piątek, 31 października 2014

"Bez przebaczenia" Agnieszka Lingas-Łoniewska

Tytuł: Bez przebaczenia
Autor: Agnieszka Lingas-Łoniewska
Wydawnictwo: Novae Res
Ilość stron: 337
Ocena: 1,5/6



I jeśli popełniamy błędy, krzywdząc innych, powinniśmy się umieć do tego przyznać. A ci inni powinni umieć nam wybaczyć.






Agnieszka Lingas-Łoniewska to pisarka, którą poznałam na początku jako blogerkę. Choć „poznałam” jest tu zbyt dużym słowem – trafiłam na jej bloga, poczytałam trochę wpisów, dowiedziałam się, że pisze także książki. Dopiero później w ramach jakiejś wymianki dostałam debiutancką powieść jej autorstwa, a mianowicie Bez przebaczenia, ale jednak leżała ona później dość długo na swoją kolej, aż w końcu wrzuciłam ją do torebki, żeby mieć coś lżejszego do czytania w pociągu nie wiedząc nawet czego się spodziewać...

Już na początku lektury poznałam uczennicę liceum plastycznego, Paulinę Litwiak, która po śmierci mamy i ojczyma musi się przenieść do ojca, który jest wojskowym. Dziewczyna jest wybitnie niezadowolona z tego, co ją spotkało (no jakim prawem ktoś może od niej czegoś wymagać?) i buntuje się przeciwko wszystkiemu co ją tam spotyka, aż w końcu pojawia się światełko w tunelu – miłość od pierwszego wejrzenia (i to odwzajemniona!). Padło na przystojnego, zielonookiego i przypakowanego podporucznika – Piotra Sadowskiego. Ale jak na porządny, ckliwy romans przystało pojawiły się przeciwności losu – takie jak chociażby blondynka, która chce zniszczyć czyjeś szczęście, ojciec mający problemy z dogadaniem się z córką, wyjazd Piotra... Jak oni to przetrwają? Jak skończy się ich historia? Kto komu będzie miał coś do przebaczenia?

Jesteśmy związani sobą nawzajem , swoimi uczuciami , swoimi pragnieniami , swoimi marzeniami, swoimi myślami , swoim losem i przeznaczeniem , przeszłością i przyszłością i tym co musieliśmy sobie wybaczyć żeby normalnie żyć.

W blogosferze trafiałam na wiele bardzo pochlebnych opinii dotyczących twórczości tej autorki, a w większości były to opinie bardzo pozytywne, więc byłam ciekawa co takiego jest w jej powieściach, że są tak zachwalane. Bez przebaczenia zaczęłam czytać w pociągu i przeczytała 2/3 książki podczas 2-godzinnej podróży, ale z każdą stroną, z każdym kolejnym rozdziałem moje rozczarowanie było coraz większe. A co je powodowało? Na początku najbardziej rzucał mi się w oczy sposób wykreowania głównej bohaterki – Pauliny. Dziewczyna, która teoretycznie jest w liceum, a jej zachowanie było takie jakby była co najmniej 3-4 młodsza – jak typowa niedojrzała dziewczynka z przełomu podstawówki i gimnazjum, która buntuje się przeciwko wszystkiemu i wszystkim, mająca pretensje o to, że ktoś od niej czegoś wymaga, zwłaszcza nauczyć się matematyki (o zgrozo!). W dodatku jej infantylność połączona z wyjątkową naiwnością i infantylnością fabuły. Czytając tę książkę czasem miałam wrażenie, że czytam jakąś ckliwą opowiastkę dla nastolatek o naiwnym związku pełnym wzlotów i czułych słówek, które zabierały autentyczność ich miłości, sprawiały, że stawał się taki nierealny i przesłodzony aż do bólu. Do tego język – wyjątkowo prosty, a dialogi i opisy stworzone przez autorkę sprawiają wrażenie wyjątkowo drętwych, sztucznych i oblanych różowym lukrem, co sprawiało tylko, że książka stała się wyjątkowo nieautentyczna, infantylna i niedojrzała. Podobno „Bez przebaczenia” to powieść dla tych, którzy chcą poznać siłę prawdziwej miłości. Umiejętnie prowadzona narracja, soczysty, a jednocześnie prosty w odbiorze język, niezwykle wciągająca fabuła i plastycznie kreowane postaci powodują, że czytelnik ma poczucie uczestnictwa w akcji, czuje, jakby był naocznym świadkiem występujących w książce wydarzeń. (opis z okładki) Jednak moim zdaniem książka mija się z tym opisem zupełnie. Narracja wyjątkowo sztuczna i przesłodzona, postacie drętwe i infantylne, tak samo jak fabuła.

Już jako podsumowanie stwierdzam, że Bez przebaczenia to książka, która zupełnie do mnie nie przemawia, sprawia wręcz, że odrzuca mnie od kolejnych książek autorki jak i od romansów w ogóle. Po opisie na okładce spodziewałam się czegoś dojrzalszego, napisanego ciekawszym, bardziej plastycznym i przyjaznym w odbiorze językiem... Jestem na nie. Nie polecam tej książki. Chyba, że kręca Was przesłodzone do bólu, infantylne historie miłosne.

niedziela, 19 października 2014

Bożonarodzeniowa wymianka u Hadzi 2014


No to ruszam z kolejną wymianki licząc na Wasze liczne uczestnictwo;)
Czasu na zdecydowanie się jest sporo, ale też sporo czasu na przygotowanie paczki;)
Zapraszam do udziału!

ZASADY:
1.Zabawa tylko dla posiadaczy blogów.
2. Zapisy trwają do 11 listopada 2014 roku do 23:59
3.Zobowiązuje się do wysłania maili z informacją do kogo wysłać pamiątkę w ciągu 3 dni od końca zapisów.
4.Przesyłka musi być wysłana przesyłką na koszt wysyłającego z potwierdzeniem nadania (list polecony, paczka itp.), a skan/zdjęcie owego nadania ma być wysłany na mojego maila.
5.Przesyłki wysyłamy NAJPÓŹNIEJ do 28 listopada 2014 roku
(tak, żeby spokojnie dotarły na Boże Narodzenie w natłoku przedświątecznych przesyłek)
6. Przesyłka powinna zawierać :
~oczywiście książkę lub książki, które nie muszą być nowe, lecz zadbane;) oczywiście wg preferencji na ankietce;)
~jakiś bożonarodzeniowy akcent – kartkę, ozdóbkę, zakładkę, herbatkę… cokolwiek co przypomina o świętach Bożego Narodzenia;)
~jakieś umilacze czytania – słodycze, herbatki czy inne tego typu rzeczy;)
~list lub jakąś króciutka wiadomość, najlepiej z życzeniami;);)
7. Jeżeli jest ktoś chętny to zgłaszamy się mailowo na adres hadziczka13@wp.pl, a w temacie maila podać: własny nick !!! oraz poinformować o zabawie na swoim blogu (zamieszczenie banera).W mailu powinno się znaleźć: skopiowana i wypełniona ankietka oraz wyrażenie zgody na przestrzeganie zasad zabawy. Tylko osoby, które spełnią te warunki będą mogły wziąć w niej udział, a ja zastrzegam sobie prawo do odmowy komuś udziału w zabawie.
8.Po otrzymaniu przesyłki poinformować o tym organizatora zabawy, czyli mnie oraz osobę, która przygotowała paczkę. Miło będzie jeżeli dodasz także jakąś informację o przesyłce na swoim blogu;)
9.Dodać mojego bloga do obserwowanych, polubić na fb, czy jakkolwiek śledzić, żeby móc monitorować losy wymianki;)

Ankieta:
a)Nick lub Imię i nazwisko – to co jest nazwą Waszego profilu
b) adres korespondencyjny
c) adres bloga
d) Preferencje książkowe - najlepiej dość dokładnie, z podaniem swoich ulubionych autorów i tych, których omijacie z daleka.
f) link do konta Lubimy czytać, bądź innego tego typu portalu
g) czy zgadzasz się wysłać przesyłkę za granicę?

sobota, 11 października 2014

Hadzine dyskuje: Czy musimy wiecznie narzekać?


Dziś temat trochę nietypowy i nieksiażkowy, bo chciałabym podyskutować o narzekaniu.


Nie ma co zaprzeczać, że narzekanie to niezaprzeczalnie cecha charakterystyczna Polaków, taki swoisty sport narodowy. To takie typowo polskie, tak samo jak pierogi ruskie, ryba po grecku czy zakładanie skarpet do sandałów. Narzekamy, biadolimy i marudzimy na wszystko co się tylko da. Może warto to zmienić?

Narzekamy na polityków, nauczycieli, edukację i ceny. Narzekamy na współpracowników, przyjaciół, sąsiadów, członków rodziny. Narzekamy na  spóźniające się autobusy czy pociągi, na długie kolejki w sklepach. Jak jest msza za długa narzekamy, jak jest zbyt krótka też biadolimy. Zimno – źle, ciepło – źle, pada – źle, nie pada – źle. Młodzież nie czyta - narzekamy, czyta i uczy się - też źle, bo to podejrzane. Praktycznie zawsze nam coś nie pasuje. Nam Polakom wiecznie jest źle i niedobrze, a dzień bez narzekania jest dniem doprawdy straconym. A w większości przypadków na pytanie „ Co słychać?” odpowiadamy biadoleniem jak jest tragicznie. Czy to jest branie na litość? Ale może warto to zmienić? Może zamiast dopatrywać się we wszystkim i we wszystkich zła, warto dostrzec superlatywy w tym co dzieje się w około? A tam gdzie ich nie ma może warto zrobić coś, żeby się pojawiły? Nasze narzekanie nie zmieni niczego, poza popsuciem humoru sobie i słuchaczom, a nasze działanie mogą zdziałać prawdziwe cuda! Wystarczy choć połowę energii przeznaczonej na biadolenie, wykorzystać na działanie i czynienie dobra. A przed utyskiwaniem przestrzega sam kardynał Wyszyński: Trzeba więc naprzód porzucić smutki, narzekania, wyleczyć się z samego siebie, ze swoich urazów psychicznych, które są dla nas większym nieszczęściem niż wszystko, co nas otacza.

Czy nie może istnieć świat bez narzekania? Czemu wszędzie widzi się zło i negatywy, zamiast tego co dobrego spotyka nas każdego dnia? Może zamiast podjudzać narzekanie warto zachęcić do zmian?

Jakie Wy macie obserwacje co do narzekania? Jesteście typowymi „narzekaczami” czy staracie się tego unikać? Jak reagujecie na biadolenie innych? I jaki w ogóle macie do tego stosunek?


sobota, 4 października 2014

"Ania z Szumiących Topoli" Lucy Maud Montgomery

Tytuł: Ania z Szumiących Topoli
Autor: Lucy Maud Montgomery
Cykl: Ania Shirley
Tom: czwarty
Wydawnictwo: Algo
Ilość stron: 292
Ocena: 4/6


Nigdy nie jest się biednym, jeśli ma się coś do kochania.







Jako dziecko uparcie omijałam Anię z Zielonego Wzgórza uważając to za zbyt dziewczęce i nie pasujące do mnie w czasie, kiedy wiele z dziewczyn zaczytywało się w przygodach Ani Shirley. To było kiedyś, a teraz, kiedy już przestałam być nastolatką, zakochałam się w przygodach rudowłosej, radosnej osóbki. Tak przepadłam, że już czwarty tom za mną i poluję w sklepach na następne części, żeby mieć całą serię uzbieraną na swojej półce.

Ania Shirley dorasta – skończyła już studia, została dyrektorką szkoły w Summerside . Tam Ania staje się bardziej dorosła, poznaje kolejne osoby, kolejnym ludziom pomaga, jej związek z Gilbertem się rozwija poprzez pisane listy. Czy rudowłosej Ani spodoba się jej nowa rola i nowe miejsce? Jakich ludzi poznała? Co porabia w Summerside? Jakie ma tam zadania?

Gilbercie, kochany, nie bójmy się niczego! To straszna niewola! Bądźmy dzielni, miłujący przygody, spodziewający się najlepszego. Wychodźmy życiu naprzeciw tanecznym krokiem, nawet gdyby miało nam ono przynieść mnóstwo kłopotów, tyfus i bliźniaki!

Ania z Szumiących Topoli to już czwarty tom z cyklu opowiadających o losach rudowłosej romantyczce, kolejny, który mam już na swojej półce. Niestety muszę przyznać, że ta część jak na razie wypadła najgorzej ze wszystkich, które do tej pory czytałam. Ta zawiera wiele listów pomiędzy Anią a Gilbertem i opowiada o trzech latach z ich życia. Listy były ciekawą wstawką, a Ania wciąż ma wiele swoich mądrości, ale niestety podczas lektury trochę się wynudziłam – zostało w niej przedstawionych wiele mniej wydarzeń i przygód niż w poprzednich częściach. A te, które zostały przedstawione według mnie są jakby nieco mdłe i zbyt mało wyraziste. Jednak na szczęście pióro Lucy Maud Montgomery wciąż zachwyca – język oraz jakim styl pisała, czy samo wykreowanie postaci rudowłosej, upartej dziewczyny, która z każdym tomem staje się coraz dojrzalszą kobietą. Poziom fabularny wyraźnie spadł, przynajmniej w moim odczuciu, ale nie zmienia to faktu, że zamierzam rezygnować z kolejnych tomów opowiadających o przygodach Ani. Poluję na następne i liczę na to, że poziom kolejnych wróci do normy;) Czy polecam? Tym, którzy koniecznie chcą poznać losy tej rudowłosej i upartej osóbki i przeć do przodu z tą serii – zdecydowanie tak. Jeżeli wcześniejsze części was nie porwały – ten tym bardziej was nie zachwyci.

piątek, 3 października 2014

"Chłopcy" Jakub Ćwiek

Tytuł: Chłopcy
Autor: Jakub Ćwiek
Cykl: Chłopcy 
Tom: pierwszy
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Czyta: Jacek Rozenek
Czas trwania: 6 h 18 min
Ocena: 3/6


Życie życiem, realność realnością, ale gdy raz wdepniesz w jakąś bajkę, to twój świat będzie nią śmierdział, aż zdechniesz.




Jakub Ćwiek to jeden z bardziej znanych współczesnych twórców polskiej fantastyki, obok takich postaci jak chociażby Andrzej Pilipiuk, a zasłynął głównie z serii opowiadań o Kłamcy i nominowany wiele razy do Nagrody im. Janusza A. Zajdla. Ja jednak postanowiłam przygodę z jego twórczością rozpocząć od innego cyklu i tak właśnie trafiłam na Chłopców.

BANGARANG! Przybyli! Na motorach, w czarnych skórzanych przybył nietypowy gang. Gang, który ma swój świat – Drugą Nibylandię,  swoją „mamę”, czyli byłą wróżkę – Dzwoneczka, używają syrenich łez i błyskawicznie podróżują Skrótem. Dorośli, ale jednak nie dojrzali. Siejący postrach, tworzący jedną wielką rodzinę. Kim są? Co takiego robią? Czym się zajmują? Jaka jest ich rola?

Drugi nagle zdał sobie sprawę, że czasem nie wystarcza to, że znasz kogoś jak nikogo innego na świecie. Że czasem, tak czy owak, powiesz lub zrobisz coś, co wywoła lawinę zdarzeń, których wolałbyś uniknąć. Możesz potem przeklinać swój długi jęzor, kląć i tłuc otwartą ręką w czoło, ale i tak wiesz, że nie możesz już zrobić nic... Chyba że pomóc.

Jakub Ćwiek
Chłopcy to pozycja za którą się zabrałam w formie audiobooka, ale także pozycja, która nie wywarła na mnie zbyt wielkiego wrażenia. Słuchając słów czytanych przez Jacka Rozenka, poznawałam ten świat, drugą Nibyladię, poznawałam twórczość Jakuba Ćwieka. Fabuła ani akcja mnie nie zachwyciły, nie wciągnęły. Sam pomysł jest naprawdę ciekawy, niesztampowe podejście do historii z Piotrusiem Panem w roli głównej, szkoda tylko, że nie wykorzystane do końca. Przez kilka godzin miałam przyjemne tło do różnych domowych zajęć, ale nie jest to pozycja zasługująca na oklaski czy fajerwerki. Nie jest to pozycja wysokich lotów, którą należy opiewać. Czytadło fantastyczne, niewymagająca, przyjemna, ale niezbyt ambitna, niezasługująca zbytnio na zachwyty... Polecam jako lekką książkę do poczytania w podróży, ale nie jako arcydzieło danego rodzaju literackiego czy literatury współczesnej w ogóle.

czwartek, 2 października 2014

"Syn" Jo Nesbø

Tytuł: Syn
Autor: Jo Nesbø
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Ilość stron: 432
Ocena: 3/6


Co decyduje o kształcie czyjegoś życia? Szereg przypadkowych zdarzeń, nad którymi nie ma się władzy, czy raczej kosmiczna siła ciążenia, która automatycznie cięgnie człowieka tam, gdzie musi?






Jo Nesbø to autor, którego chyba nikomu nie trzeba przedstawiać, a wiele osób czekało na jego najnowszą książkę, w Polsce wydaną kilka miesięcy temu. Chodzi tu o pozycję pt. Syn, która aktualnie króluje na księgarnianych regałach w dziale nowości.

Sonny Lofthus to narkoman będący głównym bohaterem Syna. Chłopak odsiaduje wyrok w najlepiej strzeżonym więzieniu w Oslo, w tzw. Państwie. Jest on znany z cierpliwego wysłuchiwania zwierzeń współwięźniów, którzy opowiadaja mu najróżniejsze rzeczy traktując to jako swoistą spowiedź. W pewnym momencie ojciec Sonny'ego – skorumpowany policjant – popełnia samobójstwo. Jednak któregoś dnia jeden ze zwierzających się współwięźniów przedstawia chłopakowi jego ojca w zupełnie innym świecie. Jaki to ma wpływ na życie głównego bohatera? Co on zrobi? Czy odsiaduje swój wyrok słusznie? Jak rozwinie się akcja?

Zło jest jak komórki rakowe, które się mnożą i roznoszą, zarażają te zdrowe, zadają im ukąszenie wampira i rekrutują je do udziału w dziele zniszczenia. Nikt raz ukąszony nie może już ujść wolno. Nikt.

Syn to już kolejna książka Jo Nesbø, z jaką miałam przeczytałam i skończyłam ją z bardzo mieszanymi uczuciami. Twórczość tego pisarza darzyłam zawsze jakąś bliżej nieokreśloną sympatią, dlatego zabierając się czytanie tej książki liczyłam na porządną dawkę kryminału, z ciekawszą fabułą, generalnie na coś o wiele lepszego. W dodatku czytając krążące w sieci zachwyty na temat Syna odnoszę wrażenie, że jestem jedyną osobą w całym Wszechświecie, której nie podeszła ta książka. Choć stopniowe budowanie napięcia jest tu charakterystyczne dla pióra Jo Nesbø, który jest uznawany za mistrza współczesnego kryminału. Ale i tak mi nie podeszła ta pozycja. Zdecydowanie brakowało mi Harry'ego Hole, fabularnie mnie nie zachwyciła i generalnie nie jest dla mnie szczytem możliwości jeżeli chodzi o twórczość autora, a także jeżeli chodzi o kryminały. Choć przebieg wydarzeń oraz akcja mnie nie zachwyciły, to jednak język i styl pisarski zostały utrzymane na charakterystycznym dla tego pisarza. 

Czy polecam Syna Jo Nesbø? Mnie nie zachwyciła. Przeczytać można, ale moim zdaniem są ciekawsze książki, które czekają na przeczytanie. A ta pozycja z serii: ni mierzi i grzeje.

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości: