środa, 27 lutego 2013

Komediantka


Tytuł: Komediantka
Autor: Władysław Reymont
Wydawnictwo: Tower Press
Czyta: Danuta Stenka
Czas trwania 6 h 41 min.
Ocena: 2.5/6




Mnie się zdaje, że powinno się zawsze stać w szeregu jednym lub drugim i czegoś pragnąć, coś robić, pracować i kłaść cała duszę, i żyć z całą pasją...

Do twórczości Władysława Reymonta jakoś szczególnie mnie nigdy nie ciągnęło, Chłopów w liceum nie przeczytałam, teraz kiedy poszukiwałam niedługiego audiobooka natknęłam się właśnie na Komediantkę czytanej przez Danutę Stenkę i sobie pomyślałam, że w zasadzie można by się z nim zapoznać.

Komediantka jest książką, która opowiada o losach panny Janiny Orłowskiej, a kanwą do jej historii były własne doświadczenie i przeżycia autora związane z teatrem. Akcja książki zaczyna się kiedy dziewczyna ma 22 lata i mieszka wraz z ojcem w Bukowcu. Jest to czas, w którym musi podjąć życiową decyzję, bowiem oświadcza się jej zamożny sąsiad, Grzesikiewicz, którego szanuje lecz nie kocha. Ma je przyjąć czy odrzucić? Dziewczyna je odtrąciła, wzbudzając jednocześnie gniew swojego ojca, który tym samym wygania ze swojego domu. A w ramach tego, że Janina od zawsze marzyła o byciu aktorką, o karierze w teatrze, dlatego więc wyjeżdża z Bukowca i udaje się do Warszawy, gdzie zgłasza się do teatru Cabińskiego i zostaje tam zaangażowana do pracy. Jednak po czasie jej wielkie marzenia i wyobrażenia zderzają się z brutalną rzeczywistością, a początkowa fascynacja przechodzi w biedę i dezorientację, co powoduje u niej podjęcie desperackiego kroku…
Nędza dzisiejszych ludzi pochodzi z oderwania się od przyrody i od Boga, z osamotnienia wewnętrznego.
Do Komediantki nie podchodziłam zbyt wielkim entuzjazmem, ale to dobrze. Reymont zawsze kojarzył mi się z nazwą ulicy w moim mieście, przy której mieszka kilku moich znajomych. Akcja książki nie jest zbyt wartka, nie dzieje w niej się zbyt wiele. Język jest dość specyficzny dla współczesnego czytelnika, ale może to wynikać z tego, że została napisana w 1896 roku. Jednak mimo swojej specyficzności wydaje się dość pospolity. Momentami książka jest naszpikowana zbyt pompatycznymi i sztucznymi dialogami pełnymi górnolotnych frazesów o marzeniach, miłości itp. Jak dla mnie pozycja dość przeciętna i nieporywająca. Historia jest dość banalna i sztampowa. Osobiście bardzo podobało mi się to, w jaki sposób Danuta Stenka czytała tę pozycję, w odpowiednim tempie, z bardzo dobrą intonacją. Jak dla mnie cud, miód i orzeszki. Szkoda, że cała książka nie jest na takim poziomie na jaki jest jej wydanie całego audiobooka. Dobrze przynajmniej, że nie jest długa, ale jest to także pozycją, którą chyba lepiej słuchać niż czytać w wersji tradycyjnej. Moim zdaniem, trochę szkoda na tę pozycję, lepiej zająć się czymś innym.



Zapraszam na kolczykowe Candy na mojego drugiego bloga;)

Na tropie wampira

Tytuł: Na tropie wampira
Autor: Mike Resnick
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Ilość stron: 432
Ocena: 4/6


- Gdzie znowu polazła Felina? - Jestem tutaj - zza jego pleców dobiegł melodyjny głos. - Co tam robisz? - Pilnuję twojego tyłka - wyjaśniła - Ale to na prawdę nudna robota. On po prostu tkwi pomiędzy plecami a udami i zupełnie nic nie robi.





Właśnie skończyłam czytać książkę, którą pewnego dnia dostałam od mojego najcudowniejszego na świecie Księcia z bajki i sama nie wiem jak zacząć pisanie o niej. Mój kochany Księcio stara się o to, żeby mi się nie nudziło i miała całą półkę, a także wie, że bardzo lubię książki z Fabryki słów. Teraz więc przyszedł czas na pozycję Mika Resnick’a.

Na tropie wampira jest już drugim tomem opowiadającym o przygodach detektywa Johna Mallory'ego, pierwszy jest zatytułowany Na tropie jednorożca. Któregoś dnia współpracownica Johnego coś zbladła i zasłabła. No cóż, zdarza się, więc nie ma co się dziwić, zwłaszcza, że kobieta ostatnio dość intensywnie pracowała. Jednak zastanawiający jest ślad po ukąszeniu widoczny na jej szyi, więc John postanawia odkryć skąd one się wzięły i co oznaczają. Prowadząc swoje własne śledztwo, trafia na ślad bratanka swojej współpracownicy, a okazuje się świeżo upieczonym wampirem i zaczyna innego krwiopijcy, tym razem wielowiecznego…  A to wszystko dzieje się jednej nocy, upiornej nocy duchów poprzedzającej Uroczystość Wszystkich Świętych, a tutaj Manhattan nie jest taki, jaki znamy…

Przed wampirami zawsze się wzbraniałam, nie, to jest złe słowo. O! nigdy mnie do nich nie ciągnęło, choć zawsze chciałam przeczytać Draculę czy Wywiad z wampirem, które wciąż czekają na mnie na półce. Na tropie wampira jest lekturą, która zdecydowanie umili czas, zwłaszcza wszelakim fanom tak modnych krwiopijców. Jest to książka, która może jakoś nie zachwyca, nie jest to arcydzieło, ale można przeczytać i spędzić miło czas. Takie ot czytadło… Język czy sposób pisania nie są zbyt skomplikowane, taka lekka książeczka, z historią, której zdarzy się zaskoczyć, zdarzy, ale niezbyt często. Czy polecam? Możecie przeczytać, jeżeli szukacie lekkiej i niezbyt wymagającej lektury na jeden wieczór. Jeżeli szukacie czegoś ambitniejszego – odpuśćcie sobie.

poniedziałek, 25 lutego 2013

Wybrani (przedpremierowo)

Tytuł: Wybrani
Autor: C.J. Daugherty
Seria: Night school (Nocna szkoła)
Tom: pierwszy
Wydawnictwo: Otwarte
Ilość stron:  440
Premiera: 6.03.2013
Ocena: 5/6

Czas tu inaczej płynie. Nie mogę uwierzyć, że jestem tu raptem  od dwóch dni. Przede mną dopiero trzecia noc, a czuję się jakbym spędziła tu całe tygodnie.





W ramach ze zbliżająca się premierą Wybranych dostałam od Wydawnictwa Otwartego propozycję przeczytania i zrecenzowania tej pozycji, będącej pierwszą częścią trylogii. Jej opis mnie zaintrygował i stwierdziłam, że to może być ciekawe. I kiedy tylko otworzyłam kopertę z moim egzemplarzem od razu zaczęłam ją czytać i przepadłam w niej kompletnie.

Już na początku Wybranych poznajemy dziewczynę imieniem Allie. Jej ukochany brat i jednocześnie najlepszy przyjaciel zaginął i w tym momencie jej świat runął w gruzach. Ona sama od tego czasu została już po raz kolejny aresztowana i w tym momencie podejmują desperacką próbę sprowadzenia dziewczyny na właściwą drogę wysyłając ją do elitarnej szkoły z internatem. Allie nawet nie wie, gdzie to jest i jaki to ma cel, a po przyjeździe do szkoły okazuje się, że Akademia Cimmeria jest miejscem wyjątkowym, choć bardzie dziwnym. Uczniowie chodzą w mundurkach, obowiązują w niej mnóstwo dziwnych zasad. Od kiedy Allie jest w tej szkole dzieją się tam dziwne rzeczy. Czy to, że interesuje się nią przystojny Sylvain jest podejrzane czy normalne? Dziewczyna czuje się w tym miejscu nikim, czuje, że nie pasuje do tego idealnego świata pełnego zasad. Nie ma dzianych rodziców ani żaden z członków jej rodziny nie uczył się w Akademii. Podczas szkolnego balu zostaje znalezione ciało jednej z uczennic, ciało z poderżniętym gardłem. Czy ma to jakiś związek z obecnością Allie w tej szkole? Czy rzeczywiście wszyscy kłamią? Komu można ufać, a komu nie? A czym jest tajemnicza Nocna Szkoła? Jakie tajemnice skrywa rodzina dziewczyny? Kim ona tak naprawdę jest?

Osobiście uważam, że Wybrani są pozycją naprawdę ciekawą. Klimat książki przypominał mi trochę atmosferę Harrego Pottera, może nie całą serię, ale sama Akademia Cimmeria bardzo przypominała Hogwart. Szkoła inna niż wszystkie, pełna zasad i mundurków, otoczona lasem, do którego uczniowie nie powinni wchodzić. Jakież to podobne. Mimo tego podobieństwa, uważam, że Wybrani są naprawdę ciekawym pomysłem na książkę, pozycja, którą chce się czytać i czytać. Zasadniczo jest to pozycja dla młodzieży, bardziej skierowana dla starszych z tej grupy. Jeżyk jest dość zwyczajny i prosty, ale sposób pisania nie pozwala się od niej oderwać. Może nie jest to literatura super ambitna, ale pozycja z którą można spędzić czas nader miło i przyjemnie. Książka pokazuje także, że nie można ufać każdemu… Osobiście polecam i zachęcam do przeczytania! Mi się podobała!

Za możliwość przeczytania dziękuję:

niedziela, 24 lutego 2013

Zwiadowcy. Księga 6. Oblężenie Macindaw

Tytuł: Zwiadowcy. Księga 6.
Oblężenie Macindaw
Autor: John Flanagan
Seria: Zwiadowcy
Tom: szósty
Wydawnictwo: Jaguar
Ilość stron: 380
Ocena: 4/6

Will właśnie miał dosiąść Wyrwija, lecz jeszcze się zawahał. Biegiem wrócił do chatki, sięgnął po futerał z Giletem, zarzucił go sobie na ramię. Bo nagle poczuł, że w jego życiu jest, mimo wszystko, miejsce na muzykę.



Kontakt ze Zwiadowcami mam już dość dawno, kiedy to pewien syn znajomej pożyczył mi pierwszy tom tej serii. No i sięgałam już dalej, bo obiecałam sobie, że jak zaczęłam to już skończę, więc kiedy zobaczyłam na półce w bibliotece już szósty tom to bez wahania wzięła i połknęłam ją w jeden wieczór…

Oblężenie Macindaw jest już drugim tomem, w którym Will, po wielu latach nauki u Halta, jest teraz samodzielnym zwiadowcą. Tym razem czekają na niego kolejne przygody, a ich przyczyną jest sir Keren, który przejmuje kontrolę nad Zamkiem Macindaw w odludnym lennie na północy Araluenu. Młody zwiadowca odkrywa, że Karen zawarł niewygodny sojusz ze Skottami i to z wraz z nimi zamierza dokonać tytułowego oblężenia Zamku Macindaw, a którym jest uwięziona dawna przyjaciółka Willa – Alyss. Chłopak jedynie z nieliczną garstką przyjaciół musi pokonać groźnego i niebezpiecznego wroga. Pomaga mu Malkallam, nazywany Czarnoksiężnikiem, a także zaprzyjaźniona grupa Skandian, których już mieliśmy okazję poznać we wcześniejszych tomach serii. Odsiecz musi przyjść… Czy Willowi uda się uratować przyjaciółkę? Czy spotka jeszcze innych swoich dawnych przyjaciół? Czy Zamek Macindaw przetrwa oblężenie? Czy niewielka garstka ludzi pokona całe mnóstwo wojsk?

Oblężenie Macindaw jest kolejną pozycją z tej serii, którą czytałam i kolejną która pozostawia wiele do życzenia. Najbardziej podobały mi się pierwsze trzy tomy, kolejne już nie tak bardzo. Czasem naprawdę czuję się na nią za stara. Sam pomysł ciekawy, owszem, na pewno o niebo ciekawszy niż w poprzedniej części. Chociaż także miało kilka wad. Język dość banalny, ale już o tym wspominałam przy wcześniejszych pozycjach z tej serii, mam wrażenie, że pozycja skierowana była dla chłopaczków w wieku 12-15 lat. Denerwowało mnie trochę to, że samo oblężenie miało miejsce dopiero mniej więcej po minięciu 2/3 książki, to było irytujące, że same przygotowania do niego zajmowały zdecydowaną większość książki. No i zastanawiałam się, gdzie tu w tej książce fantastyka… No ja tego nie widziałam… Generalnie czytało się dość przyjemnie i miło spędziłam z nią czas, choć nie zachwyciła i nie oczarowała mnie jakoś wyjątkowo. Ale jednak to trzeba przyznać Flanagan pisze w taki sposób, że chce się go czytać…

sobota, 23 lutego 2013

Sekret Freuda

Tytuł: Sekret Freuda
Autor: Jed Rubenfeld
Wydawnictwo: Sonia Draga
Ilość stron: 480
Ocena: 2.5/6



W szczęściu nie kryje się żadna tajemnica. Wszyscy ludzie nieszczęśliwi są do siebie podobni: przywiera do nich jakieś dawno minione wydarzenie (albo oni przywierają do niego).






Teorie Freuda bardzo mnie interesują, a wszystko zaczęło się w momencie kiedy znalazłam stary podręcznik do psychiatrii, jeszcze z czasów studenckich mojego taty. Dlatego też postanowiłam przeczytać książkę zatytułowaną Sekret Freuda i to w ramach wyzwania Z literą w tle.

Freud jest znanym uczonym, który zrewolucjonizował swoimi teoriami psychiatrię z początku XX wieku. Po wyjeździe do Nowego Jorku w 1909 roku, nie chciał o nim nikomu mówić ani wyjawić co tam się stało. Jed Rubenfeld postanowił odtworzyć ten wyjazd i fikcją literacką wypełnić ten okres. Akcja książki dzieje się właśnie w Nowym Jorku i właśnie nam przyjeżdża doktor Zygmunt Freud. Dzień po jego przyjeździe do tego miasta została znaleziona związana i uduszona młoda kobieta. O pomoc w rozwiązaniu sprawy zostaje poproszony najwierniejszy uczeń tytułowego uczonego – dr.Stratham Younge, który jednak wciąga w tą sprawę swojego Mistrza i nauczyciela. Mają wspólnie odnaleźć sprawcę. Czy im to się uda? Czy Freud i Young będą w stanie nakreślić jego portret psychologiczny? Jak skończy się ta sprawa?

W stosunku do tej książki miałam dość spore oczekiwania, może nawet zbyt duże. Bowiem rozbiły się one jak morska fala o betonowy mur… Sekret Freuda czytałam dość długo, przez wiele dni nie mogłam jej zmęczyć i nie czułam wewnętrznej potrzeby skończenia się jak najszybciej. Ale to nie dlatego, że chciałam się nią delektować, skądże znowu. Jak dla mnie akcja nie jest ani wartka ani ciekawa. Jak dla mnie książka dość rozwleczona. Postać Freuda bardzo mnie fascynuje, jego teorie dziś są już bardzo znane, a mi się marzy przeczytanie jego Wstępu do psychoanalizy. Sekret Freuda jest podobność zajmującym Thrillerem historycznym. No cóż… ja tu nie znalazłam nic zbyt pociągającego. Akcja… Zagmatwana trochę jak dla mnie, zero jakiegokolwiek polotu, klimatu czy wartkości. Generalnie książka niezbyt zaskakująca, a sposób jej prowadzenia pozostawia sobie wiele do życzenia, zresztą tak samo jak cała pozycja. Niby czego można się spodziewać po debicie, no ale jednak… Oczekiwałam thrillera z szybką, ciekawą akcją i znacznie większą dozą nowojorskiego klimatu. Ja się na niej zawiodłam i generalnie uważam, że szkoda czasu na nią. Zastanawiałam się nad niższą oceną, jednak sama postać mojego ulubionego psychiatry względnie uratowała sytuację. I tak podczas lektury tej pozycji zastanawiałam się gdzie w tej książce jest ten Freud, który sprawił, że sama chciałam być psychiatrą… No coż….

piątek, 22 lutego 2013

Herbata z syropem malinowym


Dopadło mnie jakieś choróbsko, więc kiedy mogę siedzę pod kocykiem z książką i ciepłą herbatką i się leczę. Najlepsza jest zwykła, z cytryną, ale bardzo dobra jest także...
Herbata z syropem malinowym!


Wrzątek
torebka ulubionej czarnej herbaty
syrop malinowy - ilość wg uznania
plasterek cytryny
2 goździki
ew.miód do smaku

Zaparzyć herbatę, dodają cytrynę i goździki. Dolać syropu i ew. dosłodzić miodem. Na rozgrzanie - cudowna!

Jak ktoś lubi muzykę i kolekcjonuje płyty mam TU kilka płyt do sprzedania.


czwartek, 21 lutego 2013

Rzeki Hadesu

Tytuł: Rzeki Hadesu
Autor: Marek Krajewski
Wydawnictwo: Znak 
Ilość stron:250
Ocena: 5/6



Popielski dotkliwie poczuł, że na drodze do odzyskania Rity zapada się w coraz gęstszą ciemność i szarpie się w niej po omacku.






Kryminały Marka Krajewskiego lubiłam od samego początku, a szczególnie lubiłam postać Edmunda Popielskiego, a Rzeki Hadesu są trzecią częścią trylogii właśnie o nim i od samej premiery chciałam przeczytać tę pozycję. No i natrafiłam na nią w bibliotece;)

Jak Erynie i Liczby Charona dzieją się we Lwowie, tak akcja Rzek Hadesu dzieją głównie we Wrocławiu w 1946 roku, kiedy to Edward Popielski ukrywa się przed Urzędem Bezpieczeństwa, a jedyną osobą, która może go wydać jest jego kuzynka Leokadia, która siedzi w więzieniu i jest tam torturowana. Wrocław jest teraz już polskim miastem i to właśnie tam zostaje porwana córka znanej osobistości, a Popielski wraz z Mockiem mają ją odszukać. Na co wskazują wybroczyny na jej nogach? Czy została zgwałcona? Kto ją porwał? Na te pytania postara odpowiedzieć Edward Popielski, który będzie musiał pamięcią wrócić do wydarzeń sprzed 13 lat, które miały miejsce we Lwowie, porwano wtedy i zgwałcono córkę lwowskiego króla podziemia, więc  komisarz musi stawić czoła wrogowi z przeszłości…

Do Rzek Hadesu podeszłam z wielkim entuzjazmem, bo Erynie i LiczbyCharona moim zdaniem są naprawdę świetnymi kryminałami. Rzeki Hadesu okazały się pozycja ciut gorszą od reszty swojej trylogii, ale jednak nadal jest kryminałem na naprawę dobrym poziomie. Marek Krajewski pisze naprawdę wspaniałym językiem, którym można się delektować i delektować, świetnie utrzymuje napięcie w książce od samego początku  do samego do końca. Świetny pomysł na porywacza alergika, porwania.  Mało było w nim Wrocławia, za to wyjątkowo dużo burdeli, ale to akurat pojawia się dość często w książkach Krajewskiego. Powojenny klimat tego miasta nie był oddany tak ciekawie jak klimat przedwojennego Breslau. D tego jeszcze część akcji dzieje się we Lwowie, którego niejako tez nie czuć.  Poza Popielskim czy Mockiem znajdziemy także innych bohaterów z poprzednich części…

W skład trylogii wchodzą:
1. Erynie
2. Liczby Charona
3. Rzeki Hadesu

Marek Krajewski o swojej książce




środa, 20 lutego 2013

Dżuma

Tytuł: Dżuma
Autor: Albert Camus
Wydawnictwo: Państwowy Instytut Wydawniczy
Ilość stron: 199
Ocena: 2/6


Kiedy wybucha wojna, ludzie powiadają: „To nie potrwa długo, to zbyt głupie”. I oczywiście, wojna jest na pewno zbyt głupia, ale to nie przeszkadza jej trwać. Głupota upiera się zawsze, zauważono by to, gdyby człowiek nie myślał o sobie.





O Dżumie słyszał chyba każdy, ale chyba mało kto czytał, jak to bywa z lekturami szkolnymi i przekornością uczniów. Sama taka byłam, ale teraz kiedy czasu szkolne się skończyły postanowiłam przeprosić się z klasyką, więc kiedy byłam ostatnio w bibliotece nie omieszkałam się wziąć właśnie tej książki.

Akcja powieści Dżuma dzieje się w Oranie, w Algierii. Opowiada o panującej tam epidemii  dżumy i to z jej powodu miasto zostaje zamknięte na kilka miesięcy. Głównym bohaterem jest doktor Bernard Rieux, który z wielkim poświęceniem leczy swoich pacjentów, a robi to w imię ludzkiej solidarności. Ma także dwójkę pomocników -  Granda i Rajmonda Ramberta, lecz jednak poza nimi są ludzie, którzy uważają, że chorych trzeba ukarać za ich występki, a do tego zachęca do tego fanatyk religijny - ksiądz Panneloux., który wygłasza na ten temat płomienne kazania. Jednak któregoś dnia przy łóżku chorego dziecka zmienia swoją postawę o 180 stopni i teraz sam zaczął pomagać ty, którzy ulegli epidemii. Później sam jednak zapada na dżumę i umiera właśnie na tą chorobę…

W czasie liceum nie przeczytałam Dżumy, wiec właśnie teraz przyszedł na nią czas i muszę przyznać, że mnie nie porwała. Język mnie nie zachwycił, tak samo jak akcja książki, w której jak dla mnie nie dzieje się zbyt wiele. Nie potrafiłam także zobaczyć w niej jakiś głębszych przesłanek. Pełno jakiś patetycznych i niezachwycających mów… Jak są lektury naprawdę ciekawe i wartościowe takie jak chociażby Ludzie bezdomni czy Zbrodnia i kara, Dżuma moim zdaniem skutecznie odstrasza od czytania lektur. Naprawdę niewiele się w niej dzieje, do tego jakieś patetyczne stwierdzenia i napompowane frazesy o dżumie jako alegorii szerzącego się wszędzie zła. W żadnym razie nie powaliła na kolana ani nie zachwyciła.

wtorek, 19 lutego 2013

Kolejna porcja lektur od Księcia, czyli stosik #3/2013;)



Zaginiona
Na gorącym uczynku
Blaze
Dolina umarłych
prezenty bez okazji

Szepty zmarłych
jeden z prezentów walentynkowych

Czyste sumienie
Ofiara losu
prezent na miesięcznice

Ja mam naprawdę boskiego Księcia i mówcie sobie co chcecie:*
Drugiego takiego nie znajdziecie:*

Zapraszam do zakładki Sprzedam/wymienię.
Dodałam kilka nowych ksiażek;)

poniedziałek, 18 lutego 2013

Dolina umarłych

Tytuł: Dolina umarłych
Autor: Tess Gerritsen
Wydawnictwo: Albatros
Ilość stron: 400
Ocena: 5.5/6


Wierzę, że każde doświadczenie, każda zła decyzja czegoś nas uczy. Dlatego nie powinniśmy bać się popełniania błędów.








Nigdy nie ukrywałam, że Tess Gerritsen to jedna z moich ulubionych autorek. I mój Książe z bajki doskonale o tym wie i któregoś dnia zaskoczył mnie obdarowując mnie właśnie tą książką, tak po prostu i bez okazji. No i bez wahania zabrałam się za jej czytanie.

Dolina umarłych jest już kolejną częścią, w której występuje Jane Rizzoli i Maura Isles. Wszystko zaczyna się, gdy na listopadowej konferencji patologów w Jackson Hole, Maura spotyka dawnego znajomego z czasów studenckich, on proponuje wypad w pobliskie góry wraz ze wspólnymi znajomymi. Awaria samochodu sprowadza ich do tajemniczej i opustoszałej wioski. Kilka niemal identycznych domostw zostawionych w pośpiechu, pustka i… ciała jej mieszkańców. Królestwo Boże, bo tak nazywa się ta osada, nie okazuje się być bezpiecznym schronieniem. W Maurze budzi się jej naukowy instynkt i próbując ratować przyjaciela, postanawia także odkryć co tam się wydarzyło, ale w między czasie zostaje wyprowadzona przez pewnego chłopca daleko w las… A co z Jane? Kiedy telefon jej przyjaciółki już kolejną godzinę jest poza zasięgiem, zaczyna się o nią martwić i wraz z mężem, agentem FBI, wszczynają jej poszukiwania. Odnajdują spalone ciała i zakładają, że to Maura. Rizzoli przyjęła już do wiadomości, że to jej przyjaciółka i wzięła udział w jej pogrzebie, ale jednak po czasie trafia na nowy trop w sprawie… Co się stało w Królestwie Bożym? Jaki naprawdę los spotkał Maurę?

Dolina umarłych moim zdaniem wyróżnia się na tle innych książek Gerristen. Historia, niezbyt medyczna, co wydaje mi się chyba jedynym  minusem książki, za to wielką zaletą jest świetna scenografia niczym z horroru, opuszczona wioska przypomina mi tę z filmu Silent Hill. Gerritsen nie zawiodła i trzyma czytelnika w ciągłym napięciu, od pierwszej do ostatniej strony powieści, ale to takie w jej stylu. Przyznam szczerze, że brakowało mi trochę Bostonu, którego klimat oddaje w swoich książkach, ale nie jest to jakimś minusem, opuszczona wioska świetnie to rekompensuje. I tak musze przyznać, że nie wiem czy to nie jest najlepsza książka Tess jaką kiedykolwiek czytałam. Kobieta trzyma poziom!!! Polecam! I dziękuję Księciowi za cudowną ksążkę:*

sobota, 16 lutego 2013

Wyznania chińskiej kurtyzany


Tytuł: Wyznania chińskiej kurtyzany
Autor: Miao Sing
Wydawnictwo: Agora
Czyta: Magdalena Zawadzka
Czas trwania: 4h 49 min
Ocena: 4.5/6




Do audiobooka pt. Wyznania chińskiej kurtyzany z serii wydawniczej Mistrzowie słowa zbierałam się już dawno. Leżał na dysku i czekał. Aż w końcu przyszła kolej właśnie na niego. Czy było warto się z niego zabierać? Zaraz się przekonacie.

Wyznania chińskiej kurtyzany są opowieścią o 14 letniej dziewczynce pochodzi z ubogiej rodziny.  W którymś momencie ich sytuacji była naprawdę ciężka, a z powodu ładnego wyglądu dziewczyny rodzice postanowili ją sprzedać do domu uciech i tam stała się kurtyzaną – prostytutką najwyższej klasy. Przez prawie 5 godzin audiobooka poznajemy jej losy i przygody. Jesteśmy świadkami jej edukacji w tej dziedzinie. Po przykrym incydencie, kiedy zostaje zabity japoński żołnierz, dziewczyna musi uciekać, aby nie zostać skazana za jego morderstwo, a wszystko  dzieje się w czasach rewolucji w Japonii… A co ciekawsze – ową dziewczyną jest właśnie autorka – Miao Sing.
Tak więc siedziałyśmy z mordercami naszych przyjaciół pijąc na komendę ohydny zbożowy alkohol, pozwalając się pieścić i przyciskać, wdychając ich zionące wódczanym odorem oddechy. Zastraszone, mdlejące z obrzydzenia, nie mówiłyśmy nic, nie opierałyśmy się, jak gdyby czarodziej przeobraził nas w lalki.
Wyznania chińskiej kurtyzany nie są pozycją długą, bo czymże jest niecałe 5 godzin spędzonych z lektorem. Znajdziemy w niej mnóstwo opisów sytuacji łóżkowych, sytuacji w których Miso wykonywała swój zawód. Nie są do opisy dosłowne, lecz dość dokładne i mogą wywołać wiele fantazji. Nigdy jakoś nie byłam zafascynowana historią i kulturą Chin, więc może dlatego książka nie wywarła na mnie zbyt wielkiego wrażenia. Styl pisania jest na tyle ciekawy, że właśnie w ten niedosłowny sposób opisuje różne sytuacje, co wymaga różnych zabiegów stylistycznych. Generalnie jest to pozycja dość ciekawa i myślę, że warto ją przeczytać, choć każdy może ją odbierać inaczej. Jedni będą widzieli tylko sceny erotyczne, a inny swoisty dramat czternastolatki, sprzedanej do domu uciec. Jest to pierwsza książka z literatury chińskiej, z którą miałam okazję się zapoznać, ale jest to także pierwszy audiobook, który słuchałam, a był czytany przez kobietę. Początkowo miałam obawy, że przyzwyczajona do męskich lektorów w książkach czytanych nie będę umiała przekonać się do kobiecego głosu, jednak Magdalena Zawadzka świetnie wywiązała się z tego zadania – cud, miód i orzeszki. 

piątek, 15 lutego 2013

Czekolada chili


Czekolada sięga swymi początkami do cywilizacji Majów, którzy podawali ja w formie napoju z dodatkiem chilli. Początkowo to połączenie wydawało mi się odrzucający, ale kiedyś spróbowałam właśnie Gorzką czekoladę z chili z Lindta i mi zasmakowała. Dziś chcę Wam przedstawić przepis na ów napój bogów.



Kubek mleka
torebka gorącej czekolady w proszku (najlepiej gorzkiej)
szczypta chili

Mleko podgrzewamy, później dodajemy czekoladę i chilli. I gotowe!
Czekoladę można oczywiście zastąpić kakaem ale najlepiej tym ciemnym.
I nie dawajcie zbyt dużo chili - i tak morno rozgrzewa!

środa, 13 lutego 2013

Kolor magii

Tytuł: Kolor magii
Autor: Terry Pratchett
Seria: Świat Dysku
Wydawnictwo: Prószyński i s-ka
Ilość stron: 202
Ocena: 4/6


To właśnie jest głupie w tej całej magii. Przez dwadzieścia lat studiujesz czar, który sprowadza ci do sypialni nagie dziewice. Ale wtedy jesteś już tak zatruty oparami rtęci i półślepy od czytania starych ksiąg, że nie pamiętasz, co dalej robić.




O twórczości Pratchetta słyszałam już dawno, jeszcze w czasach gimnazjum, kiedy to za szkolnych kompanów wolałam chłopaków zafascynowanych pisarstwem tego autora i piłką nożną aniżeli wymalowane dziunie, którym zależało tylko i wyłącznie na przypudrowaniu noska na przerwie. Jednak od tamte czasy skończyły się ponad 3 lata temu, a ja jakoś nie sięgałam po opiewany Świat Dysku. Jednak kiedy ostatnio weszłam do biblioteki i po raz kolejny przechodziłam obok półki opisanej tym nazwiskiem postanowiłam w końcu przekonać się co takiego fascynującego jest w tych książkach.

Świat Dysku jest płaski i podtrzymywany przez cztery słonie sunące przez kosmos na grzbiecie gigantycznego żółwia. A w dodatku jest on przesycony magią aż do szpiku kości. I to właśnie w takim świecie może występować ów tytułowy kolor magii będący ósmym kolorem tęczy, który jest jednocześnie barwą wyobraźni zauważaną jedynie przez magów i koty. Rincewind jest właśnie magiem, fakt, niezbyt zdolny, ale za to ma świetny instynkt przetrwania, dzięki któremu jednocześnie ma się stać przewodnikiem pierwszego turysty po Dysku, a jest nim kosmicznie bogaty Dwukwiat. Razem przeżywają wiele przygód, a czytelnik wraz z nimi poznaje ów świat, a także jego bogów i ich zajęcia. A jakie dokładnie przeżyli przygody i co ich spotkało, dowiesz się po przeczytaniu;)

Do Koloru magii podeszłam z naprawdę wielkim entuzjazmem, bo w końcu tyle o nim słyszałam i muszę przyznać, że pozycja mnie nie zachwyciła i nie wywołała u mnie lawiny ochów i achów. Winą za to obarczam fakt, że jest to moje pierwsze spotkanie z autorem i jeszcze nie weszłam tak w ten świat. Akcja i cały wykreowanie magii i niezwykłości książkowej rzeczywistości są naprawdę ciekawe, choć momentami miałam wrażenie, że banalne. Język wydał mi się dość prosty, tak jakby książka była skierowana do młodszej grupy czytelników. Nie jest zła, naprawdę. Dość ciekawa, choć niepowalająca. Trzeba przyznać, że autor ma wielki dar do przedstawiania wszystkiego w krzywim zwierciadle, co sprawia, że z pewnością będę chciała sięgnąć po kolejne tomy opowiadające historie ze Świata Dysku. Może kolejne tomy zachwyca mnie bardziej. Zobaczę przy następnej wizycie co tam w bibliotece mają;)

wtorek, 12 lutego 2013

Czarny kot


Tytuł: Czarny kot
Autor: Edgar Allan Poe
Wydawnictwo: Aleksandria
Czyta: Grzegorz Przybył
Czas trwania: 53 min.
Ocena: 6/6




Ktoby i teraz jeszcze był zdolny poczytywać mnie za obłąkańca, zaniecha tego, skoro opiszę, jak przemyślnie się zakrzątnąłem około ukrycia zwłok.

Edgar Allan Poe jest amerykańskim pisarzem z pierwszej połowy XIX wieku, kojarzony zarówno z powieścią gotycką i czarnym romantyzmem, ale także z satyrą. Teraz portal Audeo postanowił udostępnić darmową wersję audiobooka pt. Czarny kot autorstwa właśnie tego autora, więc i ja powinnam się zapoznać z jego twórczością.

Audiobook składa się z trzech opowiadań, a pierwszym z nich jest Czarny kot. Jego narratorem jest anonimowy mężczyzna, który od dziecka kochał zwierzęta, w wraz z żoną mają ich w domu dość sporą gromadkę, a tym tytułowego czarnego kota. Wszystko jest dobrze, do momentu, w którym on popada w alkoholizm i staje się agresywny dla swoich zwierząt, w tym wydłubując kotu oku. Zwierzę ucieka przed swoim panem, ten jednak któregoś dnia on wiesza na drzewie swojego ulubieńca i od tego momentu zaczynają dziać się dziwne rzeczy… Drugim opowiadaniem jest Beczka Amontillado, w którym pewnej nocy Montresor, postanowił zemścić się na Fortunacie - zaprzyjaźnionym szlachcicu. Nasz główny bohater jest zdenerwowany z powodu obrazy ze strony swojego przyjaciela i  planuje zabić przyjaciela podczas karnawału, gdy ten jest pijany, a w dodatku ma zawroty głowy i nosi błazeński kostium. Kolejnym i ostatnim jest Zdradzieckie serce (inny tytuł: Serce oskarżycielem), a którym po raz kolejny mamy anonimowego narratora, którego dręczy człowiek, z którym mieszka, a to za sprawą niewyraźnego, sępiego, niebieskiego oka. Dręczy go do tego stopnia, że postanawia go zabić…

Kiedy dostałam maila od ekipy Audeo z informacją o możliwości ściągnięcia tego darmowego audiobooka, nie wahałam się ani chwili, żeby się z nim zapoznać. Nie jest długi, trwa niecałą godzinę. Otóż moim zdaniem opowiadania są literaturą grozy na najwyższym poziomie, godnym zapoznania się z nim. Choć krótkie, napisane ciekawym językiem, zapierające dech w piersiach historie, które przyprawiają o dreszczyk. Prawdziwa klasyka! Dobra pozycja, którą polecam z całego serca i obiecuję sobie zapoznać się z resztą twórczości autora.

niedziela, 10 lutego 2013

Rock`n`roll, bejbi!

Tytuł: Rock`n`roll, bejbi!
Autor: Piotr Rogoża
Wydawnictwo: Fabryka słów
Ilość stron: 208
Ocena: 1.5/6


Niebo płacze trzeci dzień, a Konstatnty stoi w strugach deszczu i czuje się poetą. Myśli: świat to dziwne miejsce.







Książki z Fabryki słów zawsze sobie ceniłam naprawdę wysoko. Zawsze lubiłam i wiedziałam, że ich książki mogę kupować w ciemno. Więc kiedy zobaczyłam w krakowskim Saturnie Rock`n`roll, bejbi! W zawrotnej cenie 5 zł bez wahania ją wzięłam…

Głównymi bohaterami książki są Modrzew, Mała, Budzigniew i Nietopyr, będący młodocianymi pijaczkami żyjącymi w niewielkiej miejscowości o nazwie Cielęcin, a w książce poznajemy ich przygody, które są opowiedziane w kilku rozdziałach, które równie dobrze można traktować jako oddzielne opowiadania. W jednym z nich spotykają się z zombie, w innym  tworzą punkowy zespół i chcą dać koncert w swojej budzie na zakończeniu roku szkolnego, a którymś pojawia się tajemniczy obcy i atakuje dyrektora szkoły …

Przeczytałam tę pozycję i mam wielki problem z powiedzeniem o czym tak naprawdę ona była. Rock`n`roll, bejbi! Jet pozycją, która się kupy nie trzyma. Okładka naprawdę w porządku, klimatyczna i nader specyficzna. Sposób pisania autora dość ciekawy i mógłby byś wykorzystany do stworzenia o niebo lepszej książki z tego gatunku. Na tym jakiekolwiek plusy się kończą. Historie w książce są chaotyczne, nieciekawe, oklepane i w dodatku nie bardzo ze sobą powiązane. W dodatku opis na okładce dziwny i nieoddający zupełnie tego co znalazłam w środku. Pierwszy raz tak zawiodłam się na Fabryce słów i po tej książce pozostał pewien, nawet dość spory niesmak…Brak jej jakiegokolwiek klimatu i polotu... No cóż. Ja pozycji nie polecam. Szkoda czasu na nią. Zdecydowanie. 



sobota, 9 lutego 2013

Przyjaciółka diabła

Tytuł: Przyjaciółka diabła
Autor: Peter Robinson
Wydawnictwo: Sonia Draga
Ilość stron: 456
Ocena: 3/6


Jako społeczeństwo odrzuciliśmy prawo do zabijania ludzi, ale ktoś wziął sprawę w swoje ręce i poderżnął jej gardło, kiedy była całkowicie bezbronna.







Przyjaciółkę diabła dostałam któregoś dnia od mojego cudownego Księcia z bajki, tak po prostu, bez okazji. Teraz w ramach wyzwania Zliterą w tle (na luty literka R) postanowiłam ją przeczytać i podeszłam do niej z dość dużym entuzjazmem.

Pośród nadmorskich klifów zostaje znalezione ciało sparaliżowanej kobiety, która ma podcięte gardło i to jest prawdopodobnie przyczyna jej śmierci. Tą sprawą zajmuje się pani inspektor - Anna Cabbot. Kilka kilometrów od miejsca pierwszej zbrodni, w Eastvale, zostają znalezione zwłoki dziewiętnastolatki, która przed śmiercią została zgwałcona i uduszona, a to wszystko działo się w centrum miasta. Tą drugą sprawą zajmuje się detektyw Banks. Prowadzący obydwie sprawy będą musieli połączyć siły, żeby rozwiązać owe tajemnicze śmierci. Po czasie odkrywają prawdziwą tożsamość chorej kobiety z poderżniętym gardłem. Czy inspektor z detektywem rozwiążą sprawy? Co łączy owe dwa zabójstwa? Morderca był jeden czy było ich dwóch?

Do Przyjaciółki diabła podeszłam z dość sporym entuzjazmem oczekując dobrego kryminału, a tu lipa. Sama historia nader banalna i powtarzalna. Dwa pozornie ze sobą nie powiązane morderstwa, później okazuje się, że coś je łączy, a morderca jest jeden. Jakież to powtarzalne. Nie wyróżnia się niczym, nie trzyma w napięciu, nie zaskakuje… Styl pisania też nie porywa, prosty, nie zachwyca. Autor nie wniósł do gatunku niczego nowego, choć można przeczytać wiele recenzji opiewających twórczość Robinsona. Mnie jego twórczość nie zachwyciła ani trochę. Pozycja, nader przeciętna i niczym mi nie zaimponowała mi niczym i zostawiła po sobie pewien niesmak. Jak dla mnie szkoda czasu na tę pozycję. Zdecydowanie.


piątek, 8 lutego 2013

Grzane wino po mojemu


Witam Was w kolejny piątek z nowym przepisem;)
Dziś moje odkrycie tej zimy - mianowicie grzane wino!


250 ml czerwonego półsłodkiego wina
pół plasterka pomarańczy
2 goździki
syrop malinowy wg uznania
pół opakowania przyprawy do Grzańca z Kamisa
(mój faworyt to imbirowo-cytrynowa przyprawa,
przyprawy wyglądają TAK)
No i większy kubek;)

Wszystkie składniki umieścić w garnuszku, wymieszać dokładnie i podgrzać na piecu. Opcjonalnie można podgrzać w mikrofalówce. Gotowe i pyszne!!!

I zachęcam do kupna ikon z poprzedniego posta. Można je nabyć o TU;)

czwartek, 7 lutego 2013

Recepta Coreya

Tytuł: Recepta Coreya
Autor: Michael Palmer
Wydawnictwo: Albatros
Ilość stron: 256
Ocena: 2/6


– Niezły był z pana przeciwnik, doktorze Corey – powiedział, patrząc na kałuże krwi, która coraz szerzej rozlewała się na płytach podłogi. – W ostatnich dniach nauczyłem się podziwiać pańska zaradność. Według mnie z kim innym naprawdę mógłby pan wygrać.




Recepta Coreya jest moim kolejnym spotkaniem z twórczością Michaela Palmera. Po odsłuchaniu Ostatniego chirurga, postanowiłam wypożyczyć z biblioteki właśnie dzisiejszą pozycję znanego autora twórcy thrillerów medycznych, porównywany do Cooka. Książkę przeczytałam szybko i bez emocji…

Luke Corey jest lekarzem i popadł w dość spore tarapaty. Otóż umierająca pacjentka prosi go o to, żeby wziął od niej tajemniczy klucz przyczepiony plastrem do przegubu dłoni kobiety i dostarczył go jej córce. On postanawia spełnić życzenie niewiasty, która jednak zmarła. Od tego momentu wokół niego zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Lekarz jest śledzony, któregoś dnia zostaje potrącony, a jego mieszkanie splądrowane. Mimo tych wydarzeń, wśród tych niebezpieczeństw, odnajduje córkę zmarłej i razem próbują znaleźć schowek na dokumenty, do którego otwarcia ma posłużyć ów klucz. Podczas kilku dni trafiają na ślad afery, która nie dość, że może mieć wpływ na ich życie, a także na losy całego kraju. A jaki ona ma związek z owym kluczem, skrytką i zmarłą pacjentką?

Receptę Coreya przeczytałam szybko, ale nie dlatego, że była taka ciekawa, ale dlatego, żeby skończyć jak najszybciej i mieć ją już z głowy. Pozycja w żadnym razie mnie nie zachwyciła. Język prosty, a sposób pisania wcale mnie nie zachwycił. Historia, moim zdaniem, ma duży i zarazem niewykorzystany potencjał. Pomysł jest naprawdę w porządku, szkoda, że autor nie zrobił z niego naprawdę dobrej książki. Ostatni chirurg podobał mi się o bardziej. Recepta Coereya nie zaskoczyła ani trochę, ani nie trzymała w napięciu. Także jest w niej niewiele typowo medycznych wątków. Aż boję się myśleć jak spodoba mi się Krytyczna terapia skoro w ocenach książek Palmera jest tendencja spadkowa… Jak na razie nie wiem na jakiej podstawie autor jest określany jako mistrz thrillera medycznego. Na tą zdecydowanie szkoda czasu.

A jeżeli ktoś nie lubi wychudzonych kobiet to zapraszam TU i zachęcam właśnie do polubienia mojego zdjęcia;)

środa, 6 lutego 2013

Folwark zwierzęcy

Tytuł: Folwark zwierzęcy
Autor: George Orwell
Wydawnictwo: Muza
Ilość stron: 135
Ocena: 6/6


Zwierzęta w ogrodzie patrzyły to na świnię, to na człowieka, potem znów na świnię i na człowieka, ale nikt już nie mógł się połapać, kto jest kim.







George Orwell jest znanym wybitnym dziennikarzem i pisarzem, a do jego najbardziej głośnych i znanych książek należy właśnie jak i Folwark zwierzęcy, tak i 1984, a obydwie są wpisane na 100 książek BBC, które należy przeczytaćprzed śmiercią. Na Folwark zwierzęcy miałam ochotę już dość dawno, dlatego gdy byłam ostatnio w bibliotece postanowiłam ją w końcu wypożyczyć.

Folwark zwierzęcy jest powieścią alegoryczną, która jest przedstawieniem komunizmu i jednocześnie głośnym ostrzeżeniem przed każdym totalitaryzmem. Bohaterami są zwierzęta zamieszkałe na Folwarku Dworskim, którym zarządza pewien mężczyzna - Pan Jones. Któregoś dnia zwierzęta stwierdzają, że nie chcą być przewodzone przez człowieka, po naradzie wszczynają bunt i przeganiają właściciela zmieniając nazwę gospodarstwa na tytułowy Folwark zwierzęcy. Od tego momentu w tej zwierzęcej społeczności każdy jest równy, a ich życie jest podporządkowane jest zasadom wypisanym na ścianie, żeby przypadkiem nikomu nie zdarzyło się ich zapomnieć. Przywódcami wszystkich zwierząt zostają świnie, teraz zapowiada się tylko już idylla bez ludzkiego przywódcy – Pana Jonesa. Jednak po czasie niewiele zostaje z tej utopii…
Czy jednak całe to upodlenie wynika z porządku natury? Może nasz kraj jest zbyt ubogi, by jego mieszkańcy mogli żyć godziwie? Nie, towarzysze, po tysiąckroć nie!
Folwark zwierzęcy jest pozycją króciutką, ale jednak nader wartościową. Jest antyutopią komunistycznego świata, w którym zapewne wielu żyło.  Jest to pozycja, którą należy przeczytać, bo choć napisana już 60 lat temu, dziś nadal jest aktualna. Symbole zawarte w niej są nader widoczne i łatwo zauważalne. Autor, mawiał, że Folwark Zwierzęcy miał być satyrą rewolucji rosyjskiej, a jednocześnie nader obrazowo przedstawił schemat państwa totalitarnego, jego założenia… Nie czytałam 1984 ani żadnej innej książki autora, więc nie mam żadnego rozeznania w twórczości, ale książkę naprawdę można uznać za arcydzieło i polecam ją z całego serca. Ba! Uważam ją wręcz za lekturę obowiązkową! Każdy powinien przeczytać!!!

poniedziałek, 4 lutego 2013

Przypomnij sobie

Tytuł: Przypomnij sobie
Autor: Elina Hirvonen
Wydawnictwo: WAB
Ilość stron: 184
Ocena: 2/6

Nigdy nie umiałam jej sobie wyobrazić. Miłości, która jest tak niepodważalna, że mogę być zapłakana i rozbita, a mimo to pewna, że ktoś będzie mnie trzymał i chciał, bym następnego dnia obudziła się przy nim.






Nawet nie pamiętam kiedy i jakim cudem Przypomnij sobie znalazła się z mojej biblioteczce. Niedawno, kiedy potrzebowałam niezbyt grubej książeczki do torebki sięgnęłam właśnie po tę pozycję, do której nie miałam zbyt wielkich oczekiwań, ale to dobrze.

Przypomnij sobie jest historią rodzeństwa – Anny i Jonasza. Oboje pokiereszowani przez życie. On jest przekonany, że ojciec – żołnierz, który niedawno wrócił z Wietnamu – chce zgładzić swoją rodzinę. Do tego matka - narkomanka i hipiska Ze swoja nadwrażliwością trafia do szpitala psychiatrycznego. Ona pozornie radzi sobie w życiu lepiej. Związała się z Amerykaninem, który przybył do Finlandii, jednak po zamachu terrorystycznym, który miał miejsce 11 września 2001 roku wraca do swojej ojczyzny. To właśnie Anna jest narratorką powieści i wraca w niej wspomnieniami do ich wspólnego niełatwego dzieciństwa… W końcu Jonasz na znak protestu postanawia popełnić samobójstwo. Anna jest dorosłą kobietą i chciałaby w końcu zacząć życie na własny rachunek, jednak bolesne wspomnienia z lat dziecięcych i nadwrażliwy brat są dla niej niczym kotwica, która każe wiecznie stać w miejscu…

Przypomnij sobie jest pozycją króciutką, ale także, moim zdaniem, dość chaotyczną. Jak już wspominałam na początku nie miałam do pozycji zbyt wielkich oczekiwań, w najmniejszym stopniu nie wiedziałam nawet czego się po niej spodziewać. Książka nie jest pozycją, która mnie zachwyciła, wręcz przeciwnie, więc myślę, że było to podejście dość dobre, ponieważ nie miałam także po niej zbyt wielkiego rozczarowania. Tematycznie nie jest to pozycja łatwa, ale jednak napisana w taki sposób, że osobiście się wynudziłam. Sam język jakim jest napisana jest taki, zwyczajny i niewyróżniający się niczym, a warto zaznaczyć, że książka była nominowana do prestiżowej Fińskiej Nagrody Literackiej. Jak dla mnie nazwanie tej pozycji przeciętną, jest komplementem. No ale co kto lubi… Osobiście nie polecam. Choć niedługa lepiej poświęcić czas na coś innego.

niedziela, 3 lutego 2013

"Dżuma w Breslau" MArek Krajewski

Tytuł: Dżuma w Breslau
Autor: Marek Krajewski
Wydawnictwo WAB
Ilość stron: 264
Ocena: 5.5/6


Nie było łobuzów łaskoczących go w ucho, nie było ubrania, nie było butów, nie było sygnetu. Był  nagi nadwachmistrz Eberhard Mock z palcami prawej ręki umazanymi różową farbą. Bezbronny i wydany na pastwę kaca.

Książki Marka Krajewskiego polubiłam od samego początku przygody z nimi, uwielbiam jego sposób w jaki pisze i to o czym pisze, dlatego właśnie kiedy zobaczyłam na Dżumę w mieście Breslau na Allegro, w jakże zawrotnej cenie 5 złotych, stwierdziłam – must have it. No i stało się – zaczęłam czytać i przepadłam.

Dżuma w Breslau jest piątą częścią z serii kryminałów, w których głównym bohaterem jest Eberhard Mock. Lata 20. ubiegłego wieku, ówczesny Wrocław ,zwany wtedy jeszcze Breslau i nasz nadwachmistrz  który prowadzi sprawę dwóch napadniętych i zamordowanych przez uduszenie prostytutek i podczas jej trwania czuje się prawie jak ryba w wodzie, bowiem z wielką sympatia korzysta z usług pań lekkich obyczajów. Mock aresztuje wszystkich okolicznych alfonsów i w końcu po ich przesłuchaniu udaje mu się ustalić tożsamość owych zabitych dziwek. Krótko później sam jednak zostaje zatrzymany i podejrzany o uduszenie kobiet, w sprawie których sam prowadził śledztwo. A to wszystko za sprawą odcisków palców Eberharda znalezionych na narzędziu zbrodni – skórzanym pasku. Czy to możliwe, żeby okazało się, że to właśnie on zabił? A jaki z tym wszystkim ma związek tajne stowarzyszenie mizatropów? Kto jest zabójcą tych dwóch prostytutek?

Przez trzy lata liceum, mieszkałam właśnie we Wrocławiu, gdzie też się uczyłam, i do tego miasta zawsze pałałam wielką sympatią. Teraz kiedy przez rok siedzę w domu i czekam na poprawę matur bardzo mi brakuje tego miasta. Muszę przyznać, że pan Krajewski świetnie oddaje klimat Wrocławia i zawsze chętnie biorę udział w owych literackich przygodach do przedwojennego Breslau. Dżuma… jest już którąś książką tego autora, z która miałam przyjemność się zapoznać i muszę przyznać, że jest to kolejny kryminał na naprawdę wysokim poziomie. Po raz kolejny jesteśmy świadkami wspaniałej intrygi, zagadki, akcji pełnej zwrotów. Jak dla mnie pisarstwo Krajewskiego może być naprawdę wzorem do naśladowania wśród współczesnych pisarzy, zarówno pod względem fabularnym, jak i literackim. Festung Breslau miała być ostatnią książką z Eberhardem Mockiem, lecz jednak nie była. Ja jednak z tego powodu wcale nie płaczę. Muszę także przyznać, że mniej w tej powieści (w porównaniu z poprzednimi) jest szczegółów historycznych i topograficznych, jednak klimat owego przedwojennego Wrocławia nadal był przeze mnie wyczuwalny. Jak dla mnie naprawdę genialne kryminały i z pewnością nie jest to koniec przygód z twórczością Krajewskiego.


sobota, 2 lutego 2013

Zagadka Błękitnego Ekspresu

Tytuł: Zagadka Błękitnego Ekspresu
( Tajemnica Błękitnego Ekspresu)
Autor: Agatha Christie
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Ilość stron: 272
Ocena: 5/6

Zerwał opakowanie, odsłaniając dużą, zniszczoną kasetkę z czerwonego aksamitu. Na wierzchu widniały splecione litery zwieńczone koroną. Otworzył kasetkę, sekretarz gwałtownie nabrał powietrza. W środku, na podniszczonym białym jedwabiu, kamienie połyskiwały jak krew.




Zagadka Błękitnego Ekspresu jest już moim kolejnym spotkaniem z królową kryminału. Śmiertelna klątwa i Przyjdź i zgiń bardzo mi się podobały i spowodowały, że niejako zakochałam się w twórczości autorki, więc nie zwlekałam z przeczytaniem tej pozycji, którą dostałam do recenzji od Grupywydawniczej Publicat.

W książce poznajemy Katarzynę Gray, która jest damą do towarzystwa. Któregoś dnia niespodziewanie dziedziczy fortunę po swojej  zmarłej niedawno chlebodawczyni. Życie dziewczyny nie było usłane różami, a zawsze marzyła o fascynujących i wspaniałych przygodach, a odziedziczenie majątku sprzyja spełnieniu owych marzeń. Kupuję więc bilet do „Pociągu Milionerów”, czyli tytułowego Błękitnego Ekspresu. Nie sądziła, że jej marzenie spełni się tak szybko, bo to już w nim staje się świadkiem dziwnych i niezwykłych wydarzeń. Zostaje zamordowana kobieta – córka znanego milionera, a do akcji wkracza niezawodny i znany detektyw Herkules Poirot. Rozwiąże zagadkę owej tajemniczej śmierci? Czy to na pewno ta kobieta miała być celem morderstwa? A co w ogóle z mordercą? Kim on jest i co się z nim stało?

Zagadka Błękitnego Ekspresu nie zachwyciła mnie aż tak bardzo jak chociażby Przyjdź i zgiń, co nie zmienia faktu, że są tu widoczne oznaki geniuszu Christie. Intryga, morderstwo, niewyjaśniona zagadka, no i Herkules Poirot. Jednak, moim zdaniem, nie jest to ten poziom, nie zachwyciła ani mnie jakoś wybitnie nie urzekła. Ale cóż się dziwić skoro sama Agatha Christie nie lubiła tej powieści i uważała ją za nieudaną. A w jednym z wywiadów przyznała, że żałuje tego, że w pozycja w ogóle została oddana do druku. Notabene naprawdę dobry pomysł na morderstwo i zagadkę, a mimo tego że ta książka nie wzbudziła we mnie, aż takiego podziwu, moja sympatia do autorki wcale nie zmalała. Wciąż jestem oczarowana jej językiem, sposobem pisania czy realiami jej książek – to jest na naprawdę najwyższym poziomie i wciąż mnie zachwyca. A na półce na przeczytanie czekają dwie kolejne książki autorki.

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości:

piątek, 1 lutego 2013

Kawa toffie


W Piątkowym kąciku czytelniczych umilaczy wracamy do normy, czyli do przepisów;) Dziś chcę Wam przestawić mój przepis na kawę toffie;) (inspiracja)


ok. 200 ml zaparzonej już kawy
(najlepiej tej prawdziwej, ziarnistej)
ok. 50 ml mleka
cukier do smaku
bita śmietana w spray'u
syrop toffie

Do wysokiej szklanki na dno wlać syropu toffie według uznania, a także ozdobić nim ścianki. Do szklanki wlać wcześniej zaparzoną kawę zmieszaną już z mlekiem (i ew.posłodzoną - to zależy od ilości syropu), na wierzch wycisnąć bitą śmietanę i przyozdobić syropem.
Dla wielbicieli toffie i kawy - niebo w gębie.