Freuda
Autor: Jed Rubenfeld
Wydawnictwo: Sonia Draga
Ilość stron: 480
Ocena: 2.5/6



W szczęściu nie kryje się żadna tajemnica. Wszyscy ludzie nieszczęśliwi są do siebie podobni: przywiera do nich jakieś dawno minione wydarzenie (albo oni przywierają do niego).






Teorie Freuda bardzo mnie interesują, a wszystko zaczęło się w momencie kiedy znalazłam stary podręcznik do psychiatrii, jeszcze z czasów studenckich mojego taty. Dlatego też postanowiłam przeczytać książkę zatytułowaną Sekret Freuda i to w ramach wyzwania Z literą w tle.

Freud jest znanym uczonym, który zrewolucjonizował swoimi teoriami psychiatrię z początku XX wieku. Po wyjeździe do Nowego Jorku w 1909 roku, nie chciał o nim nikomu mówić ani wyjawić co tam się stało. Jed Rubenfeld postanowił odtworzyć ten wyjazd i fikcją literacką wypełnić ten okres. Akcja książki dzieje się właśnie w Nowym Jorku i właśnie nam przyjeżdża doktor Zygmunt Freud. Dzień po jego przyjeździe do tego miasta została znaleziona związana i uduszona młoda kobieta. O pomoc w rozwiązaniu sprawy zostaje poproszony najwierniejszy uczeń tytułowego uczonego – dr.Stratham Younge, który jednak wciąga w tą sprawę swojego Mistrza i nauczyciela. Mają wspólnie odnaleźć sprawcę. Czy im to się uda? Czy Freud i Young będą w stanie nakreślić jego portret psychologiczny? Jak skończy się ta sprawa?

W stosunku do tej książki miałam dość spore oczekiwania, może nawet zbyt duże. Bowiem rozbiły się one jak morska fala o betonowy mur… Sekret Freuda czytałam dość długo, przez wiele dni nie mogłam jej zmęczyć i nie czułam wewnętrznej potrzeby skończenia się jak najszybciej. Ale to nie dlatego, że chciałam się nią delektować, skądże znowu. Jak dla mnie akcja nie jest ani wartka ani ciekawa. Jak dla mnie książka dość rozwleczona. Postać Freuda bardzo mnie fascynuje, jego teorie dziś są już bardzo znane, a mi się marzy przeczytanie jego Wstępu do psychoanalizy. Sekret Freuda jest podobność zajmującym Thrillerem historycznym. No cóż… ja tu nie znalazłam nic zbyt pociągającego. Akcja… Zagmatwana trochę jak dla mnie, zero jakiegokolwiek polotu, klimatu czy wartkości. Generalnie książka niezbyt zaskakująca, a sposób jej prowadzenia pozostawia sobie wiele do życzenia, zresztą tak samo jak cała pozycja. Niby czego można się spodziewać po debicie, no ale jednak… Oczekiwałam thrillera z szybką, ciekawą akcją i znacznie większą dozą nowojorskiego klimatu. Ja się na niej zawiodłam i generalnie uważam, że szkoda czasu na nią. Zastanawiałam się nad niższą oceną, jednak sama postać mojego ulubionego psychiatry względnie uratowała sytuację. I tak podczas lektury tej pozycji zastanawiałam się gdzie w tej książce jest ten Freud, który sprawił, że sama chciałam być psychiatrą… No coż….

5 komentarzy:

  1. Ciekawe spojrzenie na szczęście i nieszczęście, takie trochę odwrotne do słów Tołstoja („Wszystkie szczęśliwe rodziny są do siebie podobne, każda nieszczęśliwa rodzina jest nieszczęśliwa na swój sposób.”). Szkoda, że w książce zabrakło klimatu, a już szczególnie - że nie jest zaskakująca.

    OdpowiedzUsuń
  2. To zupełnie nie moja dziedzina;p

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam psychoanalizę, tym chętniej sięgnę po tę książkę :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Freud nie jest taki zły, trzeba się do niego przekonać. Obecnie ma więcej przeciwników niz zwolenników, a w świecie psychiatrii raczej został wyparty przez nowsze dokonania na polu psychologii etc. Jednak sądzę, iż pojęcia konfliktu pomiędzy id, ego, superego; pojęcie libido są po prostu prawdziwe i ciężko z nimi walczyć. Tak jakby walczyło się z wiatrem :)
    Freud przydaje się zarówno w pracy psychologa jak i psychiatry.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz :)