wtorek, 30 grudnia 2014

Podsumowanie 2014 roku;)


Witajcie!
Przyszedł czas na podsumowanie tego roku;)
Popijając kawę z mlekiem i słuchając Garou stwierdzam, że był on naprawdę dobry. Nie tylko pod względem książkowym, ale także pod względem podejmowanych życiowych decyzji i tego co wydarzyło się w moim życiu poza książkami. Poznałam Karatekę, w moim domu pojawił się pies, nauczyłam się wielu rzeczy (ale niekoniecznie ściśle związanych z uczelnianą nauką z akademickich podręczników). Ale nie jest to miejsce, żeby pisać o tym wszystkim co mi się przytrafiło;)

Przeczytałam 82 książki.
W porównaniu z ubiegłym rokiem jest mniej (było 142)
Ale i tak jest dobrze;) W każdym bądź razie jestem zadowolona;)

Najlepsze książki i największe książkowe odkrycia.
(kolejność przypadkowa)
-Bóg nigdy nie mruga, Regina Brett
-S@motność w sieci, Janusz Leon Wiśniewski
-Szczerze o Kościele, bp.Andrzej Czaja
-Przypadki księdza Grosera, Jan Grzegorczyk
-cała seria o Ani Shirley, od której całe życie uciekałam;)
-utwierdzenie się w swej fascynacji Zwiadowcami

Największe rozczarowania książkowe
-Historia Lisey, Stephen King
-Bez przebaczenia, Agnieszka Ligas- Łoniewska
-Liżąc ostrze, Jakub Ćwiek
Są to po prostu książki, po których spodziewałam się więcej i się zawiodłam.
Przeczyałam w ty roku wiele książek zwyczajnie średnich lub słabych, ale jest ich za dużo, żeby je tutaj wymieniać, dlatego tylko wymieniam największe rozczarowania.

Mam nadzieję, że rok 2015 będzie dobry.
Postanowień czytelniczych nie robię zbyt wielkich.
Po prostu czytać, czytać, czytać...
Na razie najważniejszy cel – zdać zimową sesję.

Na 2015 rok mam pomysły na 2 nowe cykle na moim blogu:
 - Hadzine okrycia muzyczne 
- Hadzia w podróży. 
Co o tym sądzicie?

Jak rysują się Wasze statystyki?
Jesteście zadowoleni z 2014 roku?
Jakie macie plany na rok 2015?


Tosia pilnująca choinki wszystkich serdecznie pozdrawia;)

poniedziałek, 29 grudnia 2014

"Zwiadowcy. Księga 9. Halt w niebezpieczeństwie" John Flanagan

Tytuł: Zwiadowcy. Księga 9.
Halt w niebezpieczeństwie
Autor: John Flanagan
Wydawnictwo: Jaguar 
Ilość stron: 512
Ocena:5/6



Dziewięciu na dziesięciu ludzi dostrzega tylko to, co spodziewa się ujrzeć.






Ach, ci Zwiadowcy! Zaraz po skończeniu Królów Clonmelu zabrałam się za kolejną część przygód ze świata Korpusu – za Halta w niebezpieczeństwie. I nie mogłam powstrzymać się, żeby nie skończyć jej jak najszybciej się da!

Will
Akcja tej części jest mocno powiązana z częścią poprzednią. Tutaj mianowicie również trwa pościg za Odszczepieńcami, w który wyrusza Will, Halt oraz Horace. Kiedy trafiony strzałą w ramię Halt w pewnym momencie zaczyna się dziwnie zachowywać, jego uczeń zaczyna podejrzewać coś złego i wyrusza w poszukiwania medyka. W tym samym czasie tytułowy bohater zostaje pod opieką Harace'a – przyjaciela młodszego ze Zwiadowców. Czy Halt z tego wyjdzie? Co doradzi medyk? Co z Odszczepieńcami? Czy zwyciężą sektę panoszącą się na ich terenie? Na jaki pomysł wpadnie dwóch Zwiadowców i rycerz?


John Flanagan
Halt w niebezpieczeństwie to już kolejna moja przygoda ze Zwiadowcami i kolejna, dzięki której utwierdzam się w przekonaniu, że ich nie da się nie lubić;) Połknęłam ją czym prędzej zachwycając się lekkością pióra Johna Flanagana, jego stylem i umiejętnością wykreowania i opisania świata Zwiadowców, ich Korpusu, obowiązków i przygód. Jego umiejętnością wciągnięcia czytelnika, przedstawienia tego świata czytelnikowi, w taki sposób, że ciągle mu mało. Myślę, że nie jeden nastolatek, który zarzeka się, że nie lubi czytać, po lekturze książek Flanagana przekona się do czytania i tego sposobu spędzania czasu. Fabularnie książka wydaje mi się minimalnie gorsza od Królów Clonmelu, ale jednak wciąż trzyma odpowiedni poziom. Nie znaczy to, że jest ona zła. Wciąż  jest utrzymana odpowiednia ilość wydarzeń, wręcz idealnie wywarzona – tak, żeby nie zanudzić czytelnika, ale także tak, żeby nie przygnieść go morzem wydarzeń. Do tego wciąż ci sami wzbudzające sympatię – Will, Halt czy Horace – niesamowicie ciekawe trio i ich świetnie wykreowane dialogi. Wciąż waleczni i odważni, choć Halta zobaczymy w nietypowej sytuacji – w sytuacji majaczenia, dziwnych zachowań, gorączki i de facto chwil słabości. Nie zmniejsza to jednak jego cynicznego poczucia humoru oraz chęci do walki. Uwielbiam te postacie, ich siłę, ich waleczność, rozmowy pomiędzy nimi, och świat o przygody. Zabieram się za kolejny tom i nie mogę się doczekać tego, żeby się dowiedzieć jak skończy się ta seria, żeby dowiedzieć się tego jakie przygody jeszcze ich spotkają i co ciekawego wymyślił na kolejne tomy John Flanagan.

- Szkoda - stwierdził. - A miałem nadzieję, że wkrótce mój zarost odzyska normalny wygląd.
- Odzyska swój zwyczajny, niechlujny wygląd - poprawił mistrza Will, nim zdążył ugryźć się w język.
Halt spojrzał nań spode łba.
- Powiedziałbym raczej „osiągnie stan naturalnej obfitości” - poprawił go Halt.
Will przytaknął pospiesznie:
-Oczywiście, oczywiście. To właśnie miałem na myśli, tylko brakowało mi odpowiedniego słowa. Nie wiem, co mi strzeliło do głowy, żeby użyć tak prostackiego określenia.
No i ja tu nie kochać tych dialogów? <3

niedziela, 28 grudnia 2014

"Nie zgadzaj się na zło!" Papież Franciszek - kard.Jorge Mario Bergoglio

Tytuł: Nie zgadzaj się na zło!
Autor: Papież Franciszek - Jorge Mario Bergoglio 
Wydawnictwo: M
Ilość stron: 320
Ocena: poza skalą



Jeśli nasze serce jest zamknięte, to możemy mieć w rękach kamienie, aby rzucać je na innych. Jeśli natomiast mamy wiarę w sercu  otwartym, możemy wraz z innymi budować miłość.





Papież Franciszek wzbudza wiele emocji cała swoją osobą, swoją prostotą, a także swoim nauczaniem. Właśnie dlatego powstaje tak dużo książek o nim i z jego słowami. Jedną z nich jest właśnie Nie zgadzaj się na zło!

Czasami wydaje się nam, że Bóg nie odpowiada na zło, że pozostaje milczący. W rzeczywistości Bóg przemówił, odpowiedział, a Jego odpowiedzią jest Krzyż Chrystusa: słowo, które jest miłością, miłosierdziem, przebaczeniem. Jest także osądem: Bóg nas osądza, miłując nas.

Książka jest podzielona na trzy części. Pierwszą z nich są wywiady z różnymi osobami, które wypowiadają się na temat Papieża Franciszka, z różnych okresów jego kapłańskiego życia Następna część to słowa aktualnego Papieża od momentu, kiedy został wyprany na następce Świętego Piotra. Trzecia, ostatnia i najobszerniejsza to wypowiedzi Franciszka, z czasów, sprzed wyboru na papieża, kiedy był biskupem czy kardynałem i przemawiał do wiernych w swoim mieście czy diecezji, kiedy publikował różne teksty. A czego dotyczą wypowiedzi naszego aktualnego Papieża? Zła na świecie pod różnymi postaciami i o tym jakie jest nauczanie Kościoła na ten temat, przez co mocno się to ociera, wręcz zalicza do Katolickiej nauki społecznej (jeżeli kogoś interesuje temat tego co Kościół mówi o problemach społeczno-politycznych – radzę się zapoznać). Nie obyło się bez podjęcia takich tematów jak niewolnicza praca, niesprawiedliwy podział zysków czy ubóstwo.

(…) narzekanie jest czymś złym, nie tylko wobec innych, ale także kiedy narzekamy na samych siebie, kiedy wszystko wydaje nam się gorzkie. Są złe – bo odbierają nam nadzieję. Nie podejmujmy tej gry, by żyć narzekaniem! (…)

Nie zgadzaj się na zło! zdecydowanie nie należy do książek łatwych, głównie, przez swoją tematykę i przez to, że książki religijne są często omijane szerokim łukiem. Mam świadomość tego, że nie jest to książka dla każdego i że nie do wszystkich ona trafi i przemówi. Mi owa książka się podobała, choć nie jest to lektura lekka. Zadziwiające jest to w jak przystępny sposób Papież Franciszek potrafi podjąć tak istotnie i niełatwe tematy, a także widać jego wielką wiedzę, mądrość i rozwagę. Pisze z przekonaniem o Bożej miłości, której sam doświadcza. Czytamy o ubóstwie opisywanym przez człowieka, który sam pochodzi z kraju, który do najbogatszych zdecydowanie nie należy i w swoim życiu napatrzył się na biedę, choroby, brak pieniędzy i nawet dziś do takich ludzi wyciąga najchętniej rękę. Dlatego sam żyje w ubóstwie, czym wielu ludzi się zachwyca. Tak samo tym jaki jest ludzki, jak się nie wynosi, pisze posty na portalach społecznościowych i stara się być blisko ludzi.  Mówi w przystępny sposób, zrozumiały dla prostego, słuchających go społeczeństwa, ale także trafiający do serc tych mniej prostych, co naprawdę zachwyca i porusza.

Służba nie jest zwykłym zobowiązaniem etycznym ani wolontariatem wynikającym z nadmiaru wolnego czasu, ani utopijnym postulatem... Jako że nasze życie jest darem, posługa oznacza bycie wiernym temu, czym jesteśmy: chodzi o intymną zdolność dawania tego, czym się jest, miłości aż po swoje granice...

Nie zgadzaj się na zło! to książka, którą mogę polecić osobom, które chcą poznać nauczanie Franciszka, poznać jego zdanie o złu na świecie czy otrzeć się o Katolicką bakę społeczną. Tę pozycję pozostawiam poza skalą ocen, bo nie jest ona książką, którą należy oceniać pod względem fabularnym czy literackim – jest to pozycja, która ma poruszać, nauczać, zwracać uwagę na zło i na to co z nim należy zrobić, jak mu zaradzić. 

Dwa tysiące Bożych Narodzeń, a Dziecię nie traci upodobania w swoim ludzie, w nas. Nadal z ufnością oddaje się w nasze ręce, w geście oddania się, którym jest Eucharystia: Ja jestem Bogiem z Wami, jakby powtarza te słowa w ciszy, która smakuje chlebem.

Szerzej o Katolickiej nauce można poczytać TU i TU ;) Zachęcam! 

źródło

sobota, 27 grudnia 2014

Świąteczno-końcoworoczny stosik;) (#6/2014)

Stosik co prawda nie dawno był, ale znów nazbierało się książek;)
Taki los mola książkowego;)
Więc zapraszam do oglądania kolejnych zdobyczy;)


Third girl
Kupiona na Allegro;)
W ramach robienia sobie samej prezentów świątecznych

Szkoła Niezbędnych Składników
Łowcy głów
Z mojej Bożonarodzeniowej wymianki;)

Pamiętam cię
kupiona w Dedalusie

Władca liczb
prezent mikołajkowy od brata
(chyba pierwszy w życiu!)

Jak zostałem bażantem
egzemplarz recenzencki




Dwanaście prac Herkulesa
dzisiejszy zakup w Biedronce;)
także jako prezent poświąteczny;)

Igrzyska Śmierci
zakup w kluczborskiej, miejscowej księgarence;)
prezent poświąteczny również;)
w końcu trzeba zagospodarować pieniążki znalezione pod choinką

Danny mistrz świata
Krokoldyl olbrzymi
Karolina XL 
Poczwarka
Pani Jeziora
Ponieważ byłam księżną
Przytargane dziś z biblioteki;)
Jak odwiedzałam oddział dla dzieci i młodzieży nowa bibliotekarka, chyba myślała, że przyszłam po książki dla dzieci;) (naprawdę tak staro wyglądam? albo to sugestia, że zbliżające się 22 urodziny to najwyższy czas na dzieci;)

Jakby ktoś był zainteresowany to robię czapki, kominy i szaliki na drutach;)
Zapraszam TU;)


Znaleźliście coś dla siebie?
Czytaliście już coś?
A jak Wasze świąteczne zdobycze?


czwartek, 25 grudnia 2014

"Liżąc ostrze" Jakub Ćwiek

Tytuł: Liżąc ostrze
Autor: Jakub Ćwiek
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Ilość stron: 294
Ocena: 1.5/6


Teraz podniósł z półki "Miasteczko Salem" Kinga. To z pewnością był autor, którego nikt z żyjących w czyśćcu od dawna nie widział. Czasu gdy tamten dawał się tu przenosić za pomocą używek, minęły lata temu, a od tamtej pory jego sny wypełniały tylko koncepcje następnych powieści.




Jakub Ćwiek to dość znany polski twórca książek fantasy, z którego twórczością miałam okazję już się zapoznać przy lekturze Chłopców, choć bardziej zasłynął z serii o Kłamcy, z którą nie miałam styczności. Teraz przyszedł czas na recenzję książki Liżąc ostrze tegoż autora.

Cóż tu pisać o fabule? Teoretycznie pogranicze horroru i kryminału, a główną rolę odgrywa tu  Kacper Drelich – podkomisarz, którego zadaniem było rozpracowanie grupy przestępczej i cudem unika śmierci. Co mu się przytrafia? Świadkami jakich przygód będziemy? Jak jego rodzina reaguje na jego pracę? Jakim jest człowiekiem? Z jakimi zadaniami się zmierzy?

Liżąc ostrze to książka na której się zawiodłam i nie zamierzam tego ukrywać. Czytałam ją naprawdę długo i miałam problem, żeby doczytać ją do końca. A jakie czynniki na to wpłynęły? Fabuła, która zupełnie nie trzymała mnie w napięciu i w moim odczuciu była do bólu nudna i zupełnie nieskomplikowana. Jak dla mnie – istne flaki z olejem. Do tego bohaterowie. Równie nudni co fabuła, do tego mdli, mało wyraziści i nie przykuwający uwagi. Tacy sobie. Język, jakim operuje autor mało literacki, prosty. Sama książka moim zdaniem jest zupełnie nudna i bez wyrazu. Naprawdę dawno się nie męczyłam tak przy żadnej książce. Naprawdę najsłabsza książka jaką czytałam od dłuższego czasu. No i cóż tu więcej pisać? Aż brakuje mi słów co by o niej pisać. Po prostu nudy. I jak można się domyślić - zdecydowanie odradzam jej czytanie, bo będzie to zupełnie zmarnowany czas.

środa, 24 grudnia 2014

Wesołych Świąt!


Moja domowa, żywa choineczka;)

Moje kochane mole książkowe!
Wigilia, Wigilia, Wigilia!

Życzę Wam:
-duuużo książek pod choinką
(ewentualnie pieniążków na książki;)
-dużo radości i miłości
-spotkania z Nowonarodzonym
-dużo spotkań z najbliższymi
-dużo pokoju w sercu;)
-dużo pyszności
-mało zmartwień i problemów

Świętujcie ile wlezie!
Najlepiej z książką;)

Pozdrawiam świątecznie;)
I zmykam czytać;)

Asia Hadzik "Hadzia"


Ładnego aniołka dostałam od Mikołaja w Toruniu, prawda?;)

Nawet moja kochana psina wystrojona świątecznie
pozdrawia wszystkich serdecznie;)

wtorek, 23 grudnia 2014

"Zwiadowcy. Księga 8. Królowie Clonmelu" John Flanagan

Tytuł: Zwiadowcy. Księga 8. Królowie Clonmelu
Autor: John Flanagan
Seria: Zwiadowcy
Tom: ósmy
Wydawnictwo: Jaguar
Ilość stron: 472
Ocena: 5.5/6



Ale ulec pokusie oznaczało poddać się słabości.






Jak ja bardzo stęskniłam się za Zwiadowcami! Tak bardzo, że po skończeniu Okupu za Eraka Czym prędzej zabrałam się za Królów Clonmelu i pochłonęłam ich w ciągu jednego dnia! Ach, Ci Zwiadowcy!

Rycerz nie zdołał powstrzymać uśmiechu. Halta najwyraźniej bardziej oburzał fakt, że jego brat nie lubi kawy, niż że pozbawił go tronu. Cały Halt - stwierdził w myśli Horace. (no właśnie, jak można nie lubić kawy?:D)

Tym razem akcja ósmego tomu ma miejsce zaraz po wydarzeniach z części szóstej – kiedy Will jest pełnoprawnym Zwiadowcą. Will i Gilan spotykają się w drodze na Konwent Zwiadowców i na miejscu zauważają, że brakuje tam Halta. Okazuje się, że ten próbuje znaleźć i zbadać informacje na temat sekty, Odczepieńców, która coraz bardziej się rozplenia się królestwach. Jak na razie tylko jedno z nich się obroniło – Clonmel. Reszta Zwiadowców postanawia pomóc Haltowi w zwalczeniu owych heretyków. Jak im się powiedzie? Jak wpłyną na to informacje z życia prywatnego mistrza, który szkolił Willa pomogą grupie Zwiadowców?

Zwykły łucznik doskonali się tak długo, aż zacznie trafiać, lecz zwiadowca ćwiczy, dopóki nie przestanie chybiać.

Zwiadowcy. Księga 8. Królowie Clonmelu to książka, po którą sięgnęłam z wielką ochotą i przyjemnością i wcale się nie zawiodłam. Czytałam ją z zapartym tchem, czerpiąc kolejne opowieści ze świata Korpusu Zwiadowców. Kunszt pisarski Johna Flanagana wciąż utrzymuje się na odpowiednim poziomie. Język i styl są dostosowane do dzieci i młodzieży jako głównego odbiorcy tej serii, jednak nie są one prostackie. Fabularnie ten tom chyba podobał mi się najbardziej ze wszystkich, które dotychczas przeczytałam! Naprawdę. Duża dawka humoru, dużo prywatnego życia i przeszłości Halta, dojrzalszy Will. Jestem na tak! I ten tom z całym sercem mogę polecić wszystkim. Po jego lekturze stwierdzam, że naprawdę lubię Zwiadowców i cała seria jest godna polecenia! Jak na razie mój ulubiona część! Odpowiednio wciągająca, ani za lekka, ani zbyt ciężka. Po prostu bardzo dobra!a

sobota, 20 grudnia 2014

Hadzine dyskusje: Jak znaleźć czas na czytanie?



Wiele moich osób pyta się mnie „Jak Ty w ogóle znajdujesz czas na czytanie?”. Bo w końcu na głowie studia, prowadzenie DDASZ oraz mnóstwo innych ważnych rzeczy. Jednak ci, którzy znają mnie bliżej – wiedzą jak ów czas znajduję, bo nieraz widzieli mnie z książką;) Teraz i z Wami chciałabym podzielić się moimi sposobami na znalezienie czasu na czytanie;)

1.Czytanie w drodze.

Od kiedy 5 lat temu zaczęłam liceum we Wrocławiu moje życie uległo dużej przemianie – średnio 2 razy w tygodniu czekała mnie ponad 2-godzinna podróż pociągiem na trasie Wrocław – Kluczbork. A najprzyjemniejszym sposobem na spędzenie takiej podróży jest spędzenie jej z książką. Do tego dochodzą podróże komunikacją miejską. Niby tylko 15 minut w jedną stronę na uczelnię, ale jeżeli w ciągu dnia jest do pokonania 4 takie 15-minutowe odcinki to już się nazbiera godzina czytania. Teraz jeszcze do tego dochodzą podróże do Torunia do mojego kochanego Karateki (ok. 5.5 godz w jedną stronę). Do tego dochodzi jeszcze czekanie na przystankach na autobusy, tramwaje czy pociągi, wiec trochę czasu się nazbiera!


2.Czytanie na zajęciach
Na moich studiach (zresztą chyba jak na każdych) jest dużo przedmiotów pod tytułem „zapchajdziura”. W końcu po cóż mi na inżynierskich studiach tak fascynujące przedmioty jak historia filozofii czy jedzenie w kulturze i sztuce współczesnej (tak, są takie przedmioty)? Po prostu wykłady, na których wypada się pokazać i wpisać się na listę. Jestem zwolenniczka konstruktywnego spędzania czasu, więc te 1,5 godziny wykładu spokojnie mogę poświęcić na czytanie książki. Dużo czasu spędzam również na ćwiczeniach w laboratorium. Wykonywanie doświadczeń wiąże się także często z tym, że muszę coś gotować lub po prostu odczekać na przykład pół godziny, żeby uzyskać pożądany efekt. Po co czekać bezczynnie jak w tym czasie można poczytać?

3.W czasie okienek

Niestety mam tak niefortunny plan, w którym jest dużo okienek, w których nie zdążyłabym z uczelni wrócić do mieszkania. Takie, które trwają np. godzinę. No w mieszkaniu nawet nie zdążyłabym nic zjeść -tylko weszłabym i wyszła. O ile nie poświęcam tego czasu na naukę czy na powtarzanie materiału na zajęcia – to zaszywam się w uczelnianym bufecie z drugim śniadaniem i książką. To o wiele bardziej konstruktywne niż łażenie po pobliskiej galerii handlowej;)


4.Przed snem
Jak już kładę się do łóżka czasem ciężko mi zasnąć bez przeczytania chociażby kilku stron. Czasem poświęcę na to 10-15 minut, innym pół godziny, a innym wcale, ale też jest to sposób;) Notabene u nas to rodzinne – od kiedy pamiętam mama miała na swojej szafce książkę i czytała przed snem;)

5.Audiobooki
Co prawda nie jestem ich wielką zwolenniczką, ale czasem się zdarza zapoznać się z taką formą książki. Z jednego prostego powodu – można ich słuchać robiąc w tym czasie coś innego na przykład robiąc na drutach, robiąc kartki, robiąc coś przy komputerze czy sprzątając.

6.Zabieram ze sobą książkę praktycznie wszędzie
A nuż nadarzy się okazja na czytanie – a trzeba poczekać na znajomego albo na otwarcie sklepu, a może korki, a może długa kolejka.

7.Wyłączam telewizor i komputerze
Czy pomyślałeś ile czasu zżera oglądanie durnych filmików w Internecie, przeglądanie wpisów znajomych na Facebooku czy denerwowanie się kolejnym seks skandalem celebrytów prezentowanym w telewizji? No właśnie. A może warto ten czas poświęcić na czytanie?

Tak, jestem osobą, dla której doba trwająca 24 godziny jest stanowczo za krótka. Nie dość, że większość czasu pożera mi uczelnia i nauka (aktualnie głównie biochemia, nie polecam), w dodatku jestem osobą, która ma dużo zainteresowań (nie tylko czytanie – dochodzi do tego rękodzieło, ćwiczenia i inne takie). I właśnie dlatego wyciskam z doby ile się da! Mam nadzieję, że moje sposoby Wam się przydadzą. A jak Wy znajdujecie czas na czytanie? Podzielcie się koniecznie! Czekam na Wasze odpowiedzi!

piątek, 19 grudnia 2014

"Wołanie grobu" Simon Beckett

Tytuł: Wołanie grobu
Autor: Simon Beckett
Cykl: Dr David Hunter 
Tom: czwarty
Wydawnictwo: Amber
Ilość stron: 368
Ocena: 4/6


Każdy ma jakąś przeszłość. Nieważne, czy dobrą, czy złą, ona czyni nas tym, kim jesteśmy.






Twórczość Simona Becketta polubiłam za serię o doktorze Davidzie Hunterze, głównie dzięki Chemii śmierci, która urzekła mnie najbardziej. Dlatego też właśnie postanowiłam skończyć ten cykl i sięgnąć po kolejne części przygód owego antropologa sądowego – teraz kolej na Wołania grobu.

Wołanie Grobu to już czwarta część o przygodach antropologa sądowego Davida Huntera, ale tym razem akcja książki jest podzielona na dwie części. Pierwsza się dzieje, kiedy nasz główny bohater ma jeszcze żonę i córeczkę, które krótko później giną w wypadku. Druga część dzieje się osiem lat później, kiedy dochodzi do ucieczki zbrodniarza zamkniętego w więzieniu osiem lat wcześniej. Doktor David Hunter jest wezwany do pomocy w poszukiwania mordercy, z którym miał już kontakt w swojej pracy zawodowej oraz do znalezienia mogił zamordowanych przez uciekiniera dziewczyn. Czy David Hunter okaże się pomocny? Jak poradzi sobie ze wspomnieniami? Czy uda mu się rozwiązać zagadkę? Jakim cudem morderca uciekł z więzienia?

Wołanie grobu to już kolejna książka pióra Simona Becketta, z jaką miałam przyjemność się zapoznać. Książka nie jest gruba, czyta się ją szybko, lekko i przyjemnie. Autor język trzyma na przystępnym poziomie – ani nie gorszy prostactwem, ale też nie używa języka zbyt wygórowanego i dystyngowanego, pełnego trudnych słówek, które dla niektórych mogą być zupełnie niezrozumiałe. Do tego lekkie napięcie, które moim skromnym zdaniem mogło by być utrzymane na wyższym poziomie – wtedy książka byłaby lepsza. Tak samo gdyby jej fabuła byłaby ciut bardziej rozbudowana. Przeczytałam jako lekkie czytadło, ale nie jako ambitną książkę i kryminał wysokich lotów. Dlaczego? Otóż za mało było intrygi i napięcia. Książka niezbyt wyróżniająca się i zapadająca w pamięć. Moim zdaniem Chemia śmierci wypadła najlepiej i żadna z książek Simona Becketta jej nie pobiła, tej pozycji też jest daleko. Czy ją polecam Wołanie grobu? Jako kontynuację serii to i owszem. Ale jeżeli oczekujecie pozycji, która będzie utrzymywać w ciągłym napięciu i będzie pełna zagadek oraz rozbudowanej fabuły – możecie się rozczarować. Czytadło i kryminał średnio zapisujący się w pamięć i tyle. Lekka książka idealna w podróż. Nic wielkiego.

środa, 17 grudnia 2014

"Zwiadowcy. Księga 7. Okup za Eraka" John Flanagan

Tytuł: Zwiadowcy. Księga 7.
Okup za Eraka
Autor: John Flanagan
Seria: Zwiadowcy
Tom: siódmy
Wydawnictwo: Jaguar
Ilość stron: 472
Ocena: 4.5/6

Zawsze jednak istniała szansa, że przypadkowo rzucona przez kogoś uwaga, stanie się zalążkiem pomysłu, w ostatecznym rezultacie dostarczając rozwiązania problemu.




Zwiadowcy to taka seria, którą zaczęłam czytać, choć miałam wrażenie, że zupełnie nie do mnie jest ona skierowana, że jestem już na nią za stara, ale tak polubiłam bohaterów, że obiecałam sobie, że skończę ją czytać, aż do ostatniego tomu. Teraz przyszedł czas na Księgę Siódmą zatytułowaną Okup za Eraka.

W książce cofamy się trochę w czasie – jej akcja dzieje się zaraz po Bitwie o Skandię, ale jeszcze przed Czarnoksiężnikiem z Północy oraz Oblężeniem Macindaw. A co się dzieje w Okupie za Eraka? Tytułowy Erak – Skandianin – postanawia urządzić sobie kolejną wyprawę po łupy, choć dostał już swoją ciepłą posadkę. Jednak Erak wpada w ręce tajemniczego pustynnego plemienia. Jednak nie zostaje pozostawiony sam na pastwę losu – z pomocą przychodzą mu jego nowi przyjaciele. Will, który cieszy się z tego, że dostanie srebrną odznakę Korpusu Zwiadowców oraz jego kompani w tym Halt, Gilan czy Evanlyn biegną Erakowi z pomocną dłonią. A jakie przygody ich spotkają? Co się wydarzy? W jaki sposób przywódca Skandian został porwany? 

No więc jasne, że będziesz popełniał błędy. I będziesz się na nich uczył, żeby ich nie powtarzać. Kiedy narobisz bigosu, nie próbuj udawać, że wszystko w porządku. A przede wszystkim nie próbuj oszukiwać samego siebie i wmawiać sobie, że tak właśnie należało postąpić. Do pomyłki należy się przyznać, zwłaszcza przed samym sobą, a potem uczynić wszystko, by ją naprawić.

Okup za Eraka to już siódmy tom o przygodach Willa i jego przyjaciół. Choć Czarnoksiężnik z Północy czy Oblężenie Macindaw mnie nie zachwyciły to i tak z przyjemnością sięgnęłam po kolejny tom z tej serii i stwierdzam, że wypadł on lepiej niż dwa poprzednie tomy. Czytając Okup za Eraka uświadomiłam sobie wyjątkowo mocno jak bardzo polubiłam bohaterów owej serii i jak bardzo się za nimi stęskniłam. Czytając tę część czułam lekkie zmieszanie owym cofnięciem w czasie – pojawiały mi się myśli „Ale walka o Skandię – jak to dawno było? Kiedy ja to czytałam? Przecież chronologicznie to nie ma sensu”. Ale po prostu potrzebowałam czasu na przestawienie się. Sama akcja książki toczy się dość powoli i tak na dobrą sprawę rozkręca się dopiero w drugiej połowie książki – czyli standard jeżeli chodzi o twórczość Johna Flanagana. Przynajmniej w cyklu o Zwiadowcach. Język również typowy i charakterystyczny dla tego autora – prosty i niezbyt skomplikowany (w końcu książka dla młodzieży), ale nie jest zdecydowanie językiem prostackim i czy nazbyt ubogim. Czy mi się podobało? Tak, ale akcja mogłaby być ciut żywsza. A samą książkę można by streścić w dwóch słowach: przyjaźń i poświęcenie. Czy polecam? Tak, zdecydowanie polecam całą serię. Doprawdy sympatyczni, przyjaźni bohaterowie, którzy umilą czas i sprawią, że ciężko będzie się z nimi rozstać.

sobota, 13 grudnia 2014

"S@motność w Sieci" Janusz Leon Wiśniewski

Tytuł: S@motność w Sieci
Autor: Janusz Leon Wiśniewski
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Ocena: 6/6


Faceci są jak niektóre radioaktywne pierwiastki: mają bardzo krótki czas połowicznego rozpadu. Potem już promieniują śladowo. I przeważnie tylko w innych laboratoriach. Chociaż niekoniecznie. Wystarczy, że laborantka jest obca i młodsza.



Samotność to takie uczucie, to taki stan, którego doświadczył każdy choć raz w życiu. Najgorsza jest samotność wśród tłumu, wśród ludzi – kiedy widzisz, że masz wokół siebie mnóstwo ludzi, często współmałżonka, partnera, dzieci, najbliższych, a tak naprawdę nie ma się do kogo odezwać, porozmawiać, wypłakać w rękaw. Z pomocą przychodzi Internet, który z jednej strony przybliża do ludzi oddalonych o setki kilometrów, a z drugiej potrafi oddalić od tych, którzy są najbliżej. Jeżeli chodzi o ten stan – S@motność w Sieci Janusza Leona Wiśniewskiego jest lekturą obowiązkową.

Przecież samotność to najgorszy rodzaj cierpienia! Czyż Stwórca nie powołał świata do istnienia dlatego właśnie, że czuł się samotny? Niech już chrapie, zostawia brudne skarpety na środku pokoju i pali w sypialni. Niech tylko będzie.

S@motność w Sieci to nie tylko opowieść o jej głównych bohaterach – Ewie i Jakubie. To przede wszystkim opowieść o uczuciach, rozmowach, o Sieci, która zbliża ludzi oddalonych o setki kilometrów, o potrzebie bliskości, zaufania i zrozumienia. Ona jest mężatką mieszkającą w Warszawie, on – mężczyzną po przejściach mieszkającym w Niemczech. Co ich zbliży, a co oddali? Jak zmieni ich życie założenie sobie kont na ICQ (które dla nas może wydawać się nieco archaiczne)?

Czy wiesz, że samotność to w przekonaniu ludzi najgorszy rodzaj cierpienia? To jest uniwersalne dla świata. W Nowym Jorku tak samo jak na Nowej Gwinei ludzie truchleją ze strachu przed samotnością i opuszczeniem, Czy wiesz, że według jednego z najstarszych hinduskich mitów stwórca powołał świat do istnienia tylko dlatego, że czuł się samotny? Czy wiesz, że amerykańskie podręczniki psychiatrii kwalifikują pustelnictwo jako form obłędu?

S@motność w Sieci to książka, która mnie zupełnie rozłożyła na łopatki. Jestem pod jej urokiem, jestem nią wstrząśnięta i poruszona. Czytając na wykładzie jej zakończenie – powiedzmy ostatnie 100 (z prawie 600 e-bookowych) stron wszystko inne przestało być ważne. Ważna była narastająca złość i rozżalenie. Dlaczego mógł wymyślić takie zakończenie, takie… nieprzewidywalne, będące zupełnym przeciwieństwem najczęściej spotykanych happy endów. Ale to między innymi dzięki niemu jest to książka tak wyjątkowa. Nie jest to typowy, ckliwy romans (choć nie brakuje tu sentymentalizmu i momentami naiwności), jest to pozycja, po której się pyta „Dlaczego?” z napływającymi do oczu łzami. Owo zakończenie czytałam na wykładzie, kiedy skończyłam i autentycznie zaczęły mi napływać łzy do oczu musiałam się pohamować, żeby nie dać po sobie pokazać, że wykład był tak wzruszający (ach, analiza żywności i akrylamid <3 – tak swoją drogą to wiecie, że ów kancerogenny akrylamid jest w… kawach rozpuszczalnych, biszkopcikach i słoiczkach dla dzieci?)  Jak widać po recenzowanych przeze  mnie książkach – zdecydowanie jestem miłośniczką kryminałów i książek pełnych napięcia i zagadek. Tu ani jednego ani nie ma, ale i tak ta książka mnie roztrzaskała i do dziś nie umiem się pozbierać. Choć tak naprawdę styl pisarski nie jest jakiś wygórowany ani nie jest zbyt rozbudowana to naprawdę mi się podobała. Dlaczego? Bo wierzę w miłość na setki kilometrów zapoczątkowaną przez Internet. Bo bohaterowie stali mi się wyjątkowo bliscy. Bo chciało mi się przy niej płakać, a to rzadko się zdarza. Bo wywołuje wiele emocji. Bo po prostu rozkłada na łopatki. Z chęcią sięgnę po inne książki tego autora, żeby zobaczyć jak się rozwinął, bo w końcu S@motność w Sieci to jego debiut.

Wiesz, że ja zawsze tęskniłam za Tobą już troszeczkę, nawet gdy byłeś blisko mnie. Tęskniłam już tak sobie trochę na zapas. Żeby później tęsknić mniej, gdy już pójdziesz do domu. I tak nie pomagało.


S@motność w Sieci to książka, którą szczerze mogę polecić dla wszystkich, którzy cenią książki o uczuciach i o relacjach. I nie tylko kobietom. Choć jest to książka zaliczana do tych lżejszych i kobiecych – to i tak należy do tych bardziej wartościowych i naprawdę godnych polecenia. Kto nie czytał - niech się czym prędzej za nią zabiera.

...kobiety najbardziej przywiązują się do mężczyzn, którzy potrafią ich słuchać, okazywać im czułość i doprowadzać je do śmiechu.

piątek, 12 grudnia 2014

Herbata z prądem!


Teraz, kiedy przychodzą mrozy potrzeba dużej ilości herbaty, żeby się rozgrzać.
Idealnie sprawdza się herbata z prądem!


Co będziemy potrzebować?
Ulubioną herbatę
ok.150 ml wody
 40 ml wódki
40 ml  syropu malinowego
2-3 goździki
plasterek cytryny

Jak przygotować?
Herbatę zaparzyć w około 150 ml wody - dobrze, jeżeli będzie mocniejsza. Dodać wódkę, syrop malinowy (najlepiej domowy), cytrynę i goździki;) przed wypiciem poczekać chwilę, aż wszystkie składniki się przeżrą;) 
Smacznego!



poniedziałek, 8 grudnia 2014

"Jedwabnik" Robert Galbraith (J.K Rowling)

Tytuł: Jedwabnik
Autor: Robert Galbraith (J.K Rowling)
Cykl: Cormoran Strike
Tom: drugi
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Ilość stron: 480
Ocena: 4/6


Każde narodziny, jeśli trzeźwo na nie spojrzeć, były jedynie ślepym trafem. Gdy setki milionów plemników płynęły na oślep przez ciemność, szanse, że człowiek nie stanie się sobą gwałtownie rosły.




Wołanie kukułki to książka, która wywołała wielkie zamieszanie w literackim świecie, a wszystko za sprawą tego, że pod pseudonimem Roberta Galbraitha kryje się ktoś zupełnie inny, a mianowicie znana i lubiana J.K.Rowling, a na kontynuację owego kryminału nie trzeba było długo czekać. Nie ukrywam, że bardzo na nią czekałam i tak właśnie zabrałam się za Jedwabnika.

Cormoran Strike to prywatny detektyw, który kilka miesięcy wcześniej rozwiązał sprawę znanej Luli Landry i właśnie dzięki tej sprawie zyskał tak duży rozgłos, rozwinął się i zyskał wiele nowych zleceń. Tym razem dostaje zadanie znalezienie pisarza Owena Quine'a, który zniknął po raz kolejny, a jego żona postanowiła go poszukać. Czym dokładnie ma się zająć Strike i jego asystentka Robin? Jak rozwinie się ich relacja? Do czego nawiązuje tytułowy jedwabnik? Co oznacza ten tytuł? Co stało się z Quinem? Jakiej bolesnej prawdy dowiedzie się olbrzymi detektyw? 

Jedwabnik to druga część, po której już mniej wiedziałam czego się spodziewać i bardzo chciałam ją przeczytać czekając na to, co tym razem Rowling dla nas przygotowała. Zabrałam się za czytanie i znów się spotkałam z podobnym stylem pisarskim jak w Wołaniu kukułki, z podobnym, niezbyt skomplikowanym, ale lekkim i przyjemnym w odbiorze językiem. Odniosłam wrażenie, że tutaj nie było aż tylu wulgaryzmów, jak w poprzednim tomie, ale jest to tylko działanie na plus. Bardzo polubiłam Cormorana oraz Robin i nie ukrywam, że byłam bardzo ciekawa, jak potoczy się relacja między nimi, jak im się ułoży współpraca. Co prawda nie do końca takiego toku się spodziewałam, ale zakończenie jest otwarte, więc wydaje mi się, że będą kolejne tomy cyklu (no ale nic nie wiadomo). Fabuła książki to nie tylko samo śledztwo – to także opisy relacji pomiędzy bohaterem, Cormoranem, Robin i ich znajomymi. Czasami to właśnie one wybijały się na pierwszy plan urozmaicając lekturę, czasami mogły irytować. Osobiście wyczuwałam podobieństwa w atmosferze Jedwabnika do atmosfery Wołania Kukułki – wielki świat, znani ludzie i ich tajemnice oraz gierki. Jednak w tym wszystkim brak jednego – spektakularnego zakończenia. Osobiście pierwszy tom pod względem fabularnym podobał mi się chyba bardziej.
Najbliższe łukowate wejście, opatrzone numerem dwa, nabierało kształtu w rzednącym mroku: surowa kamienna twarz, stara i brodata, gapiła się na Strike’a znad bramy. Czy istniał kiedyś bóg zwierzęcych tusz?
Podsumowując, Jedwabnik to nie jest kryminał wysokich lotów, ale lekkie, przyjemne i momentami dość przewidywalne czytadło, które można przeczytać w jedno-dwa popołudnia (chyba, że komuś język/styl/fabuła/tematyka nie podpadnie). Czy polecam? W tej kategorii to i owszem, ale nie jako ambitną literaturę dla wymagających.