poniedziałek, 30 maja 2016

Hadzia w podróży - Warszawskie Targi Książki (19-22.05.2016)

 

Od zakończenia Warszawskich Targów Książki minął już ponad tydzień, więc w końcu najwyższy czas na napisanie relacji z nich;)

Wszystko zaczęło się w czwartek (19 maja), kiedy spakowana wsiadłam na stacji Wrocław Główny do pociągu kierującego się do Warszawy Wschodniej, gdzie dotarłam już po 18, więc na same Targi nie dotarła. Sama podróż (o dziwo!) odbyła się bez większych opóźnień! Następnie po szybkim ogarnięciu przystanków tramwajowych, automatów biletowych dotarłam na sławetną warszawską Pragę, gdzie miałam nocleg, a zaraz później wyruszyłam na spotkanie z koleżanką sprzed lat i wieczorne zwiedzanie Warszawy.






Piątek (20 maja) rozpoczął się wcześnie, gdyż o 5 obudziło mnie wschodzące słońce wpadające przez hotelowe okno prosto w stronę mojego łóżka.

Spakowałam potrzebne manatki, w tym przywieszkę blogera i książki do podpisów i wybrałam się na Stadion Narodowy, gdzie odbywały się Targi;) A dzień był bardzo obfity w spotkania!

Blogerska wejściówka
Zbieramy się na Targi


Stadion Narodowy

No czas na wejście do środka, gdzie w piątek wielkich tłumów nie było;)



W międzyczasie natknęłam się na p. Wojciecha Cejrowskiego podpisującego swoje książki.
Jaka szkoda, że nie wzięłam żadnej do podpisania!

Po drodze spotkałam kilka blogerów w tym Kasieńkę!


Po czym udaliśmy się na stoisko Prószyńskiego, gdzie Kasia Hordyniec - blogerka i pisarka - podpisywała swój debiut literacki
Blogerska ekipa u Kasi Hordyniec
Autograf
Z Kasią Hordyniec
Po wszystkim udaliśmy na poszukiwanie czegoś do jedzenia.
Najpierw z Kasieńką poszłyśmy na pizzę, gdzie poznałyśmy przesympatycznego Pana Kelnera.

Podkradzione od Kasi ;)

No i spotkałyśmy się później z resztą ekipy, gdzie postanowiłam uwiecznić burżujskie piwo, za które zapłaciłam 11 zł!


I takim akcentem zakończył się piątek;)

W sobotę (21 maja) śpiesznie udałam się na stadion, gdzie miałam towarzyszyć Katarzynie na spotkaniu z miłością jej życia. No i później wspólny dzień krążenia pomiędzy stoiskami;)

Aż w końcu udałyśmy się na spotkanie z Marcinem Wrońskim.






A wieczorem wylądowałyśmy na spotkaniu blogerów - najpierw na trybunach Stadionu, a później w pizzerii;)

Zapożyczone od Mariusza z Książek w Pajęczynie


No przyszedł czas na niedzielę (22 maja) - czas pożegnań!

Pożegnalne burżujskie piwo - jedno na pół!

Best Friends z zawieszkami!

A na stoisku Świata Książki zobaczyłam taki stolik:


A jako przyszły niedoszły inżynier zaczęłam się zastanawiać jak to jest zrobione, że się trzyma;)

I na koniec jeszcze jeden rzut oka na moje zdobycze:

Dziękuję wszystkim, których poznałam i spotkałam, a szczególnie Kasi za wspólny czas, łazęgę i księżniczkową zakładkę!






sobota, 28 maja 2016

"W mroku depresji" Krzysztof Grzywocz

Tytuł: W mroku depresji
Autor: Krzysztof Grzywocz
Wydawnictwo: Salwator
Ilość stron: 148
Ocena: poza skalą



Agresja jest energią życia. Dzięki niej mogę dobrze przeżyć straty i ich konsekwencje. Bóg daje agresję, abym coś zrobił, działał i był twórczy.






Krzysztof Grzywocz jest kapłanem, egzorcystą diecezji opolskiej, wykładowcą teologii duchowości na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Opolskiego, aktywnym psychoterapeutą, a także autorem wielu publikacji związanych z tematyką depresji, teologii, przebaczenia... Jedną z takich pozycji jest właśnie książeczka pt. W mroku depresji będąca transkrypcją sesji pt. Ból ludzkich zranień i radość przebaczenia. (Dlatego tę samą treść można poznać dzięki wysłuchaniu fonicznemu zapisowi tej sesji.)
Osoby depresyjne to często ludzie o niezwykłej wrażliwości, delikatni jak cienkie kartki tajemniczej księgi, z której tak wiele można wyczytać (...).
Jak nie zlekceważyć pierwszych objawów?
Czy wolno mówić o sensie depresji?
Jak pomagać w depresji sobie i innym?
Jakie są konsekwencje długotrwałej depresji?
Czy wolno pytać, co ona chce nam dzisiaj powiedzieć? 
opis z okładki                               

W mroku depresji objętościowo nie jest obszerna – liczy niecałe 150 stron, jednak jej wnętrze jest doprawdy bogate. Ksiądz Grzywocz jest bardzo mądrym człowiekiem, ale mądrym tak życiowo, a nie wiedzą wykutą z podręczników. Zresztą miałam okazję pewnego dnia się o tym przekonać podczas pewnego Spotkania, które właśnie mnie zainspirowało mnie do zapoznania się z różnego rodzaju materiałów wydanymi przez niego. Tak właśnie w moich łapkach wylądowała książka W mroku depresji, która wśród książek związanych z depresją, które czytałam jest pozycją najbardziej optymistyczną i przepełnioną nadzieją, no i zdecydowanie najlepszą. Autor mówi w niej o depresji w świetle wiary, obecności Boga, wyjaśnia różne szczegóły dotyczące tej choroby. Z racji sporego doświadczenia ks. Grzywocza oraz jego szerokiej wiedzy dotyczącej jednocześnie psychologii, jak i teologii w książce znajdziemy wszystko bardzo dobrze opisane, a przede wszystkim przystępnym zrozumiałym językiem... Co ważne książka pokazuje także, że każda depresja jest inna, co zwraca uwagę na to, żeby nie wrzucać wszystkiego do przysłowiowego jednego worka.
Im większa depresja tym ciemniej. Na początku jest jeszcze jakiś półmrok, coś widać, ale im głębiej, tym mniej światła. Wszystko gaśnie w ciemnościach. Nie wiadomo, czy to czego dotykam, jest dobre czy złe, czy stoi czy leży. Nic nie jest jasne. Wszystko staje się nienaturalnie trudne – kolejny dzień jawi się jako potężna góra. Gaśnie nadzieja. (…) Wszystko ginie w ciemności.


W mroku depresji to książka zdecydowanie warta przeczytania, a szczególnie osobom w jakikolwiek sposób wierzących i zmagających się z jakimiś stanami depresyjnymi czy obniżonym nastrojem. Z pewnością wiele wyjaśni, wyklaruje, doda nadziei. Mam jednak świadomość, że osobom niewierzącym ta książka zdecydowanie nie podejdzie i w tym przypadku polecam inną książkę z tej tematyki pt. Twarze depresji. Nie zmienia to faktu, że W mroku depresji wywołała we mnie bardzo pozytywne odczucia i zdecydowanie ją będę polecać. Naprawdę warto sięgnąć!
Człowiek robi także rzeczy, które nie mają sensu, wiele momentów swojego życia wypełnia bezsensem. Ale Bóg, Jego sens, nie opuszcza także i tych chwil. Stąd wolno nam także wierzyć, że to, co dokonuje się w depresji ma głęboki sens, ponieważ Bóg nie opuszcza ludzi tak mocno zranionych.

ks. Krzysztof Grzywocz

piątek, 27 maja 2016

Potargowe zdobycze, czyli kolejne stosisko (# 6/2016)

W ostatni weekend (19-22.05.2016) odbyły się Warszawskie Targi Książki, na których miałam okazję być;) Relacja z nich okaże się niebawem, ale najpierw chciałabym podzielić się moimi zdobyczami targowymi i okołotargowymi;)


A gdybym Zniknęła?
Paryski Architekt
Korona
Anna May
wygrane w blogerskiej loterii

Dusza z ciała uleciała
Radość ewangeliczna 
(z autografami autora- pokaże je w relacji;)

W obcej skórze 

Don Camillo i jego trzódka
(tę poleciła mi Kasiek)

Poza czasem szukaj
(także z autografem) 

Oskarżony Pluszowy M
Florystka
Miłość w czasach zarazy
Tylko martwi nie kłamią
(każda z nich kupiona po 5 zł)



Lolita
Kupiona w jakiejść promocji, a od dawna się na nią czaję

Zaplątani w miłość
Ultrafiolet
12 oddechów na minutę 
Lekkie książki - za wszystkie zapłaciłałm całe 3 ZŁOTE
Ach ta księgarnia z książkami po złotówce...

Przynęta
Zainspirowana tym, że Rodzice oglądają Serial z Verą w roli głównej postanowiłam zapoznać się z książkową wersją tej kobiety;) No i połasiłam się na nią w Dedalusie.


Autografy pokaże w relacji z Targów.
Ale jak na razie powiem, że warto było;)

A z książek co Was interesuje?

czwartek, 26 maja 2016

"Maleńka Dorritt" Charles Dickens





Tytuł: Maleńka Dorritt
Autor: Charles Dickens
Wydawnictwo: Wydawnictwo MG
Ilość stron: 288
Ocena: 4/6


 




Charles Dickens jest znany głównie z Opowieści wigilijnej oraz Olivera Twista, a także innych swoich dzieł, których nie miałam okazji czytać. Teraz ona się nadarzyła wraz z premierą kolejnego wydania jego książki pt. Maleńka Dorritt. 
Amy Dorrit, urodzona i wychowana w więzieniu, opiekuje się swoim ojcem osadzonym tam przed laty za długi. Nie zna innego świata, ale staje się w tym ponurym miejscu dobrą duszą, wspierającą wszystkich, z którymi zetknie ją los. Amy zarabia na życie swojej rodziny, szyjąc u pani Clennam, która zamieszkuje w ponurym domu tylko w towarzystwie dwójki służących.
Zmianę zwiastuje powrót – po dwudziestu latach – Arthura Clennama, jej jedynego syna, który spędził połowę życia wraz ze swym ojcem w Chinach. Przed śmiercią rodzic starał się przekazać Arthurowi jakąś dręczącą go tajemnicę, która w niespodziewany sposób wydaje się młodemu człowiekowi powiązana z osobą szwaczki.
Poszukiwanie prawdy zaprowadzi Arthura do więzienia Marshalsea, ale też do poznania wielu niezwykłych ludzi. Naprowadzi go też na trop tajemnicy…
Opis z okładki
Maleńka Dorritt jest klasyką klasyki, wydawaną w odcinkach w latach 1855–1857. Teraz można ją przeczytać już jako całość. Książkę czyta się przyjemnie, głównie dzięki barwnym, niesztampowym postaciom takich jak chociażby tytułowa maleńka Dorrit, a także pani Celnnam czy jej syn Arthur. Zdecydowanie zapadają oni w pamięć, a także (a może jednak przede wszystkim) budzą cała gamę odczuć i emocji. Styl Dickensa jest mi już znany z Opowieści wigilijnej i Olivera Twista, jednak tutaj jest on skierowany to trochę starszego czytelnika. Język jest bardzo barwny, utrzymany na wysokim poziomie, odzwierciedlający dylematy, problemy bohaterów oraz klimat miasta, całej książki... Charles Dickens podejmuje różne ważne tematy takie jak więzienie czy problem pieniędzy, przez co zmusza czytelnika do myślenia i zastanowienia się nad najróżniejszymi rzeczami. Sama książka naprawdę pięknie wydana – w solidnej grubej okładce, w pięknej oprawie graficznej...

Maleńka Dorritt jest książką niesztampową, barwną i wartą przeczytania. Pełna opisów rozbudzających wyobraźnię, ciekawych postaci, nakłaniających do przemyśleń. Były książki z kategorii klasyki, które urzekły mnie o wiele bardziej, ale nie jestem wielką znawczynią tego typu książek... Nie zmienia to faktu, że mam ochotę na więcej książek Dickensa i zapewne po nie się sięgnę... A to chyba najważniejsze...

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa MG



sobota, 21 maja 2016

Majowe nuty, czyli kolejne odkrycia muzyczne (HOM #2/2016)


Wiecie co... Uwielbiam maj, naprawdę... To taki piękny czas pachnący rzepakiem...
Wtedy jakoś więc muzyki słucham, więc i czas na kolejne odkrycia.



Pozdrawiamy!
Luxtorpeda 

Kawałek z najnowszej płyty Luxtorpedy i tekst jakoś taki mi bliski.
Już nie mogę się doczekać, aż wybiorę się na ich kolejny koncert!



Wszystko ma swój czas
Perfect

Pamiętam jak miałam 10 lat i tato zabrał mnie na koncert Perfectu w ramach Dni Kluczborka.
Dla mnie to wtedy było przeżycie! A ile wtedy razy się śpiewało Autobiografii!
Od tamtego czasu minęło już kilkanaście lat, a sentymet do zespołu został.
Ostatnio odkryłam tę piosenkę...




Pieśń Priscilli
z gry Wiedźmin

W gry komputerowe nie grywam, ale na tę piosenkę trafiłam zupełnie przypadkiem i się w niej zupełnie zakochałam!



Italiano
Organek

Zespół Organek to zdecydowane odkrycie ostatnich tygodni. A jakoś piosenka Italiano szczególnie przypadłą mi do gustu;)





Agosto
Alvaro Soler 

Od kiedy usłyszałam kiedyś w radio tę piosenkę - zupełnie w niej przepadłam!


Znacie te piosenki?
Które wpadają Wam w ucho?

środa, 18 maja 2016

"Dzieci gniewu" Paul Grossman

Tytuł: Dzieci gniewu
Autor: Paul Grossman
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Ilość stron: 368
Ocena: 5/6



Nie chodzi o to, co zrobiliście. Tylko o to, kim jesteście. Nie jesteście Niemcami. [...] Chcemy się trzymać z dala od was [...]. Jak od każdej szkodliwej bakterii.






Paul Grossman to amerykańskich pisarz będący jednocześnie będący nauczycielem literatury na Uniwersytecie w Nowym Jorku. Jest także autorem kryminału zatytułowanego Dzieci gniewu, który został wydany w Polsce w lipcu 2015 roku i jest to jak na razie jedyna książka autora przetłumaczona na język polski. A o czym tak w zasadzie opowiada ta książka? Posłużę się tutaj opisem z okładki.

W Stanach Zjednoczonych wybucha wielki kryzys, a Berlin musi radzić sobie z własnymi problemami. Oto bowiem w mieście wybucha epidemia zachorowań.
W tym samym czasie młody detektyw żydowskiego pochodzenia – Willi Kraus – dokonuje szokującego odkrycia. W jednym z miejskich kanałów spoczywa worek zawierający wygotowane dziecięce kości oraz Biblię z zakreślonymi cytatami. Berlińskie media natychmiast podchwytują temat tajemniczego Dzieciożercy. Obywatele żądają ujęcia zbrodniarza, ktoś musi ponieść karę…
Podczas gdy policja zdaje się szukać zaledwie kozła ofiarnego, sprawę na własną rękę bada odsunięty od śledztwa Willi Kraus. Jest gotowy kosztem własnej kariery dopaść okrutnego mordercę. Jednocześnie musi radzić sobie z prześladowaniami wynikającymi z rodzącej się w Niemczech ideologii nazistowskiej.

Dzieci gniewu to raczej średniej długości powieść kryminalna... Choć jest już kolejną książką Paula Grossmana (bodajże trzecią), jednak jest jednocześnie pierwszą przetłumaczoną na język polski. Muszę stwierdzić, że tę pozycję czytało mi się dość dobrze i przyjemnie. Coś co mnie szczególnie urzekło to tło historyczne – lubię klimatyczne kryminały, a tutaj klimat jest naprawdę ciekawy... Berlin z dwudziestolecia międzywojennego – naprawdę świetne umiejscowienie! Do tego dość ciekawy pomysł na worek z kośćmi oraz wykorzystanie historycznej postaci Pasterki, porywającej w książce chłopców... Intryga mogłaby być utrzymana na ciut wyższym poziomie, ale jednak nie jest jej także za mało – po prostu taka przeciętna, średnia ilość... Akcji też mogłoby być trochę więcej, ale nie jest to wymóg konieczny. Akcja toczy się w sposób umiarkowany, niezbyt pędzący, niezbyt ciągnący się... Postacie wykreowane przez Paula Grossmana są ciekawe, zapadające w pamięć i niesztampowi, a szczególnie polubiłam głównego bohatera – Williego.


Podsumowując – Dzieci gniewu to dość dobry, interesujący kryminał osadzony w ciekawych czasach. Czyta się szybko, przyjemnie, a czas spędzony z tą książką uważam za udany. Myślę, że inni miłośnicy tego rodzaju literackiego także będą uradowani tą lekturą.

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Sine Qua Non


poniedziałek, 16 maja 2016

"Mumia" Tess Gerritsen

Tytuł: Mumia
Autor: Tess Gerritsen
Cykl: Rizzoli/Isles
Wydawnictwo: Albatros
Ilość stron: 400
Ocena: 3/6



Czasami nie dostrzegamy osoby, która mogłaby nas uczynić najbardziej szczęśliwymi, choć ta czeka cierpliwie.






Tess Gerritsen jest jedną z bardziej znanych amerykańskich pisarek, a także jedną z moich ulubionych autorek thrillerów medycznych. Z racji tego, że co roku wydaje nową książkę, co jakiś czas mogę dawkować sobie kolejne pozycje jej autorstwa. Szczególnie polubiłam te z duetem Rizzoli & Isles, więc w końcu przyszedł czas na przeczytanie Mumii.

Pani X, mumia przypadkowo znaleziona w bostońskim Crispin Museum, to medialna sensacja. Archeolodzy, z Josephine Pulcillo na czele, szacują jej wiek na 2000 lat. Jakie jest więc ich zdziwienie, kiedy podczas tomografii komputerowej odkrywają w zmumifikowanym ciele kulę… Całkiem współczesną. A mumią zaczynają się zajmować nie muzealnicy, ale lekarka sądowa Maura Isles i detektyw Jane Rizzoli. Szybko okazuje się, że w nieuporządkowanych magazynach muzeum ktoś przechowywał własne zbiory… Policja znajduje tam zwłoki kilku kobiet. Tymczasem Josephine Pulcillo znika. Rozpoczyna się pełen fałszywych tropów wyścig z czasem. Czy kobiecy duet śledczy zdoła rozwiązać zagadkę sięgającą daleko w przeszłość…?

Mumia to już siódmy tom książek z Jane Rizzoli oraz Maurą Isles w roli głównej... Jest to duet, który naprawdę bardzo lubię i na podstawie książek z ich udziałem został stworzony serial pt. Partnerki, jednak jest on dość luźno powiązany z książkami. Wracając do książki – jest dość przyjemną lekturą, z odpowiednia dawką intrygi, pewną dawką humoru. Pomysł na fabułę jest naprawdę ciekawy – rzekomo starożytna mumia, która okazuje się być współczesnym trupem.... Szkoda tylko, że autorka tutaj się nie popisała z jego realizacją – wszystko jest pogmatwane, wiele osób (nawet zbyt wiele) kryje się pod fałszywymi nazwiskami... Wszystko takie przekombinowane i jakby trochę przedobrzone. Nie do końca mi to podeszło... Tn thriller jest mało medyczny - zdecydowanie bardziej wieje tutaj archeologią....
Nigdy nie lekceważ snów — powtarzała jej matka. — To głosy, które mówią o tym, co już wiesz, szepczą radę, której nie wzięłaś pod uwagę.


Podsumowując Mumię jest to jedna ze słabszych książek autorki, mimo ciekawego pomysłu. Dla osób, które pragną dopiero zapoznać się z twórczością Tess Gerritsen proponuję inne pozycje, chociażby Sobowtóra czy Chirurga...

sobota, 14 maja 2016

"Dług wdzięczności" Terry Goodkind

Tytuł: Dług wdzięczności
Autor: Terry Goodkind
Cykl: Miecz Prawdy
Tom: prequel
Wydawnictwo: Rebis
Ilość stron: 139
Ocena: 3/6




Wrogowie świadczą o twojej reputacji.






Z cyklem Miecz Prawdy zaczęłam się zapoznawać już kilka lat temu i od tamtego czasu sobie dawkuję poszczególne tomu. Ostatnio jednak postanowiłam trochę się cofnąć i tak więc zabrałam się za prequel owego cyklu.

Dług wdzięczności jest cieniutką książeczką, w zasadzie opowiadaniem, które dzieje się w świecie Miecza Prawdy. Tutaj poznajemy dużo młodszego czarodzieja - Zeddicusa Zu'l Zoranderajest. Wszystko toczy się wokół tego, że przychodzi do niego, do Aydindril, Abby szukając pomocy dla swojej osady. Jak może jej pomóc Pierwszy Czarodziej? Jak D'Harańczycy będą manipulować Abby? Jak jej spotkanie z Zeddem wpłynie na późniejsze losy Kahlan Amnell i Richarda Cyphera?

Dług wdzięczności to pozycja, która jest lekka i przyjemna w odbiorze. Ciekawie było poznać młodego Zedda oraz Abby, ich wcześniejsze losy oraz przygody. Samą książkę czytało mi się dość szybko, a że nie jest zbyt obszerna, więc przeczytałam ją w mgnieniu oka. Język, jakim autor operuje nie należy do jakiś mocno wykwintnych i wygórowanych, ale do prostackiego i nieliterackiego mu jednocześnie daleko – jest dość wypośrodkowany z tendencją do tego lepszego. Bohaterowie... No cóż... wiadomo, że młodsi, więc zupełnie inni, a w tej inności wydają mi się o wiele bardziej mdli niż w zasadniczych częściach. Ponadto akcja, której nie ma zbyt wiele, jednak jest to dość charakterystyczne dla twórczości Goodkinda. A fabuła... hm... pomysł jakoś nie do końca przypadł mi do gustu, no ale cóż..z tak bywa.

Dług wdzięczności w moim odczuciu wypada gorzej niż zasadnicze części cyklu Miecz prawdy, a można spokojnie czytać go bez prequela. Taka średnia książka, która nie powala na kolana...

czwartek, 12 maja 2016

"Kilka sekund od śmierci" Harlan Coben

Tytuł: Kilka sekund od śmierci
Autor: Harlan Coben
Cykl: Mickey Bolitar
Tom: drugi
Wydawnictwo: Albatros
Czyta: Marcin Kwaśny
Długość: 7 h 14min
Ocena: 3,5/6



Wszyscy błądzimy. Chcemy jak najlepiej i bardzo kochamy, ale jesteśmy słabymi, niedoskonałymi istotami.




Co jakiś czas w ramach lekkiego czytadła sięgam po twórczość Harlana Cobena, a wśród jego książek szczególnie upodobałam sobie te z Myronem Bolitarem. Ponadto byłam bardzo ciekawa serii z jego bratankiem Mickey'em w roli głównej i właśnie dlatego podczas ostatniej wizyty w bibliotece sięgnęłam po pozycję pt. Kilka sekund od śmierci.

Głównym bohaterem jest Mickey Bolitar oraz dwójka jego przyjaciół – Łyżka oraz Ema. Poznają oni miejscową kobietę – straszydło zwaną Nietoperzycą, która przeżyła obóz w Auschwitz, a u niej w domu Mickey dowiaduje się o Rzeźniku z Łodzi oraz dziwnej organizacji zwanej Schronieniem Abeona. Jaki ma to związek ze śmiercią ojca Mickey'a, a także z napadem na ich koleżankę Rachel i ich matkę? Czy Mickey, Łyżka oraz Ema znajdą napastnika?
Kłamstwo zawsze ma swoją cenę. Kiedy okłamiesz nawet w najlepszej wierze, kłamstwo pozostanie. Ilekroć spotkasz się z tą osobą, to kłamstwo będzie z wami. Będzie siedziało na twoim ramieniu. Czy było dobre, czy złe, już zawsze będzie ci towarzyszyć.

Kilka sekund od śmierci to lekka książka, takie typowe czytadło. Praktycznie jak każda książka autorstwa Harlana Cobena nie należy ona do zbyt ambitnych lektur, a zagadka w niej zawarta nie jest zbyt wymyślna. Sam pomysł pomysł na książkę jest naprawdę dość ciekawy ciekawy, szkoda tylko, że niezbyt dopracowany, jednak jakoś szczególnie mnie to nie dziwi... Coben operuje językiem dość prostym, lekkim i przyjemnym w odbiorze, co jest akurat dość dobrze dopasowane do tego typu lektury. Czy ta książka mi się spodobała? Wypada dość przeciętnie... Mickey wydaje się być wierną kopią swojego wujka, więc nic nowego, nic odkrywczego i żadnego świeżego powiewu tutaj nie ma... Najciekawszą postacią wydaje mi się być Łyżka. Pomysł niedopracowany... Przynajmniej tyle dobrze, że da się czytać tę część niezależnie od pierwszej pt. Schronienie – nie czytałam poprzedniczki, a ogarniałam wszystko co dzieje się w tej pozycji. Muszę przyznać, że lektor był bardzo dobrze dobrany - świetnie pasował głosem, a ponadto bardzo dobrze zinterpretował tę książkę. Za to naprawdę wielkie brawa.

Podsumowując Kilka sekund od śmierci to dość przeciętna książka, nawet jak na czytadło. Wiedząc, że jest to nowy cykl oczekiwałam większej dawki świeżości, czegoś nowego. Czy polecam? Jako niezbyt wymagające i ambitne czytadło dla odmóżdżenia – może być. Jednak jeżeli szukacie misternie skonstruowanej intrygi, zaskakującej książki z zakończeniem, które wbije w fotel – tego w tej książce nie znajdziecie.

niedziela, 8 maja 2016

"Niezłomni" C.J. Daugherty

Tytuł: Niezłomni
Autor: C.J. Daugherty
Cykl: Wybrani / Nocna Szkoła
Tom: piąty
Wydawnictwo: Otwarte
Ocena: 2/6


Osoba bez temperamentu nie zajdzie daleko. Wielkie osobowości mają pasję. A pasja często idzie ręka w rękę z gniewem. Można próbować go w sobie zdusić albo zaakceptować i wykorzystać w walce o słuszną sprawę.





Niedawno przeczytałam czwarty tom sagi Wybrani autorstwa C.J. Daugherty, który jednak nie wypadł zbyt dobrze. Z racji tego, że do zakończenia serii został mi tylko jeden tom postanowiłam go przeczytać mimo wszystko i tak właśnie zabrałam się za Niezłomnych.
Ale każdy odważny człowiek musi być głupcem, prawda? Trzeba mieć nie po kolei w głowie, żeby wyskakiwać z samolotu albo wspinać się na górski szczyt.
Niezłomni to już finał losów bohaterów całej serii Nocnej Szkoły. Po śmierci Lucindy wszystko obróciło się o 180 stopni. Allie wróciła do Cimmerii, w której zostało już naprawdę niewielu uczniów, a sama dziewczyna nie do końca potrafi się odnaleźć w szkole, którą tak lubi... Wciąż waha się pomiędzy Sylvainem a Carterem, zapomina o przyjaciółkach i generalnie przeżywa dość nieciekawy okres... Do tego wszystkiego odzywa się do niej jej brat, Christopher, który wszedł na stronę złego – Nathaniela... Czy dobrzy z Nocnej Szkoły, z Cimmerii wygrają ze złym? Kogo wybierze Allie? Jak skończy się cała historia? Jak splotą się losy bohaterów?
Sprawa była przerażająco oczywista. Najprostszy plan udaremniono w najprostszy sposób. Najbardziej misterny projekt na świecie może zostać zniszczony w ciągu kilku sekund zwyczajnym młotkiem. 
Niezłomni jest już zakończeniem sagi o Nocnej Szkole i jednocześnie częścią, po której nie spodziewałam się wiele, z racji poprzedniego tomu (Zbuntowani), który wręcz mnie zawiódł... Książka jest lekka, niewymagająca od czytelnika zbyt wielkiego myślenia. Język jest prosty, skierowany do typowo nastoletniego czytelnika, który i tak nie będzie oczekiwał zbyt dobrego języka... Bohaterowie wydawali się być coraz bardziej mdli, mniej charakterystyczni... A samo zakończenie całej serii nie zwala z nóg ani nie zachwyca, a wręcz rozczarowuje. Jak dla mnie ten tom jest niezbyt konieczny – jeden, dwa dodatkowe rozdziały w Zbuntowanych mogłyby zakończyć serię i wyszłoby na to samo.
W jednej chwili dotarło do niej jak wiele utraciła. Zdawało się jej, że nagle podłoga się zapadła, a ona zaczęła spadać w pustkę. Do oczu napłynęły jej łzy. Momentalnie ogarnęły ją emocje, które do tej pory tak skutecznie tłumiła.
Podsumowując Niezłomnych jest to dość marne zakończenie serii, a książka sama w sobie także należy do tych raczej dość przeciętnych (oby tylko)... Pierwsze trzy tomy sagi o Nocnej Szkole polecam jako ciekawe, lekkie czytadło z kategorii literatury młodzieżowej, jednak Niezłomni to naprawdę marne zakończenie sagi... Nie czegoś takiego się spodziewałam.

piątek, 6 maja 2016

"Ćpunka" Barbara Rosiek

Tytuł: Ćpunka
Autor: Barbara Rosiek
Wydawnictwo: Mawit Druk
Ilość stron: 112
Ocena:



Nic mi się nie chce, chłonę każde zdanie szukając sensu. Mam dopiero 16 lat, jestem ćpunką, mam lęki. Może by znalazł się ktoś, kto by mnie wysłuchał? Bo mimo introwertyzmu przebiega przeze mnie dreszcz okrutnej samotności.






Barbara Rosiek jest kojarzona przez wielu dzięki jej Pamiętnikowi narkomanki, ale poza tą książką napisała jeszcze kilka innych, m.in. właśnie tę pt. Ćpunka.

Główną bohaterką Ćpunki jest 16-letnia Anka, której życie poległo w gruzach – została zgwałcona, a po tym weszła w bagno narkotyków, związała się dużo starszym facetem, uciekła z domu... Książka zaczyna się wstępem autorki, będący swoistym apelem do czytelników. Później jest akcja zasadnicza pisana w formie pamiętnika. Jak potoczą się jej losy? Co ją gnębi? Co siedzi w jej duszy? Dlaczego wpakowała się w to wszystko? Co się z nią dzieje?
Co ja mam teraz zrobić? Ile mogę się ukrywać? Co będzie jak nie wrócę? Jak mnie w końcu znajdą? Co się wtedy będzie działo? Czy oddadzą mnie na detoks? Czy ja potrzebuję detoksu?
Ćpunka jest cieniutką książeczką, po której objętości nie oczekuje się zbyt wiele, jednak na tych stu kilkunastu stronach autorka zawarła naprawdę wiele. Autorka opisała życie narkomanki, a zrobiwszy to w formie pamiętnika/dziennika zwiększyła tylko autentyczność owego opisu. Jest to opowieść bardzo bolesna, smutna i na wskroś prawdziwa. Napisana niezbyt skomplikowanym językiem, adekwatnym do wyznań 16-latki, która jest trochę taką starą – maleńką, nastolatką grającą dorosłą... Spodobało mi się wykreowanie postaci głównej bohaterki, choć mogłaby być ona ciut bardziej zadziorna, ciut bardziej charakterystyczna i wyrazista. Generalnie jest dość ciekawą postacią – trochę ciut bardziej bym ją dopracowała. Jak wspomina autorka – Anka jest wypadkową wielu jej pacjentów uzależnionych od narkotyków. No i bardzo spodobało mi się pisanie tej książki w formie pamiętnika – naprawdę świetna koncepcja, która dodaje autentyczności.

Podsumowując Ćpunkę jest to naprawdę wartościowa książka i godna przeczytania. Niedługa, ale jednocześnie bardzo głęboka i poruszająca. Warto po nią sięgnąć i zapoznać się życiem narkomanów, jednak w tej kwestii o wiele lepszą okaże się być pozycja tej samej autorki pt. Pamiętnik narkomanki, co nie zmienia faktu, że po i Ćpunkę warto sięgnąć,

Koktajl brzoskwiniowy


Dawno nie było wpisu w ramach Piątkowego kącika czytelniczych umilaczy.
Dziś przychodzę z kolejnym przepisem, kolejnym postem.
Czas na kolejny koktajl - tym razem brzoskwiniowy. 


Składniki:
4 połówki brzoskwiń z puszki
1 nieduże jabłko
ok 100 ml wody
opcjonalnie 1 łyżeczka siemienia lnianego

Przygotowanie:
Wszystkie składniki dodać do wysokiego pojemnika i zblendować.
Smacznego! 

Dajcie znać jak Wam posmakuje;)


środa, 4 maja 2016

"Mamusiu dlaczego?" David Thomas

Tytuł: Mamusiu dlaczego?
Autor: David Thomas
Wydawnictwo: Hachette
Ilość stron: 288
Ocena: 4,5/6



Dlaczego pozwoliłaś, żeby męczyły mnie pytania, na które nigdy nie poznam odpowiedzi?







Książki z serii Pisane przez życie porusza wiele serc – także i ja czasami lubię po nie sięgnąć. Właśnie dlatego pewnego dnia zgarnęłam z bibliotecznej półki pozycję pt. Mamusiu dlaczego?

David Thomas opisuje swoje życie od wczesnego dzieciństwa, od czasów kiedy miał pięć lat i zaczęło się jego seksualne wykorzystywanie przez swoją mamę. Wszystko działo się wtedy, kiedy była ona pod wpływem alkoholu, a rano nie pamiętała już niczego. Autor książki – David Thomas – teraz jest mistrzem świata w zapamiętywaniu,a ponadto jednym z wielu rekordzistów Guinnessa, jednak w tej pozycji zmierzył się ze swoim bolesnym dzieciństwem. Jak sobie z tym poradził? Jak zakończyła, rozwiązała się jego relacja z mamą?

Mamusiu dlaczego? to poruszająca opowieść, a bardzo ciekawe jest to, że jednocześnie narratorem książki, jest jej autor David Thomas. Opisuje on w bardzo ciekawy sposób to, co go spotkało, jego relację z matką, swoje myśli oraz odczucia. Lekturę trudno nazwać przyjemną, ale jednak jest bardzo pouczająca. Jest to także pozycja dodająca nadziei, że nawet po największym cierpieniu i bardzo trudnym dzieciństwie można wyjść na prostą. Autor pokazuje skutki nadużywania alkoholu, jak to może odbić na całej rodzinie, szczególnie na dziecku. A książka przełamuje także stereotyp tego, że pedofil to mężczyzna – pokazuje, że czynów pedofilskich może dokonać także kobieta.
Zazwyczaj jesteś najlepszą mamusią na świecie. Tylko czasem się zmieniasz. Robisz się zła i zmuszasz mnie do rzeczy, których nie rozumiem. Dlaczego nie możesz przepędzić Mrocznej Mamusi? Boję się jej. Nie widzisz, co ona robi? Nie widzisz, do czego mnie zmusza? Czemu udajesz, że nic nie wiesz?
Mamusiu dlaczego? To zdecydowanie książka godna przeczytania. Pouczająca, wzruszająca, mądra, godna polecenia. Tylko osoby o słabych nerwach mogą mieć dreszcze.

poniedziałek, 2 maja 2016

"W bagnie" Arnaldur Indriðason

Tytuł: W bagnie
Autor: Arnaldur Indriðason
Cykl: Erlendur Sveinsson
Tom: trzeci
Wydawnictwo: W.A.B.
Ilość stron: 304
Ocena: 2/6


Dzieci są filozofami. Moja córka spytała mnie kiedyś w szpitalu, dlaczego mamy oczy ? Powiedziałem, że po to, żebyśmy mogli widzieć. - urwał na chwilę. - Poprawiła mnie (…) Powiedziała, że po to, żebyśmy mogli płakać.




Skandynawskie kryminały są znane na całym świecie, wszyscy wiedzą, że jest to największa klasa tego rodzaju literackiego, właśnie dlatego sięgnęłam po książkę autorstwa Arnaldura Indriðasona pt. W bagnie.

Akcja książki dzieje się w 2001 roku, w mrocznym, deszczowym Reykjaviku... Doświadczony policjant - Erlendur Sveinsson – prowadzi śledztwo dotyczące zabójstwa siedemdziesięcioletniego mężczyzny... Wszystko wygląda na nader prymitywną zbrodnię... Kto jest mordercą? Co odkryje Sveinsson? Jaki związek ma ta śmierć z badaniami genetycznymi? Co się takiego dzieje?

Za książkę W bagnie zabrałam się nie znając zupełnie twórczości autora ani nie wiedząc, że jest to część jakiegoś cyklu (tym bardziej, że jest jakąś środkową). Czytało mi się ja naprawdę szybko, intryga dość umiarkowanym poziomie, jednak sama książka jakoś nieszczególnie zapada w pamięć. Co na to się złożyło? Zapewne nie do końca porywający i dopracowany pomysł, a do tego przeciętny, niewyróżniający się język... Kiedyś może sięgnę po inne książki autora, żeby przekonać się czy mi się spodobają czy może niekoniecznie. Może kiedyś sięgnę także po film pt. Bagno który powstał na podstawie tej książki w 2006 roku.

W bagnie to kryminał, który nie zapadł mi w pamięć, ale czytało mi się ją naprawdę szybko. Takie ot czytadło, które mnie nie zachwyciło, ale nie zniechęciło na tyle, żeby unikać innych książek autora.