środa, 30 listopada 2016

Hadzine dyskusje: Ocena ocenie nierówna, czyli o trudnej sztuce oceniania książek


Pisanie jakichkolwiek recenzji nierozerwalnie łączy się z wystawieniem jakiejś oceny opisywanej książce czy innemu obiektowi naszej opinii. Skale są różne... Niektórzy wystawiają oceny jak w szkole, czyli w skali od 1-6, inni zaś od 1-10. No i wszystko dzieje się w najróżniejszych formach – na przykład przyznawania odpowiedniej ilości gwiazdek. Jednak czy ta sama ocena przy różnych przedmiotach opinii oznacza to samo? Moim zdaniem nie. Od czego to według mnie zależy?



Przede wszystkim kategorii ocen. Jedna książka może być całkiem sympatycznym, lekkim i przyjemnym czytadłem. Fakt, że dobrze się z nim bawiłam nie zmienia tego, że to jest czytadło. Tak było na przykład z Igrając z ogniem Tess Gerritsen. Ale jednak praktycznie tę samą ocenę dostałą ode mnie książka pt. Moje córki krowy, która wręcz wbiła mnie w fotel. Dlaczego? Ponieważ oceniałam książki w zupełnie różnych kategorii – Igrając z ogniem jest czytadłem, a Moje córki krowy jest powieścią psychologiczną. Piątka w kategorii czytadeł, a piątka w kategorii książek psychologicznych, tych związanych np. z chorobą nowotworową to zupełnie różne oceny. Poza tym różnorodność gatunków i rozeznanie w nich. Miłośnikowi kryminałów trudno będzie ocenić romanse czy fantastykę i na odwrót. Tak w zasadzie trudno o obiektywną ocenę dzieła literackiego czy filmowego, bo na to wpływają przede wszystkim doświadczenia czytającego, a także jego nastrój, etap życia na jakim aktualnie jest. To nie jest matematyka, w której 2+2 jest zawsze 4 – niezależnie od tego kto ocenia. Moim zdaniem duży wpływ na ocenę ma także wiek oceniającego. Bardzo dobrze to widać po książkach młodzieżowych. Serię o przygodach Ali Makota inaczej oceni dorastająca dziewczyna/nastolatka, a inaczej dojrzała, dorosła kobieta. Czyż nie?

Skoro ocena ocenie nie równa to warto wystawiać oceny?
Sama się nad tym zastanawiam... 
Jak Wy się na to zapatrujecie?
Czy dla Was każda ocena jest taka sama, równa?

piątek, 25 listopada 2016

"Barcelona. Stolica Polski" Ewa Wysocka





Tytuł: Barcelona. Stolica Polski
Autor: Ewa Wysocka
Wydawnictwo: Marginesy
Ilość stron: 320
Ocena: 4,5/6








Barcelona... Stolica Katalonii, miasto, w którym dzieje się akcja powieści Zafona – Cień Wiatru. To też stolica regionu o nazwie Katalonia, który jest nazywany tam... Polską. I właśnie o tym mieście i rejonie pisze Ewa Wysocka w swojej książce pt. Barcelona. Stolica Polski. 

Kto by pomyślał, że najpopularniejszy w Katalonii program satyryczny ma tytuł „Polònia”, a emisja kończy się słowem „Koniec”, które znają wszyscy? Wszakże w dzieciństwie byli „karmieni” polskimi kreskówkami takimi jak Bolek i Lolek. Katalończycy kochają Mrożka i Kantora, a spacer po mieście zaprowadzi nas do miejsc, gdzie chodził Chopin, Anders, Kapuściński i Gombrowicz. Po drodze znajdziemy polskie restauracje i sklepy, gdzie można kupić suchą krakowską, która jednak w niczym nie przypomina polskiego specjału. W katedrze wisi obraz Matki Boskiej Częstochowskiej, a sukces klubu Barҫa zaczął się od polskiego piłkarza, który grał tam bez wynagrodzenia.
W czasach Franco „bycie Polakiem” nabrało w Barcelonie wyjątkowego znaczenia. Najpierw pejoratywnego, nadanego z zewnątrz przez mieszkańców innych regionów — miało ośmieszać. Jednak Katalończycy ze swoim nieco przytłumionym, śródziemnomorskim temperamentem, zamiast odwracać się do nas plecami i wstydzić się, że w całej Hiszpanii przezywają ich „Polakami”, otworzyli przed nami ramiona. Przyjęli jak swoich i zaadoptowali. Więcej — wykorzystali i wykorzystują nadane im słowiańskie pochodzenie. Polski tu jest na pęczki. I od lat ta katalońska, lokalna, miesza się z naszą, przyjezdną. I nie są to mieszanki ciężkostrawne. Polskie tytuły mają programy telewizyjne i książki. I mimo innych korzeni wzajemnie otwieramy się na nasze kultury i uzupełniamy. My płaczemy nad Wyznaję Jaume Cabrégo, a oni zrywają boki, czytając opowiadania Sławomira Mrożka. Nam smakuje salsa romesco, a oni w nowo otwartym polskim barze uczą się jeść śledzie i ruskie pierogi.
                                                             opis z okładki

Ewa Wysocka to korespondentka Polskiego Radia w Barcelonie i to ona właśnie jest autorką reportażu pt. Barcelona. Stolica Polski. Jest to książka naprawdę ciekawa – pełna ciekawostek oraz wielu fotografii z różnych okresów tego miasta. Jest podzielona na wiele krótszych rozdziałów co sprawia, że lektura idzie szybko i przyjemnie. Ponadto język, jakim operuje autorka jest na dość wysokim poziomie – jest jakby mówiony, opowiadany – widać, że pani Ewa Wysocka jest radiowce, że ma dar do mówienia, co właśnie przelewa w swoim reportażu. Widoczne są powiązania pomiędzy Polską a Katalonią, co zdecydowanie może zaintrygować wielu polskich czytelników. Książkę czytało mi się bardzo przyjemnie, dowiedziałam się z niej naprawdę wielu ciekawostek. A apetyt jeszcze podsyciły fotografie – nie jakieś bardzo podrasowane, a wręcz przeciwnie. Czarno – białe, jakby wycięte ze starych gazet. Wszystko sprawiło że,  aż zapragnęłam odwiedzić kiedyś w końcu Barcelonę... Może kiedyś się uda. 

Komu polecam reportaż Barcelona. Stolica Polski? Przede wszystkim miłośnikom Hiszpanii, Katalonii oraz Barcelony. A także osobom ciekawym świata oraz połączeń i powiązań Polski z innymi krajami. No i ciekawym historii i kultury Europy, a w szczególności tamtego rejonu naszego kontynentu. Zdecydowanie może się spodobać także miłośnikom wszelakiej literatury podróżniczej. Generalnie polecam.

Za możliwość książki dziękuję Wydawnictwu Marginesy

Książka bierze udział w wyzwaniu Polacy nie gęsi IV



wtorek, 22 listopada 2016

"Trawers" Remigiusz Mróz

Tytuł: Trawers
Autor: Remigiusz Mróz
Cykl: Trylogia z komisarzem Forstem
Czyta: Krzysztof Gosztyła
Długość: 16 h. 49 min.
Ocena: 4,5/6



Fakty to tylko ustalony przez kogoś, utrwalony stan rzeczy.








Twórczość Remigiusza Mroza robi furorę już od dłuższego czasu -sama już ją znam od dłuższego czasu. Zaczęłam od Ekspozycji – pierwszej części trylogii z komisarzem Forstem. Przewieszenia – tej drugiej – jeszcze nie czytałam, choć czeka na swoją kolej półce. Jednak miałam okazję zapoznania się z trzecią - Trawersem w postaci audiobooka w interpretacji Krzysztofa Gosztyły.
Wszystkie pożary zgasły. Zostały tylko zgliszcza.
Grupa uchodźców miała zostać w Kościelisku tylko przez trzy dni. Wójt zakwaterował ich w sali gimnastycznej, czekając, aż rząd znajdzie dla nich stałe miejsce pobytu. Wszystko zmieniło się, gdy przypadkowy turysta został odnaleziony martwy na szlaku prowadzącym na Czerwone Wierchy. Odcięto mu opuszki palców, wybito wszystkie zęby, a w ustach umieszczono syryjską monetę. Czy Bestia z Giewontu powróciła? A może to któryś z uchodźców jest winny? Rozpoczyna się nagonka medialna, a wraz z nią śledztwo prowadzone przez Dominikę Wadryś-Hansen. Tymczasem Wiktor Forst wsiąka coraz bardziej w więzienny świat, zupełnie nieświadomy tego, że na wolności jest ktoś, kto liczy na jego ratunek…

                                                                                 opis z okładki

Na początku zapoznawania się z Trawersem musiałam połapać się o co tak w zasadzie chodzi, jednak nie zajęło mi to zbyt wiele czasu. Mamy tutaj przede wszystkim Wiktora Forsta, którego lubię, choć nie tak bardzo jak Joannę Chyłkę, która i tutaj się pojawia ku mojej wielkiej uciesze. Jakoś wyjątkowo polubiłam także Wadryś – Hansen. A co do samej książki... Zdecydowanie jest przepełniona akcją, jednak z umiarem, co jest zasadniczym plusem. Wielką zaletą jest także aktualność tej pozycji – chociażby w temacie uchodźców. Kolejnym pozytywem jest także zagłębianie się w psychikę bohaterów – na przykład Forsta po więziennych perturbacjach. Styl Mroza jest... no cóż... Charakterystyczny dla niego samego - niezbyt skomplikowany, jednak nie prostacki. Świetnie nadaje się do akcji, która się toczy, nie na łeb na szyje ani nie w żółwim tempie. Jak na mój gust mogłoby być więcej zwrotów akcji i mogłaby się toczyć ciut szybciej... Choć jest to moje drugie spotkanie z Wiktorem Forstem, jednak już teraz wiem, że Joannę Chyłkę lubię o wiele bardziej. Nie, nie, nie, to nie oznacza, że nie lubię Forsta w ogóle... Lubię, ale po prostu moją imienniczkę darzę o wiele większą sympatią za jej ironię i poczucie humoru. Nie mam wykształcenia pracowniczego, a tematyka prawnicza nie należy do moich kręgów zainteresowań, więc na temat autentyczności prawniczych zagadnień i ich autentyczności się nie wypowiem.
Polska zapomniała o tym, jak jej obywatele kilkadziesiąt lat temu rozpierzchli się po całej Europie, szukając ratunku, pomocy i miejsc, w których mogli walczyć z okupantem. Zapomniała o tym, jak wyglądają ludzie pozbawieni kraju. I stała się państwem wstydu.


Moją przygodę z Trawersem mogę uznać zdecydowanie za udaną. Komu ją polecam? Wszystkim miłośnikom kryminałów, akcji toczącej się w odpowiednim tempie, sporej dawki intrygi oraz entuzjastów Tatr. Ciekawe zakończenie trylogii, którą polecam, bo zabawa z tą lekturą uważam za udana. 
Remigiusz Mróz
na Międzynarodowych Targach Książki w Krakowie





Większość osób nie poruszały suche liczby, empatia ludzka znacznie lepiej sprawdzała się, kiedy obcowało się z tragedią jednego, konkretnego człowieka. W przypadku Forsta było jednak odwrotnie. Przez lata służby w wydziale zabójstw naoglądał się śmierci z bliska, oswoił się z nią. Zawodowa konieczność sprawiła, że odcinał się od osobistych tragedii. Natomiast liczby robiły na nim wrażenie.







piątek, 18 listopada 2016

"Jestem takim samym człowiekiem" Wiktor Okrój






Tytuł: Jestem takim samym człowiekiem
Autor: Wiktor Okrój
Wydawnictwo: E-bookowo.pl
Ocena: 6/6








Nigdy nie lubiłam stereotypów, zwłaszcza dotyczących niepełnosprawności. Może dzięki temu,, że kontakt z osobami niepełnosprawnymi miałam od zawsze. Zaczęło się od sąsiada – rówieśnika na wózku i przedszkola z oddziałami integracyjnymi. Później już bardziej świadomie przez różne formy wolontariatu polegającego na pomocy niepełnosprawnym. W ten ostatni sposób poznałam J. z którą pojechałam na Światowe Dni Młodzieży o czym pisałam tutaj. Właśnie tam nawiązałam nowe kontakty z ludźmi niepełnosprawnymi oraz innymi wolontariuszami i zauważyłam jeszcze więcej stereotypów dotyczących niepełnosprawnych. Te stereotypy obala pewien chłopak na wózku w swoim tomiku pod wymownym tytułem Jestem takim samym człowiekiem.

Wiersze zawarte w tomiku Jestem takim samym człowiekiem czytałam już po poznaniu Wiktora na Targach książki w Krakowie, gdzie przez 2 dni przedzierałam się z nim między targowymi stoiskami i widziałam miny ludzi na naszą przedziwną dwójkę – pulchną dziewczynę z czerwoną szminką na ustach ucieszoną od ucha do ucha i drobnego, niewyraźnie mówiącego chłopaka. Niektórzy mieli przerażone miny. Inni patrzyli się na mnie z politowaniem lub podziwem jak na kobietę – herosa, która podejmuje się pchania chłopaka na wózku i (o zgrozo!) może być jego partnerką (tak, niektórzy nas tak traktowali). Wydaje mi się, że to za sprawą tego, że traktowałam go najzwyczajniej w świecie... I o tej normalności pisze Wiktor w swoich wierszach. 

Jestem takim samym człowiekiem to wiersze będące w zasadzie tekstami piosenek, bo poza poezją Wiktor tworzy także muzykę. Pisze o normalności w nieco nienormalnym, schorowanym ciele, o muzyce, Krakowie... Brak tu napuszonego słownictwa, pięknych nadętych mów – wszystko płynie prosto z serca. Polecam ten tomik wierszy każdemu, szczególnie wszystkim pełnosprawnym, żeby mogli bardziej poznać spojrzenie na świat wózkowicza. W końcu to taki sam człowiek.... 

Wiktor Okrój

z Wiktorem na Targach

wtorek, 15 listopada 2016

"Jego ekscelencja na herbatce z Göringiem" Piotr Kitrasiewicz

Tytuł: Jego ekscelencja na herbatce z Göringiem
Autor: Piotr Kitrasiewicz
Wydawnictwo: Wydawnictwo MG
Ilość stron: 352
Ocena: 3/6



Wydało mi się, że mówi z sensem, a nawet, iż dzieli się ze mną wielką, genialną wizją. To był chyba szczyt mojego zaczadzenia jego ideologią i planami, a także osobowością.






II Woja Światowa to ulubiony etap historii naszego kraju. Wiem, to brzmi bardzo dziwnie... II Wojnę Światową pamiętają moi dziadkowie oraz ich znajomi, co doskonale wiem z ich opowieści. Część historii znam z Kresów Wschodnich od Dziadka, który stamtąd pochodzi (Babcia zresztą też, ale jest rocznik 1940 więc z wojny nic nie pamięta). Inną część historii znam stąd, ze Śląska (które było niemieckie) i zza Prosny, czyli z centralnej Polski, Historia mojej rodziny jest dość zakręcona i II Wojny Światowej wywarła na niej właśnie bardzo duże wrażenie. No i właśnie dlatego tak bardzo interesuję się tą tematyką i właśnie dlatego postanowiłam sięgnąć po książkę Piotra Kitrasiewicza  pt. Jego ekscelencja na herbatce z Göringiem.
1940 roku w polskiej Szkole Podchorążych Camp de Coëtquidan we Francji, obozie szkoleniowym dla wojsk RP walczących u boku francuskiego sojusznika. Dwaj ochotnicy rozmawiają o łysiejącym postawnym mężczyźnie, do którego kadra odnosi się nieco inaczej niż do pozostałych. Zdziwieni ochotnicy dowiadują się, że wśród nich jest dyplomata o którym pisano w gazetach, jeden z najbliższych współpracowników ministra spraw zagranicznych Józefa Becka. Pewnej niedzieli nawiązują z nim rozmowę. Lipski opowiada im o swoim życiu na placówce berlińskiej, kontaktach z Niemcami, odprężeniu w stosunkach między Rzeczpospolitą a Trzecią Rzeszą, a następnie nieoczekiwanym zwrocie politycznym, który w rezultacie doprowadził do wojny.
Jego ekscelencja na herbatce z Göringiem to książka, za którą zabrałam się z dość dużym entuzjazmem i nadzieją na dobry kawał lektury. Zaczęłam czytać i okazało się jak bardzo się myliłam. Liczyłam, na o wiele lepszą pozycję, ale jednak trochę się zwiodłam. Tak, wiem, że książka jest oparta na faktach, że to nasza historia, ale jednak nie zbyt ciekawie podana. Na dobrą sprawę ani do powieść historyczna z ciekawą fabułą ani to książka popularno-naukowa. Język i styl pisarza za to są na dość dobrym, wysokim poziomie. Przynajmniej tyle dobrze. Książkę czytało mi się dość szybko, głównie właśnie za sprawą stylu w jakim została napisana ta pozycja. Jednak to i tak nie ratuje książki, która w moim odczuciu jest po prostu przeciętna...

Jego ekscelencja na herbatce z Göringiem to książka niewyróżniająca się ani na plus ani na minus. Jest znośna, można przeczytać, nie mówię, że nie... Niby powieść historyczna, ale jednak fabuła niezbyt porywa. A do popularno-naukowej jeszcze daleko... Wiem, że temat ważny, ale jednak mnie osobiście książka nie zachwyciła.

Adolf Hitler rozmawia z Józefem Lipskim

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa MG.

środa, 9 listopada 2016

"Barbara Rosiek Inna Perspektywa" Barbara Rosiek, Joanna Polis

Tytuł: Barbara Rosiek Inna Perspektywa
Autor: Barbara Rosiek, Joanna Polis
Wydawnictwo: Mawit Druk
Ilość stron: 192
Ocena: 6/6



Wolność... Zawsze chciałam być wolnym człowiekiem, a ucieczka w nałogi paradoksalnie na początku była wolnością.






Barbara Rosiek jest jednoznacznie kojarzona z jej Pamiętnikiem narkomanki, później tworzyła także kolejne książki dotyczące problemu narkomanii. Jednak ostatnio powstał wywiad – rzeka z Barbarą Rosiek prowadzony przez Joanna Polis pt. Barbara Rosiek Inna perspektywa i to właśnie za niego postanowiłam się ostatnio zabrać.

Joanna Polis w swoim wywiadzie zadaje Barbarze Rosiek pytania intymne, mocno prywatne... O historię uzależnienia, wybór studiów psychologicznych, o to dlaczego nie została matką, o czym marzy... No a ona nie boi się na nie odpowiadać i odpowiada szczerze... No i wszystko okraszone sporą ilością zdjęć z archiwum prywatnego Barbary Rosiek. Dzięki tej książce patrzymy na naczelną narkomankę kraju z zupełnie innej perspektywy. Może właśnie stąd ten tytuł? Co ciekawe pomiędzy Joanną Polis a Barbarą Rosiek widać nić porozumienia oraz sympatii, co daje naprawdę wiele wywiadowi.
Lubię drażnić mego czytelnika, dobrze się TU bawię. I niech tak pozostanie. Kocham moje wewnętrzne sprzeczności. Kto tak naprawdę się w tym połapie, kiedy sama zacieram granice jawy i snu, szaleństwa i rozkoszy.

Barbara Rosiek Inna Perspektywa to bardzo ciekawy wywiad, który czytałam z zapartym tchem. Wszystko dzięki umiejętnemu zadawaniu pytań przez autorkę oraz szczerym i dogłębnym odpowiedziom Barbary Rosiek. Książkę czytałam zaraz po spotkaniu z panią Barbarą w Krakowie na Targach książki, co wzmocniło ukazanie jej nie tylko jako narkomanki, al przede wszystkim kobiety, pani psycholog, poetki... W zasadzie o narkomanii jest tu mało co, ale moim zdaniem to bardzo dobrze, ponieważ możemy dzięki temu wywiadowi spojrzeć, na panią Barbarę nie tylko przez pryzmat uzależnienia. Jednak ciekawym dla mnie jest fragment Pamiętnika usuniętego przez cenzora. I coś co najbardziej zapadło mi w pamięć to marzenie Barbary Rosiek – wieczorek poetycki i ani jednego pytania z widowni dotyczącego narkomanii.
Prozę można przekłamać, poezja odkrywa duszę i wszystko można z niej wyczytać o autorze, oczywiście dla tych, którzy to potrafią zrobić.

Czy polecam Inną perspektywę? Bardzo, bardzo, bardzo, bardzo... Koniecznie sięgnijcie po tę książkę, a ja sama także przeczytam pozostałe książki Barbary Rosiek.



niedziela, 6 listopada 2016

Hadzia w podróży: Międzynarodowe Targi Książki w Krakowie (27-30.10.2016) - sobota i niedziela


No i czas na kolejne migawki z Targów;)


Przyszła sobota...
Dzień, w którym w Expo Kraków pojawiły się tłumy...



A ja wybrałam się na spotkanie z Katarzyną Puzyńską, która okazała się naprawdę sympatyczną kobietą. 




A najważniejsze spotkanie miało odbyć się zaraz później - z Markiem Krajewskim.
Postanowiłam sobie, że choćby żabami z nieba padało - pójdę na spotkanie z nim. I oto najważniejsze zdjęcie z Targów - z p. Markiem: 


Marek Keajewski to naprawdę genialny autor, uwielbiam jego książki, podążać po Wrocławiu opisywany w jego książkach. No i okazało się, że zna mojego nauczyciela łaciny z liceum (tak, liceum we Wrocławiu;)



Był i Robert Janowski.



I Grzegorz Kasdepke, którego autograf zdobyłam da 9-letniego kuzyna.



No i nie mogło zabraknąć Remigiusza Mroza, ale jednak nie miałam siły ani ochoty stać w długaśnej kolejce do niego.



Przyszła niedziela, a wraz z nią spotkanie z Barbarą Rosiek, której Pamiętnik Narkomanki czytałam mając 13 lat.



No i jeszcze kilka migawek

Z Olą z bloga Ja, Kaczuszka.
Tak, wiem, że na tym zdjęciu mam zeza

Tłumy na Targach




Jakie są moje wrażenia?
Organizacyjnie - dość średnio. Moim zdaniem te w Warszawie były o wiele lepiej zorganizowane. Tutaj brakowało oddzielenia kas od Vipowskiego wejścia.
Po wyjściu z budynku nie można było do niego wrócić.
Nie było gdzie spokojnie siąść, poza kawałkiem podłogi....
Byliście na Targach?
Jak Wam się podobało?
Jakie są Wasze wrażenia?

sobota, 5 listopada 2016

"Mock" Marek Krajewski

Tytuł: Mock
Autor: Marek Krajewski
Cykl: Eberhard Mock
Tom: szósty
Wydawnictwo: Znak
Ilość stron: 400
Ocena: 5.5/6


Tak, alkohol więcej obiecywał, niż dawał, a potem poniewierał kacem. Pozbawiał równowagi jego myśli i ciało, a Mock zawsze – najczęściej nadaremnie – dążył do tego, by w pełni kontrolować wszystko i wszystkich




Książki Marka Krajewskiego uwielbiam, szczególnie za klimat, jaki potrafi w nich stworzyć. Za to, jak opisuje moje najukochańsze ze wszystkich miast, czyli Wrocław. No i nade wszystko uwielbiam postać Eberharda Mocka – głównej postaci książek Krajewskiego takich jak Śmierć w Breslau czy Rzeki Hadesu. Właśnie dlatego postanowiłam poznać początki kariery jednego z najbardziej znanych wrocławskich policjantów (to, że jest to postać fikcyjna to już mniej ważne).

Książka pt. Mock opowiada historię Eberharda Mocka jeszcze sprzed czasów omawianych wcześniej w pozycjach Marka Krajewskiego. To taki swoisty prequel do pozostałych kryminałów Krajewskiego z Breslau w tytule.  Mock to kryminał, którego zasadnicza akcja dzieje się w okresie budowy sławetnej Hali Stulecia, znanej wśród niektórych także jak Hala Ludowa. Mock jako niedoszły nauczyciel języków starożytnych,  wachmistrz kryminalny Eberhard Mock próbuje swoich sił w policji i stara się w nich sprawdzić o co chodzi z tajemniczymi zabójstwami chłopców – uczniami tego samego gimnazjum. Co ich tak naprawdę łączy? Dlaczego zginęli? Czy musieli umrzeć? Co do tego wszystkiego ma Hala Stulecia, którą mijam za każdym razem jadąc na Biskupin? Cóż mogło się dziać na Hali stulecia? W końcu to tak bardzo charakterystyczny budynek we wrocławskiej panoramie...

Kiedy dowiedziałam się, że Krajewski pisze książkę będącą historią znanego już Eberharda Mocka sprzed pozostałych pierwszej części cyklu z owym wachmistrzem w roli głównej, postanowiłam ją przeczytać od razu po premierze. Dlatego krótko po niej zamówiłam Mocka i w drodze na Targi zabrałam się za jej czytanie... Halę Stulecia znam dość dobrze - mijam za każdym razem, kiedy jadę na zajęcia na Biskupinie, a ponadto niejednokrotnie byłam tam na różnych koncertach i wydarzeniach. No i Wrocław jest moim miastem marzeń, więc do książki podeszłam z dość sporym sentymentem, zwłaszcza, że większość akcji miała miejsce w rejonie mojego mieszkania lub mojej uczelni (Biskupin, pl. Grunwaldzki i okolice). Zaczęłam czytać i zupełnie przepadłam... Mocka czytało mi się bardzo dobrze, napisana świetnym, charakterystycznym dla Marka Krajewskiego językiem. Poza typowo – kryminalnymi wątkami pojawiają się także wątki masońskie, żydowskie, narodowe czy różnorakie perwersje seksualne... Wszystko w książce jest naprawdę dopracowane, dopięte na ostatni guzik...  Wszystko po prostu cud, miód, malina....

Podsumowując Mocka jest to świetny kryminał w stylu retro, no i bardzo w stylu Krajewskiego.  Kiedy przeczytacie – nie pożałujecie. Świetnie napisana książka, trzymająca w napięciu i serwująca genialną wycieczkę po Wrocławiu. Szczerze ją polecam, bo to pozycja na mistrzowskim poziomie. 

piątek, 4 listopada 2016

Hadzia w podróży: Międzynarodowe Targi Książki w Krakowie (27-30.10.2016) - czwartek i piątek


27 - 30 października odbyły się 20. Międzynarodowe targi Książki w Krakowie, których postanowiłam nie przepuścić. 

Po perturbacjach ze znalezieniem i zarezerwowaniem noclegu, w czwartek 27 października wsiadłam w ranny pociąg do Lublińca, gdzie miałam przesiadkę w pociąg jadący do Krakowa...

Po raz pierwszy od kilku lat postanowiłam spakować się w walizkę, zamiast w plecak.
No i tu podczas przesiadki na dworcu w Lublińcu - niespodzianka w postaci urwanej rączki od walizki....



Jednak nie po to brałam walizkę na kółkach, żeby ją nosić w ręce.
A poza tym jestem inżynierem przyszłym niedoszłym, więc zabrałam się za jakieś prowizoryczne rozwiązanie.
Ale zadziałało;)



Po zameldowaniu się w hotelu (ciut za bardzo postkomunistycznym jak dla mnie), pojechałam po niepełnosprawnego kolegę - poetę, żeby wraz z nim wybrać się na Targi...




No i cały czwartek i piątek krążyłam z Wiktorem po stoiskach nie mając za bardzo czasu na robienie zdjęć...





No i tak minęły mi pierwsze dwa dni Targów.
Już niebawem kolejne zdjęcia.

Kto z Was był, w czwartek i piątek?



wtorek, 1 listopada 2016

Stosik październikow- potargowy (# 10/2016)

No i już po Międzynarodowych Targach Książki w Krakowie...
Relacja z nich już niebawem;)
Nazbierało się trochę książek.
Choć nie tylko z Targów.
Zapraszam więc do oglądania;)



Wczesne sprawy Poirota
Morderstwo na cztery ręce
Morderstwo w zaułku
Hotel Bertram
Zakupy z Aros.pl

Piąta kobieta
Niemieckie Requiem
Mężczyzna w oknie
Zakupy w Dedalusie

Kocie worki
Porwanie
porwane w owadzim supermarkecie;)

Aorta
Dasz radę
No i kolejne zakupy z Arosa




Zło czai się wszędzie
Ostatnia noc w Tremore beach
Harry Potter i przeklęte dziecko
Piąty student
targowe zdobycze

Bo jesteś człowiekiem
z biblioteki

Gra w kości
pożyczona od cioci

Zdecydowanie przydałby się szlaban na książki;)
Co kojarzycie?
Co czytacie?