sobota, 12 lipca 2014

"Rany kamieni" Simon Beckett

Tytuł: Rany kamieni
Autor: Simon Beckett
Wydawnictwo: Amber
Ilość stron: 336
Ocena: 4,5/6



Ludzie żyją własnym życiem i próżnością jest sądzić, że odgrywamy w nim jakąś większą rolę.







Twórczość Simona Becketta polubiłam dzięki jego debiutowi Chemia śmierci – mocno medycznemu thrillerowi, który naprawdę mi się spodobał, więc niezmiernie się ucierzyłam na możliwość przeczytania jakiejś innej książki autora, pozycji w której nie występuje doktor David Hunter.

W Ranach kamieni poznajemy Seana, a jego historię poznajemy dwutorowo. Jednym, który zajmuje większą część książki, jest ten gdy mężczyzna ucieka przed wydarzeniami z przeszłości i poznaje, dwie dziewczyny i ich apodyktycznego ojca. Tworzy się między nimi charakterystyczna więź, ale co z niej wyniknie? Drugim torem są właśnie owe wydarzenia z przeszłości Seana i nie wiemy do końca czy jest on ofiarą czy przestępcą, mordercą... Co stanie się z naszym bohaterem? Co go spotka na francuskiej farmie, którego właścicielem jest apodyktycznym ojcem dwóch córek? Jakie wydarzenia jeszcze będą miały miejsce?

Rany kamieni to pozycja, która wyraźnie różni się od serii z doktorem Davidem Hunterem jako głównym bohaterem, co czyni pozycję wyjątkową i inną. Sprawny i lekki język sprawia, że książkę czyta się szybko i przyjemnie, a także bardzo szybko. Nie ukrywam, że pozycja mnie bardzo wciągnęła i zafundowała mi niezwykle miły wieczór, który upłynął bardzo szybko. Język jest podobny jak do Chemii śmiercii jej kontynuacji, co chyba jest charakterystyczne dla twórczości Simona Becketta. Do tego zakończenie okazało się być naprawdę zaskakujące i doprawdy niezwykłe, ale... coś w tej książce było jak dla mnie nie tak. Sporo niedomówień, postacie ciekawe, dość charakterystyczne, ale mogłyby być bardziej dopracowane. Szczególnie bardziej dopieszczona mogłaby być fabuła, a także intryga, zwłaszcza że Rany kamieni plasuje się jako kryminał i thriller. Największym niedomówieniem jest to, że nawet po skończonej lekturze czytelnik nie ma pojęcia kim do końca jest Sean – czy to przypadek czy zamierzone, nie mam pojęcia, ale jak dla mnie jest to trochę.... irytujące. Mimo podobnego języka, nie jest to już ten sam Beckett – inna sceneria, inny bohater, zupełnie inny klimat i zupełnie inne odczucia. Po Ranach kamieni są one bardzo... mieszane, a po przygodach z doktorem Davidem Hunterem w roli głównej nie miałam ich chyba tak mieszanych. Po tak szczegółowych opisach różnych medycznych czy antropologicznych szczegółów miałam wrażenie, że tutaj autor niejako cofnął się w rozwoju, zrobił krok w tył w swoim pisarskim kunszcie. Ale mimo tego nie jest to książka, na której się zawiodłam... Chyba głównie dlatego, że niezbyt wiele się po niej spodziewałam. Najważniejsze jest to, że po skończonej lekturze byłam mocno zdziwiona, jak szybko upłynął mi z nią wieczór i było już po północy jak skończyłam ją czytać (a po raz kolejny obiecywałam sobie, że pójdę wcześniej spać) i ze smutnym wzrokiem patrzyłam się na okładkę prosząc o więcej przygód i rozrywki z tą pozycją.


Czy polecam Rany kamieni? Jest to książka, dla której warto stracić deszczowy wieczór, ale nie ręczę za to, że można dla niej stracić także głowę. Jest lekkim i przyjemnym czytadłem, nie zaprzeczę, że zastanawiającym i z ciekawym zakończeniem, ale nie jest dziełem wysokich lotów, no i przede wszystkim jest inna i ciut nudniejsza niż przygody doktora Huntera;)

3 komentarze:

  1. Nie czytałam pierwszej części i to się raczej nie zmieni ;-) Nie lubię niedopowiedzeń, wolę, gdy wszystko jest wyłożone kawa na ławę na ostatniej stronie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm widziałam pierwszą część w bibliotece, ale powiedziałam sobie, że może innym razem. Jak drugi raz poszłam z zamiarem wypożyczenia tej pozycji to oczywiście już nie było. Tak samo miałam z ,,Trafny wybór" J.K. Rowling. I tak bywa niestety. Natomiast z przyjemnością najpierw przeczytam pierwszą część, bo jestem ciekawa : >

    OdpowiedzUsuń
  3. hej!
    świetny post. uwielbiam Chemię śmierci :) bardzo ciekawe spostrzeżenia odnośnie podobieństwa tych dwóch pozycji. nie czytałam kontynuacji, ale chyba się skuszę. tak o, z ciekawości.

    pozdrawiam! bardzo ciekawy blog! :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz :)