sobota, 30 września 2017

"Poradnik pozytywnego myślenia" Matthew Quick

Tytuł: Poradnik pozytywnego myślenia
Autor: Matthew Quick
Wydawnictwo: Otwarte
Ocena: 5/6



Wszystko zaczyna się od kłopotów, ale po jakimś czasie przyznajesz się do tego, że masz problemy, i ciężko pracujesz, żeby stać się lepszym człowiekiem, a to właśnie przyciąga szczęśliwe zakończenie i pozwala mu rozkwitnąć.





Poradnik pozytywnego myślenia to jedna z tych książek, która zdobyła naprawdę sporą sławę dzięki jej ekranizacji, która w tym wypadku miała miejsce już kilka lat temu. Muszę przyznać, że to jedna z tych sytuacji, kiedy najpierw widziałam film, a dopiero później sięgnęłam po książkę. Jednak z filmu (chyba na szczęście) w mojej pamięci pozostały tylko pojedyncze obrazy i niewiele pamiętam... Ale jednak po obejrzeniu ekranizacji obiecałam sobie, że przeczytam w końcu tę książkę, aż w końcu mi się udało w ostatnim czasie.
Poznajcie Pata. Pat ma pewną teorię – jego życie to film, który zakończy się happy endem, czyli powrotem jego byłej żony. Pat musi tylko spełnić kilka warunków: robić codziennie setki brzuszków, czytać więcej książek, ćwiczyć bycie miłym i dwa razy dziennie łykać kolorowe pastylki.  Niestety, nic nie układa się tak, jak powinno. 
Na domiar złego za Patem łazi piękna, choć poważnie stuknięta Tiffany, prześladuje go piosenka Kenny’ego G, a nowy terapeuta sugeruje zdradę jako formę terapii! Pat nie przestaje jednak myśleć pozytywnie. Czy to wystarczy, by osiągnął swój cel?
                                                            opis wydawcy
Poradnik pozytywnego myślenia to książka pisana z perspektywy Pata – głównego bohatera, pokazująca jego to rozumowania, myślenia. Początkowo irytowała mnie ta książka – notorycznie przewijający się futbol, naiwność Pata i jego sposób myślenia w wyidealizowany sposób... Jednak wraz z zagłębianiem się w lekturę coraz bardziej rozumiałam tok rozumowania Pata i ludzi w jego otoczeniu. W mojej karierze czytelniczej jest to pierwsza książka Matthew Quicka, jaką miałam okazję czytać, więc jego styl pisarski to także coś nowego dla mnie, jednak w moim odczuciu bardzo dobrze przedstawił sposób myślenia osoby po wizycie w szpitalu psychiatrycznym i próbującej się uporać ze swoimi problemami...
(...) jego śmierć bezsprzecznie dowodzi, że życiem rządzi przypadek, że jest popieprzone i przypadkowe do chwili, aż spotka się kogoś, kto nada temu wszystkiemu sens, choćby tylko na chwilę.
Poradnik pozytywnego myślenia to tak naprawdę nie jest poradnik o tym jak wzbudzać optymistyczne myśli czy reakcje. Tak na dobrą sprawę to wcale nie jest poradnik. To przyjemna i ciepła powieść o zakańczaniu pewnych etapów w swoim życiu i zaczynaniu nowych... Jest to pozycja, która po części przełamuje stereotypy dotyczące chorób psychicznych, psychoterapii czy leczenia psychiatrycznego, co mnie naprawdę cieszy. Generalnie spodobała mi się ta książka i z chęcią sobie powtórzę seans adaptacji filmowej z Bradleyem Cooperem oraz Jennifer Lawrence w rolach głównych. Tak, polecam tę książkę, jednak nie spotkacie tutaj ckliwej historii z jakimś bardzo zawiłym problemem psychologicznym, tylko po prostu ciepłą, uroczą historię o relacjach.

wtorek, 19 września 2017

"Mock. Ludzkie zoo" Marek Krajewski

Tytuł: Mock. Ludzkie zoo
Autor: Marek Krajewski
Cykl: Eberhard Mock
Tom: siódmy
Wydawnictwo: Znak
Ilość stron: 400
Ocena: 6/6

Po ostatnim dźwięku nad głową Platfusa, który się zbliżał do swoich drzwi, rozległo się diabelskie warczenie i nieszczęsny kloszard zobaczył rozwarty pysk piekielnej Bestii. Upadł wtedy na ziemię i zaczął się modlić. Modlitwa była skuteczna, bo kiedy podniósł oczy ku rozgwieżdżonemu niebu, Belzebuba już nie było.



Twórczość Marka Krajewskiego darzę wielką miłością już od wielu, wielu lat... Jednym z elementów jest przedwojenny Wrocław, a przede wszystkim styl pisarski powiązany z wysokim kunsztem i kulturą osobistą. To wszystko sprawia, że po książki Krajewskiego sięgam z wielką przyjemnością, a ich wydawanie rokrocznie wydaje się być dość rzadkie, ale jednak wywołuje coraz większą tęsknotę. A że stęskniłam się za Eberhardem to niezwykle ucieszyła mnie premiera książki Mock. Ludzkie zoo.
Wrocław 1914. Maria – „narzeczona” Eberharda Mocka – co noc w swoim mieszkaniu słyszy potępieńcze jęki i płacz dzieci. Ebi myśli, że kobieta traci rozum, ale niebawem odkrywa szokującą prawdę, którą kryją piwnice nieczynnego dworca. Wkracza w sam środek piekła, choć nie wie jeszcze, że jego przeciwnik – Gad – ma potężnych mocodawców, którzy nie cofną się przed niczym. Mock staje przed dramatycznym wyborem: ocalić matkę Marii czy niewinne dziecko? By ukarać bezlitosnych zbrodniarzy, narazi się na śmierć w męczarniach, a pogoń za złoczyńcą zaprowadzi go na granicę człowieczeństwa. Przekona się, że natura ludzka jest bardziej okrutna niż bezlitosna afrykańska dżungla.
                                                                opis z okładki

Na książkę pt. Mock. Ludzkie zoo czekałam z dużą niecierpliwością, więc kupiłam ją praktycznie od razu po premierze i od razu zabrałam się za czytanie.  Znam już większość książek Krajewskiego, w tym także jego ostatnią powieść pt. Mock, więc tym bardziej czekałam na tegoroczną premierę. Zabrałam się za czytanie i od początku ta pozycja wzbudziła moją fascynację, a lektura sprawiała wiele radości... Co na to wpłynęło? Przede wszystkim sam pomysł na fabułę i genialna realizacja. Zresztą w końcu się tego spodziewałam znając już twórczość Marka Krajewskiego. Świetnie oddany klimaty Wrocławia, znakomita postać Eberharda Mocka, spora dawka intrygi oraz spacer po... piekle. Autor sprawił, że podczas lektury niejednokrotnie przechodziły mi ciarki po plecach, a najbardziej przerażające jest to, że ludzkie zoo istniało naprawdę, w tym także w Polsce. A Krajewski wykorzystał to do stworzenia fikcji, którą czyta się z zapartym tchem i nie mogłam się oderwać od książki. Ciekawie nakreślone najróżniejsze postaci, w tym te czarne charaktery, sprawiają, że budzi się z nimi silna więź. Ponadto miło było obserwować młodszego Eberharda chłonąc jednocześnie Wrocław Marka Krajewskiego.

Moim zdaniem Mock. Ludzkie zoo jest ciekawszą kontynuacją Mocka, chyba głównie przez tematykę, która wbija w fotel. Język i styl pisarki Marka Krajewskiego na na najwyższym poziomie, zresztą jak zawsze, ponadto mroczne intrygi i zagadki zapewnią świetną zabawę podczas czytania. Polecam z całego serca!

niedziela, 10 września 2017

"Twardzielka" Mariusz Zielke

Tytuł: Twardzielka
Autor: Mariusz Zielke
Wydawnictwo: Akurat
Ilość stron: 384
Ocena: 2.5/6



Wszystko co jej pokazywał było pozorowane. Zakładał maskę. Co by zobaczyła, gdyby ją zerwała? Rekina, lamparta, lwa, pumę, a może zwykłego pierwotniaka?







Nigdy nie słyszałam o twórczości Mariusza Zielke, choć na rynku wydawniczym pojawiło się kilka jego książek, a on sam jest porównywany do Michaela Blomkvista z książek Stiega Larssona. Pewnego dnia zaintrygowała mnie właśnie Twardzielka, a że akurat była w promocji, więc wylądowała w mojej biblioteczce.
Sześć dziewczyn: pięć trupów, jedna zaginiona. Ktoś brutalnie morduje piękne modelki. Ściągnięta ze szpitala psychiatrycznego agentka o specyficznej urodzie i poszarpanym życiorysie musi wyjaśnić tajemnicę, mierząc się także z własną, pełną sekretów przeszłością. W świecie okrutnych zbrodni, perwersyjnego seksu, luksusowej prostytucji, dziwacznych wynaturzeń zepsutego show-businessu rozegra się gra o najwyższą stawkę. 
                                                              opis z okładki

Twardzielka to pozycja, po której sięgnęłam ze sporą ciekawością... Chciałam poznać twórczość autora, ale przede wszystkim byłam zaintrygowana opisem na okładce. Książka poczekała trochę na swoją kolej, aż w końcu się za nią zabrałam i przeczytałam dość szybko... Siedząc w fotelu nie wiem kiedy zeszło ponad połowa lektury... Spodobał mi się pomysł, a także tytułowa Twardzielka – Marika, która odegrała tutaj kluczową rolę. Tak, naprawdę spodobało mi się wykreowanie tej postaci... Mogłoby być lepiej – to fakt, ale i tak naprawdę ją polubiłam. Podczas lektury moją uwagę zwrócił ogrom wulgaryzmów używanych przez autora – jak dla mnie było ich stanowczo za dużo, w końcu w literaturze nie powinno być słownictwa jak z taniego, narożnego baru, przynajmniej moim zdaniem. Naprawdę, to aż kuło w oczy, zdecydowanie za bardzo, no nie przystoi, doprawdy... Intryga w książce jest, a owszem, pomysł jest, aczkolwiek po skończonej lekturze czułam spory niedosyt, spory niedosyt... Dlaczego? Odniosłam wrażenie, że wszystko niedopracowane, zbyt mało intrygi, zbyt dużo wulgaryzmów... To nie dla mnie...
A kogo interesuje prawda? Jest za mało ciekawa, rzadko kiedy ma smak skandalu i odpowiedni koloryt. Żeby news był ciekawy, trzeba go ubarwić, podlać ostrym sosem, wyrwać coś z kontekstu, podkręcić. (...) Krew w newsach ma barwę drukarskiej farby.
Jak postrzegam Twardzielkę? Jako lekkie i niezbyt wymagające (i niezbyt dopracowane) czytadło, takie dla zabicia czasu, jednak napisane zbyt prostackim językiem i ze zbyt małą dawką intrygujące. Po prostu przeciętna książka, która sprawiła, że nie wiem czy sięgnę po jakiekolwiek inne pozycje autora... Moim zdaniem lepiej odpuścić i przeczytać coś ambitniejszego. Po prostu dość marny wyczyn...